Łódka była dziurawa

Drat
- Cała akcja rozegrała się pod tym jazem - pokazują Stefan Kowalczyk (z lewej) i Grzegorz Hofman. - Tutaj Odra jest najbardziej zdradliwa. Oni topili się jakieś 10-15 metrów od brzegu.
- Cała akcja rozegrała się pod tym jazem - pokazują Stefan Kowalczyk (z lewej) i Grzegorz Hofman. - Tutaj Odra jest najbardziej zdradliwa. Oni topili się jakieś 10-15 metrów od brzegu.
Brzeski policjant Grzegorz Hofman wspólnie z pracownikiem śluzy w Lipkach Stefanem Kowalczykiem wyciągnęli z Odry dwóch tonących mieszkańców wsi.

Opinia

Opinia

Mówi Stanisław Zimoch, wieloletni ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego:
- To kolejny przykład niczym nieusprawiedliwionej głupoty. Przepraszam, że tak mówię, ale mam nadzieję, iż uratowanych z Odry nie urażą moje ostre słowa. Powiem to, co mówię od wielu lat: gdyby amatorzy pływania łodzią mieli na sobie kapoki ratunkowe, z pewnością akacja przebiegałaby szybciej i sprawniej. Być może nawet dotarliby do brzegu o własnych siłach. Sam - mimo tego, że doskonale pływam - nigdy nie siadam do łodzi bez kapoka. I radzę wszystkim, aby brali ze mnie przykład.

Chcieliśmy tylko sprawdzić, czy stojąca w naszym ogrodzie stara łódka wciąż nadaje się do pływania. Warunki były doskonałe: świeciło słońce, a Odra była wyjątkowo spokojna - opowiada uratowany 26-letni mieszkaniec Lipek. W naszej publikacji chciał pozostać anonimowy. Wraz 25-latkiem zwodowali łódkę w pobliżu jazu na Odrze.
Moment, w którym mieszkańcy Lipek zaczęli pływać po Odrze widziało kilka osób, wędkarzy łowiących nad rzeką. Wśród nich byli Grzegorz Hofman wspólnie ze swoim wujkiem Stefanem Kowalczykiem. Pierwszy był na urlopie, drugi po pracy.
- Nie zwracaliśmy na nich nawet uwagi - opowiadają panowie. - Widzieliśmy tylko moment jak wodowali łódkę. Potem zajęliśmy się naszymi wędkami.
Niespodziewanie łódka zaczęła nabierać wody. Okazało się, że jest dziurawa. Mężczyźni próbowali dopłynąć nią jak najbliżej brzegu. Dzieliło ich jakieś 15 metrów. Nagle zaczęło ich znosić w kierunku jazu, gdzie piętrzy się woda. Z nurtem rzeki siłowali się kilka minut. Łódka poszła na dno a oni sami lewo utrzymywali się na powierzchni.
- Widziałem tylko, jak woda zalewa mi oczy, myślałem, że pójdziemy na dno. Brakowało nam już sił - relacjonuje 26-latek.
- Wujaszek krzyknął do mnie, abym czym prędzej brał linę, bo ludzie się topią, a sam pobiegł po koło ratunkowe, które wisi przy budynku jazu - kontynuuje Grzegorz Hofman. - Odruchowo chwyciłem za powróz, który miałem w aucie i rzuciłem się na pomoc.
Kowalczyk rzucił topiącym się na ratunek koło z liną. Złapał ją 25-latek. Hofmanowi udało się dorzucić linę do 26-latka. Dopiero po kilku minutach siłowania się z nurtem rzeki udało im się wyciągnąć tonących na brzeg.
- Głupio zrobiliśmy, bo mogliśmy najpierw sprawdzić, czy łódka jest cała - przyznaje się 26-latek. - Ale na szczęście nie byliśmy nad rzeką sami. Gdyby nie Hofman i Kowalczyk, to pewnie dzisiaj w "NTO" byłyby nasze nekrologi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska