Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa handlu w centrum Kielc podczas Europeady. Czytelnicy krytykują i… doradzają

Redakcja
W weekend centrum Kielc pełne było bawiących się ludzi. jednak większość sklepów była w tym czasie zamknięta. Dlaczego?
W weekend centrum Kielc pełne było bawiących się ludzi. jednak większość sklepów była w tym czasie zamknięta. Dlaczego?
Przedsiębiorcy z ulicy Sienkiewicza mieli się zmobilizować na czas festiwalu Europeda i otworzyć sklepy. Teraz twierdzą, że nic nie wiedzieli o imprezie. Organizatorzy Europeady i internauci ostro ich krytykują.

Po naszym artykule o braku chęci kieleckich przedsiębiorców handlujących w lokalach przy ulicy Sienkiewicza do wydłużenia godzin otwarcia swoich sklepów podczas Europeady rozpętała się prawdziwa burza. Organizator festiwalu wytyka kłamstwo przedstawicielowi kupców. A bierność przedsiębiorców ostro krytykują czytelnicy i internauci.

Przypomnijmy. Odbywający się w zeszłym tygodniu festiwal Europeada przyciągnął do Kielc na pięć a nawet więcej dni 4 tysiące gości z całej Europy. Mimo zachęty do wydłużenia godzin pracy i otwarcia sklepów w weekend, wielu przedsiębiorców z centrum miasta pozostała niewzruszona. Gościom często pozostawało oglądanie wystaw i…wyjazd na zakupy do czynnych do 21 sklepów w galeriach handlowych. Przedstawiciel przedsiębiorców i członek stowarzyszenia „Kielce Nasz Dom” Sebastian Michalski tłumaczył tę sytuację… brakiem wcześniejszej informacji od urzędników o odbywającym się festiwalu. Pisalismy o tym w artykule Dlaczego handlowcy z centrum Kielc zamknęli swoje sklepy podczas Europeady?

PRZEDSIĘBIORCY NIE WIEDZIELI?
Jego słowa wzbudziły ogromne kontrowersje, również wśród organizatorów Europeady.
- Michalski łże jak bura suka. Proszę to napisać – mówił zbulwersowany Maciej Obara, dyrektor Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach, które było organizatorem festiwalu. – Rozmawialiśmy z nim kilka razy, pierwszy raz na początku roku. W marcu, przy świadku, podczas oficjalnego spotkania zapewniał, że zmobilizuje wszystkich przedsiębiorców z deptaka, by czynnie wzięli udział w festiwalu wydłużając godziny otwarcia sklepów. Później spotkaliśmy się przy okazji innej imprezy, ale kolejne terminy spotkań przekładał. Mniej więcej miesiąc przez Europeadą, jeszcze w czerwcu, zapewniał, że wszystko jest ustalone i przygotowane. Zdziwiły i zaniepokoiły mnie informacje, że w wielu sklepach ludzie nie chcieli przyjąć ulotek z informacjami o festiwalu roznoszonych przez wolontariuszy dwa tygodnie przed jego rozpoczęciem. Ale skoro przedstawiciel przedsiębiorców z Sienkiewicza zapewniał, że zmobilizuje ich do działania, to chyba coś to znaczy. A teraz stwierdza, że nikt o niczym nie wiedział. Najwygodniej jest zamknąć oczy i uszy i udawać, że się o niczym nie wie – nie krył swojego oburzenia.

INTERNAUCI PUNKTUJĄ HANDLUJĄCYCH
Suchej nitki na przedsiębiorcach nie zostawiają też internauci. „Pierwszy raz w życiu dowiedziałem się, że organizatorzy imprez mają chodzić po sklepach i prosić właścicieli żeby otworzyli i łaskawie mogli zarobić. Chyba sklepikarzom z Sienkiewicza coś się pomieszało” – napisał Mantis.
„Nie jestem sklepikarzem ani przedsiębiorcą z centrum miasta, a o imprezie wiedziałem już ponad miesiąc temu z mediów, a wcale takich informacji nie szukałem. Więc jeśli ktoś tłumaczy, że brakowało informacji, to proponuję zejść na ziemię i trochę się otrząsnąć” – tak o promocji imprezy pisze asdf.
Internauta o nicku Ahmed zwrócił uwagę na inną kwestię: „Handlowcom z Sienkiewki nie zależy na tym żeby zarobić, tylko na tym żeby dostać wszystko za darmo z Urzędu Miasta”.

Z kolei Luki przywołuje sytuację sprzed roku, kiedy turyści z Norwegii byli zdziwieni tym, że w niedzielę w centrum sklepy są zamknięte i zauważa: „… nasi dzielni sklepikarze z Sienkiewicza tylko marudzą. W mojej ocenie problemem nie jest zakaz ruchu, ale zarówno podejście sklepikarzy, estetyka sklepów (beznadziejne wystawy wraz z reklamami, z których sterczą kable), godziny pracy i oferta”.

W mailu przesłanym do redakcji swoimi spostrzeżeniami podzieliła się pani Anna, która na zamknięte sklepy zwróciła uwagę spacerując po deptaku w weekend z mężem. „Na co dzień jesteśmy z racji pracy zawodowej zabiegani. Wracamy do domu i jeśli nawet zjemy szybki obiad albo nic, to i tak nie mamy szans zdążyć do centrum, bo sklepy są otwarte dokładnie wtedy, jak ludzie pracują. Kto dzisiaj wychodzi o 15 z pracy? (…) Często jestem w Krakowie i tam na starym mieście sklepy otwarte są na okrągło. (…) A potem słyszymy, jacy biedni są przedsiębiorcy, oglądamy klepsydry typu „Sienkiewka umiera”. Może przedsiębiorcy wyciągną wnioski i choć w lecie, jak dzień jest długi, wydłużą czas pracy.”

Wśród nielicznych opinii broniących handlowców jest ta napisana pod nickiem Antek: „Pan Lubawski niech się przyzna, ile nasze miasto musiało zapłacić za tych turystów, bo zarobić mogli tylko restauratorzy. Ja pracuję w sklepie z odzieżą i mimo oblężenia, tylko dwóch obcokrajowców zrobiło zakupy, reszta to tylko „zaglądacze”. To nie tylko moje zdanie. (…) Polska to nie Egipt Panie Wojciechu i nikt nie będzie z towarem w ręku za klientem po Sienkiewce biegał. Druga sprawa i najważniejsza: trzeba przywrócić przejazd i możliwość zatrzymywania się w centrum, bo żadne budzenie czegokolwiek nic nie dadzą, ponieważ trupa się nie obudzi. Ulicę są zamknięte tylko w jednym celu, aby zmusić społeczność do kupowania w galerii!”

Jak widać z komentarzy problem handlu na kieleckim deptaku jest bardzo złożony. To nie tylko kwestia zamknięcia sklepów podczas jednorazowej imprezy. Jak napisał internauta Powiedzcie co u...: „Zawsze szukałem winy po obu stronach konfliktu, ale teraz widzę, że to jest jakiś żart ze strony kupców. Jako kielczanin przyzwyczaiłem się, że w naszym centrum nie da się już dawno zrobić normalnych zakupów. Godziny otwarcia sklepów są wręcz żałosne, a towar i jego cena niczym szczególnym nie zachwyca. (…) To nie jest wina nikogo innego jak sklepikarzy. Musicie zmienić mentalność. Nikt tylko dla Was nie zburzy wszystkich galerii w Kielcach, nie zrobi z Sienkiewki parkingu i nie będzie się specjalnie zwalniać z pracy, żeby móc zrobić zakupy, bo sklep do 18. (…) Tutaj chodzi o tych, co są zawsze, o mieszkańców miasta. Problem nie jest we mnie, problem jest w Was drodzy kupcy”.
 

Źródło: Elżbieta ŚWIĘCKA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia