Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kopalnie pomysłów

KATARZYNA BOREK TATIANA MIKUŁKO
Gdybyśmy mieli, tak jak Zagłębie Ruhry, 5 mld marek,co moglibyśmy zrobić z zielonogórską Polską Wełną

Fabryka Polska Wełna, niegdyś przemysłowa wizytówka Zielonej Góry, dziś straszy wybitymi szybami i sypiącym się dachem. Bankructwo włókienniczego kolosa sąd ogłosił w 1999 r. Jego zadłużenie przekraczało 15 mln zł. Nieruchomości trafiły we władanie syndyka. Do sprzedania jest olbrzymi majątek 7 ha gruntów przeznaczonych na działalność przemysłową i wiele budynków o łącznej powierzchni blisko 45 tys. mkw., w tym wpisana do rejestru zabytków hala główna, która ma ponad 27 tys. mkw. Do dziś udało się jedynie sprzedać część obiektów, w których nie była prowadzona produkcja: hotel pracowniczy i sklep zakładowy. I choć chęć kupna przedsiębiorstwa wyraziła pewna niemiecka firma, oferent nie pojawił się na ostatnim przetargu.
Inaczej potoczył się los zamkniętych w latach 80. kopalń i fabryk w północnej Westfalii.

Świadkowie historii

W Zagłębiu Ruhry epoka węgla i stali powoli dobiega końca. Kiedyś działało tu 150 wielkich zakładów, dziś pracuje zaledwie sześć kopalń i dwie koksownie. Ponieważ właśnie na fabrykach przemysłu ciężkiego opierała się gospodarka regionu, miasta musiały poszukać szans w innych branżach.
Budynki byłych kopalń i koksowni, które przez ponad 150 lat były sercami miast Zagłębia Ruhry, teraz są pomnikami dawnej historii regionu. Nie oznacza to jednak, że stoją puste i niszczeją. Nadano im nowe znaczenie. Industrialne kolosy są w nocy podświetlane kolorowymi reflektorami, co potęguje ich ogrom i tajemniczość. W dawnych fabrycznych halach działają dziś centra kulturalne, sklepy, restauracje, galerie sztuki. Swoje pracownie mają w nich malarze i rzeźbiarze. Gasometer w miejscowości Oberhausen obiekt, w którym przechowywano dawniej gaz jest dziś miejscem znaczących wystaw artystycznych i popularnonaukowych. Tu swoje dzieła wystawiał m.in. słynny Christo. Wysoki na kilkadziesiąt metrów Gasometer jest także punktem widokowym. Na szczyt budynku wjeżdża się przeszkloną windą, a panoramę okolicy podziwiać można z czterech platform widokowych.
Dawna huta w miejscowości Duisburg jest dziś ulubionym miejscem odpoczynku i spędzania wolnego czasu. Fabryczny komin służy jako miejsce wspinaczki, w dawnych nieckach do składowania można ponurkować. Na byłych fabrycznych terenach stoją huśtawki, piaskownice i zjeżdżalnie dla dzieci. Tuż obok są zaciszne, pełnie zieleni i kwiatów ,,świątynie dumania. Piec do przetopu stali, wysoki na 86 m, bywa dekoracją dla teatralnych i operowych przedstawień. Na 200-hektarowej przemysłowej powierzchni można zaobserwować fascynujący proces: natura krok po kroku odzyskuje to, co kiedyś zabrał jej człowiek. Teren byłej huty jest dziś bowiem parkiem krajobrazowym. Niezwykły to park miejscowi nazywają go industrialnym, bo tworzy go niecodzienna i fascynująca mieszanina drzew, kwiatów, ceglanych murów i stalowych kolumn.

Kulturalna mekka

Co stało się z kopalnią Zeche Zollverein (Essen), która w 1930 r. była największą i najnowocześniejszą w Europie Kiedyś jej zakamarki znali tylko górnicy, teraz przychodzą tu mieszkańcy miasta i turyści. Mieszanina zieleni i stalowych rur wyznaczających rowerowe trasy podoba się sportowcom. Korzystają z niej też zwolennicy rolek. Latem nie brakuje fanów pływania, choć basen pod gołym niebem otaczają kilkudziesięciometrowe, oczadzone kominy. Dużą popularnością cieszy się luksusowa restauracja Casino urządzona w pokopalnianym budynku oświetlonym tysiącem świeczek.
Ważniejsze od walorów rekreacyjnych są jednak atuty kulturalne kopalni. Dla wielu młodych twórców Zeche Zollverein jest artystyczną mekką. Swoją siedzibę ma tu centrum choreograficzne. Jedną ze ścian hali wybudowanej w stylu Bauhaus zdobią wielkie zdjęcia brudnych, niekompletnie ubranych lub nagich górników, którzy właśnie skończyli szychtę. Wystawa przygotowana przez znanego miejscowego fotografa Markusa Matzela miała swoją premierę na EXPO 2000. W postindustrialnym krajobrazie Essen odbywają się koncerty, festiwale teatrów ulicznych, spektakle teatralne. Ludzie wynajmują hale i urządzają przyjęcia.
Co na to górnicy Dla jednych zgrzyt jest zbyt duży. Ich pot wsiąknął przecież w każdą grudkę ziemi. Inni są dumni. Pozostało po nich coś, czego byli integralną częścią. Prawdziwa dusza Zagłębia Rurhy jest bowiem w starych kopalniach, koksowniach i fabrykach. Historia i czas przygotowały grunt pod industrialną kulturę. Artyści traktują te miejsca jak cytaty z przeszłości, a miasto czerpie z nich korzyść. Kultura napędza bowiem turystykę w regionie. Liczba turystów odwiedzających przemysłowe obiekty zwiększa się z roku na rok. W 1998 r. Zeche Zollverein odwiedziło 10 tys. osób. Dwa lata później blisko 31 tysięcy.
Zielonogórzanom planów na zagospodarowanie Polskiej Wełny nie brakuje. Problem jak zawsze z pieniędzmi. Co by było, gdyby się znalazły

Takie marzenia

Zielonogórski Ośrodek Kultury chciał w hali do napraw maszyn stworzyć scenę rockową dla młodzieży. Grube ściany są idealnie wygłuszone, a okna osadzone wysoko. Nadmiar decybeli nie przeszkadzałby okolicznym mieszkańcom.
- W Polskiej Wełnie marzyłaby się na parterze biblioteka, by ciężkich książek na górę nie wnosić, na piętrze filharmonia, ale miasto już ma takie obiekty - mówi dyrektor ZOK Wanda Rutkowska. Pomysł ze sceną rockową był dobry, bo młodzieży brakuje miejsca, gdzie mogłaby się spotykać, grać, urządzać koncerty.
Pobożnymi życzeniami nazywa Stefan Dąbrowski, niegdysiejszy pracownik Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, wizję utworzenia w murach Polskiej Wełny muzeum włókiennictwa.
- Oprócz kotłów pofarbiarskich, których nie dało się oddać na złom, bo są zacementowane i paru wilków do rozszarpywania szmat, w włókienniczych halach nie ma nic wylicza S. Dąbrowski. Budynek niszczeje. Trzy lata temu organizowałem w farbiarni wystawę o osiemnastowiecznej produkcji wełny. Krosna źle komponowały się na tle ścian z odpryskującą farbą. Zanim zrobi się w Wełnie jakikolwiek wernisaż lub ekspozycję, powinno się ją odnowić.
O tym, że nic tak dobrze nie robi miastu jak rozwój kulturalny, przekonany jest dyrektor zielonogórskiego Biura Wystaw Artystycznych Wojciech Kozłowski. W Polskiej Wełnie widziałby ośrodek sztuki współczesnej.
- Nie sądzę jednak, by kogokolwiek było na to stać zauważa. Może gdyby zawiązała się jakaś komisja inicjatywna, to kto wie... Ja nie czuję się na siłach, by zadbać o tę ważną dla miasta fabrykę. Zbyt dużo przeszkód czeka po drodze.
Na drodze do zmiany znaczenia Polskiej Wełny leżą głównie kłody finansowe. One też były jedną z przyczyn, dla których nie zrealizowano kolejnego projektu. Władze uczelniane chciały, by w byłej fabryce powstały pomieszczenia dla Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Gdybyśmy spytali kolejną osobę o nowe przeznaczenie Polskiej Wełny, pewnie pojawiłby się jeszcze jeden pomysł. Na przykład basen. Miasto nie ma takiego z prawdziwego zdarzenia. Dopóki jednak nie znajdą się pieniądze i ludzie z zapałem, Polska Wełna będzie jeszcze jednym betonowym straszakiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska