Można pomóc

27 letnia Joanna Żelezik, mama trójki małych dzieci walczy z nowotworem złośliwym, kostniakomięsakiem, amputowano jej nogę. - Jestem ogromnie wdzięczna za to, że tak wiele obcych ludzi zaangażowało się w pomoc dla mnie. O mojej chorobie dowiedziała się nawet Polonia. To dodaje mi sił w walce o życie - powiedziała, kiedy pionformowano ją o rezultatach podróży.
Można pomóc
Zakup protezy można także wesprzeć wpłacając dowolną sumę na specjalne konto fundacji Jaśka Meli "Poza horyzonty", Lanckorona 101, Bank Millenium SA PL 83 1160 2202 0000 0001 7054 7038 z dopiskiem " Dla Joanny Żelezik".
Tragedia 27 letniej Joanny Żelezik, mamy trójki dzieci, której w kwietniu z powodu nowotworu złośliwego amputowano nogę poruszyła wiele osób. O historii młodej, kobiety pisaliśmy kilka tygodni temu w Relaksie. Właśnie zakończyła się wyprawa, którą zorganizowali dla niej kielczanie.
- Podróż do jedenastu bałkańskich krajów w jedenaście dni była bardzo ciężka, ale osiągnęliśmy swój cel - mówi Robert Biernacki, ambasador Fundacji "Poza horyzonty" Jaśka Meli. - Środowiska polonijne w tych krajach, które odwiedziliśmy dowiedziały się o przypadku Joanny i zadeklarowali konkretną pomoc dla niej. Wszędzie przyjmowano nas bardzo życzliwie, choć spotkanie z tyloma ważnymi osobistościami nie było łatwe w takich warunkach jakie mieliśmy. Nieraz po nocy przespanej w samochodzie trzeba było błyskawicznie poszukać prysznica, wykąpać się, przebrać i pobiec na spotkanie.
PRZEŻYLI WIELE PRZYGÓD
Drugi z podróżujących, Tomasz Kosiński prezes fundacji "Regionalis" dopowiada, że w czasie wyprawy, która odbyła się pod patronatem "Echa Dnia" przejechali cztery tysiące dwieście pięćdziesiąt kilometrów, a GPS wskazał, że jechali pięć dni i pięć nocy non stop. - Nieraz było trudno, zdarzały się różne przygody, zgubiłem komórkę, ale warto było zrobić coś dla tej młodej matki - podsumowuje prezes.
- Okazało się, że żona ambasadora Rumunii jest kielczanką. Polonia wiedeńska była poruszona przypadkiem Joanny i zapowiedziała finansową pomoc. - A w Zagrzebiu ambasador natychmiast przekazał nam list od prezydenta Chorwacji Ivo Jospipovicia z pamiątkowym piórem na aukcję - mówi Robert Biernacki.
- Wszędzie częstowano nas kawą, herbatą, Polonusi byli zainteresowani przypadkiem zdrowotnym zarówno Joasi jak i drugiej naszej podopiecznej Edyty Karolczak, której też potrzebne są protezy. W czasie dyskusji sporo mówiliśmy o Kielcach i województwie świętokrzyskim, promowaliśmy nasz piękny region.
Z niecierpliwością na rezultaty wyprawy czekała Joanna Żelezik. - Ta świadomość, że inni tak bardzo mi pomagają sprawiła, że jeszcze bardziej chce mi się walczyć o siebie - mówi mieszkanka powiatu jędrzejowskiego. - Przechodzę kolejny cykl chemii i mam nadzieję, że nie będę miała przerzutów. A proteza, która kosztuje 80 tysięcy złotych jest mi bardzo potrzebna, żebym mogła zajmować się moimi dziećmi.
11 krajów w 11 dni
11 krajów w 11 dni
Trasa jaką pokonała ekipa z Kielc - Kielce, Polska; 1.Tokaj, Węgry; 2. Kiszyniów,Mołdawia; 3. Tyraspol, Naddniestrze; 4. Odessa, Ukraina; 5.Bukareszt, Rumunia; 6.Belgrad, Serbia; 7.Zagrzeb, Chorwacja;8. Słowenia; 9. Wiedeń, Austria; 10. Bratysława, Słowacja; 11.Czechy
NAWIĄZALI CENNE KONTAKTY
Ambasador fundacji Jaśka Meli na Kielecczyźnie Robert Biernacki wyjaśnia, że cel ich wyprawy zatytułowanej "Bałkany Poza Horyzontem" był też taki, że chcieli zainteresować swoimi podopiecznymi Polonię w innych krajach.
- W naszym najbliższym otoczeniu jest sporo osób potrzebujących pomocy, a tamci ludzie często nie wiedzą o tym co się u nas dzieje, kto potrzebuje wsparcia, a mają fundusze i mogą pomóc - uważa. - Nawiązaliśmy kontakty z wieloma środowiskami, będziemy ze sobą współpracować na rzecz ludzi pokrzywdzonych przez los.
Obaj uczestnicy wyprawy opowiadają, że po wyruszeniu z Kielc pierwszym miastem, do którego dotarli przed północą był Tokaj na Węgrzech. Bardzo zmęczeni rozłożyli śpiwory i spali w samochodzie blisko przystani. Rano odświeżyli się na campingu i wyruszyli do Urzędu Miasta. - Nasza wizyta tam wywołała ogromne poruszenie, bo nikt się nie spodziewał, że przyjeżdżamy z takim szlachetnym celem - wspomina Robert Biernacki.
- Zostaliśmy pozytywnie odebrani, obiecano pomoc. Po południu udaliśmy się do Mołdawii. Kręte drogi były w fatalnym stanie, omijając potężne dziury jechaliśmy 20 kilometrów na godzinę. Dotarliśmy do pensjonatu, którego właścicielem był sympatyczny Vladimir. Akurat siedział z gośćmi z Niemiec i Belgii. Im też opowiedzieliśmy o idei naszej podróży, podaliśmy numer konta fundacji. W piątek w południe dotarliśmy do ambasady w Kiszyniowie, gdzie zostawiliśmy nasze przesłanie, a następnie pojechaliśmy do Tyraspola - stolicy separatystycznej, nieuznawanej na całym świecie Republiki Naddniestrzańskiej. Ostrzegano nas, że możemy zostać tam zatrzymani, ale na szczęście tak się nie stało. Opłata za wjazd samochodem kosztowała nas 30 dolarów. Stamtąd udaliśmy się prosto do Odessy.
- Na spotkanie z nami w wolną sobotę do konsulatu specjalnie przyszedł I sekretarz Andrzej Hornecki i bardzo zainteresował się położeniem Joanny Żelezik - opowiada Tomasz Kosiński.
- A nocleg spędziliśmy u starszej schorowanej kobiety, którą nam polecono. Do Bukaresztu dotarliśmy o drugiej w nocy. W poniedziałek o godzinie 11 spotkaliśmy się z ambasadorem Markiem Szczygłem, któremu towarzyszyła żona pochodząca z Kielc. Wspólnie opracowaliśmy szczegóły akcji mającej na celu pomoc Joasi. Po spotkaniu udało nam się obejrzeć Pałac Parlamentu i ruszyliśmy w podróż 600 kilometrów do Belgradu. Tam rano w Ambasadzie Polskiej spotykaliśmy się z konsulem Grzegorzem Opalińskim. Pan konsul obiecał rozpropagować naszą akcję w Serbii. Prosił też o przekazanie pozdrowień marszałkowi Adamowi Jarubasowi, którego jak się okazało zna osobiście.
Kolejną noc w samochodzie spędziliśmy w Zagrzebiu, a rano pobiegliśmy na spotkanie z konsulem Januszem Taterą i grupą Polek mieszkających na stałe w Chorwacji. Panie z Polskiego Towarzystwa Kulturalnego "Mikołaj Kopernik" obiecały konkretne zajęcie się sprawą Joasi.
W Wiedniu spotkanie odbyło się w Polskiej Akademii Nauk, a otworzyła go Teresa Kopeć, prezes Wspólnoty Polskich Organizacji w Austrii Forum Polonii. Przy okazji konsul Tadeusz Oliwiński zaprosił nas na XXI Dni Polskie w Austrii, gdzie także będzie zbiórka dla Joanny. Z kolei w Bratysławie konsul Grzegorz Nowacki z wielkim przejęciem wysłuchał historii o Joannie, skierował nas do fundacji Liga Protiv Rakovine, największej organizacji na Słowacji zajmującej się osobami cierpiącymi na choroby onkologiczne. Tam również zostawiliśmy nasze przesłanie. Do Kielc nieco wykończeni, po spędzeniu 120 godzin w samochodzie dojechaliśmy przedwczoraj późną nocą.
- Cieszymy się bardzo z tego, że daliśmy radę i cel wyprawy został osiągnięty - podsumowuje prezes Tomasz Kosiński. - Wsparło nas wiele osób, choćby Krzysztof Misztal, właściciel kawiarni "Skarbiec", Świętokrzyski Urząd Marszałkowski, Zespół Doskonalenia Zawodowego, redakcja Echa Dnia i jesteśmy pewni, że nie zawiedliśmy. Gdy Joasia zdobędzie protezę będzie to największa radość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?