Błoto im niestraszne

Edyta Hanszke [email protected]
Zwycięska rodzina Wojtalów: Alfred, Jurek i Teodor z synem Markiem w najkrótszym czasie pokonała trasę slalomu na rowerach.
Zwycięska rodzina Wojtalów: Alfred, Jurek i Teodor z synem Markiem w najkrótszym czasie pokonała trasę slalomu na rowerach.
W szlakach rowerowych wokół Góry Świętej Anny można się zakochać - zapewniali uczestnicy tegorocznego rajdu. Malownicze widoki są nagrodą za wysiłek podczas trasy.

Z Gogolina na "świętą Ankę"

Z Gogolina na "świętą Ankę"

Dla tych, którzy nie byli i żałują: Wybierzcie się na jedną z tras, jakie w tym roku pokonali uczestnicy annogórskiego rajdu. Proponujemy drogę z Gogolina na Górę św. Anny, o średnim stopniu trudności i długości 24 kilometrów. Wyruszamy z Gogolina, spod pomnika "Karolinki". Przejeżdżamy do góry Szpica (o wysokości 256 m n.p.m.). Doskonale widać z niej dolinę Odry i grzbiet Chełmu. Dalej jedziemy przez Dąbrówkę do Zakrzowa (pierwsza informacja o miejscowości pochodzi z 1398 roku, kiedy Zackraw był siedzibą rycerską. W XV wieku należał do rodu Zakrzowskich, a pod koniec XVIII liczył 201 mieszkańców. W 1861 roku mieszkało tu 430 osób. Do 1945 r majątek ziemski wraz z piecami wapienniczymi należał do znanej w okolicy rodziny Madelungów). Kolejny przystanek to Jasiona, dalej jedziemy do Kolonii Pierwszej, stamtąd do stacji PKP w Jasionie i Źródliska Fortelle. Zatrzymujemy się w Żyrowej (tutejszy pałac powstał w latach 1631-1644 i reprezentuje styl zwany manieryzmem. Wybudował go Melchior Ferdynand de Gaschin, fundator klasztoru Franciszkanów na Górze św. Anny). W pobliżu kościoła rośnie klon jawor - pomnik przyrody. Ma 220 lat. Stamtąd kierujemy się na Górę św. Anny.         

(Oprac. na postawie informatora VII Annogórskiego Rodzinnego Rajdu Rowerowego, przygotowanego przez pracowników Parku Krajobrazowego "Góra św. Anny")

Tym razem na trasy wyruszyło około 140 osób. Grupy wystartowały ze Zdzieszowic, Strzelec Opolskich, Gogolina i Wysokiej. Tę ostatnią, najkrótsza trasę, (10 km) organizatorzy przygotowali dla rodzin z małymi dziećmi. Pozostali rowerzyści mieli do pokonania ponad 20 kilometrów. Dziewięcioletnia Maja Frukacz i starsza o cztery lata Agata Gocka przejechały ze Strzelec. Uczennice strzeleckiej "siódemki" pokonały 24 kilometry. Maja, w profesjonalnym stroju rowerzysty (kask i specjalne rękawiczki) na rowerze z tarczowymi hamulcami, zapewniała, że do mety dotarła o własnych siłach. Na rajd namówiła ją ciocia - Grażyna Kaletka. Agata komentowała: - Najgorsze było błoto w lesie, w które wpadłam. Ale za to jakie widoki.

Najmłodszym uczestnikiem, który pedałował sam, był Rafael Migas, sześciolatek, ale jeszcze młodszą rajdowiczką była trzyletnia Iwonka Gola. W siodełku wiozła ją mama Edyta. - Ciągle dopytywała mnie, czy nie bolą mnie nogi i prosiła, żebym nie jeździła po kwiatkach - śmiała się pani Edyta, która na rajd zabrała także starszą córkę Sabinę.

Henryk Potempa z Komorna koło Zdzieszowic (rocznik 41) sobotnią wyprawę potraktował jak rozgrzewkę przed kolejnym rajdem po Europie. - Jeżdżę na rowerze od pięciu lat, odkąd przeszedłem na emeryturę - opowiadał. - W ubiegłym roku byłem w Szwajcarii. To 1200 kilometrów. Jeżdżę sam, bo w moim wieku trudno o kompanów, ale nie przeszkadza mi to. Robię przystanki tam, gdzie mam na to ochotę, a to najtańszy sposób podróżowania. Ostatnia kilkutygodniowa wyprawa kosztowała mnie około 100 euro.
Na miejscu przy szkole podstawowej na Górze św. Anny rajdowiczów przywitali organizatorzy z Zespołu Opolskich Parków Krajobrazowych i leśnickiego magistratu. Uczestnicy mogli się pokrzepić ufundowanymi przez samorząd kiełbaskami i napojami. Pracownicy "parku" dzielili nagrody za udział.

Tradycyjnie do rywalizacji o trofea przystąpiły najliczniejsze rodziny: Wojtalowie, Kuchczyńscy, Migasowie i Grojcowie w czteroosobowych składach mieli za zadanie przejechanie trasy slalomu na rowerze w jak najkrótszym czasie. - Ciś na te pedała! - skandowali obserwatorzy wyścigów.
Męska grupa Wojtalów była najszybsza. Wystarczyło im 1,15 min na całą trasę. Alfred, Jurek i Teodor z jedenastoletnim synem Markiem odebrali w nagrodę namiot, trzy karimaty i śpiwór. - Wyjechaliśmy z Gogolina - mówił o trasie pan Jurek. - Na początku było bardzo przyjemnie, ale ostatni odcinek dał się nam bardzo we znaki. Błoto, stroma droga, tak że rower ślizgał się po glinie albo stawał w miejscu. Ale daliśmy radę - zapewniał.
- Każdego roku obiecuję sobie, że pojadę na lepszym sprzęcie - pokazywał na swojego składaka Wigry. - Ale wracam do starego sprawdzonego roweru, choć jest po liftingu. Ma nowy łańcuch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska