Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

13-latka z gminy Ćmielów zmarła. Była przewożona ze szpitala do szpitala

Anna Śledzińska, Paulina Baran
Rodzice Kariny, Lesia i Artur Bajor chcą odpowiedzi na pytanie, dlaczego ich córka nie została od razu poddana właściwemu leczeniu w szpitalu.
Rodzice Kariny, Lesia i Artur Bajor chcą odpowiedzi na pytanie, dlaczego ich córka nie została od razu poddana właściwemu leczeniu w szpitalu. Anna Śledzińska
Trzynastoletnia Karina Bajor z Wólki Wojnowskiej w gminie Ćmielów, zmarła w połowie stycznia w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Wcześniej, przez prawie tydzień przewożona była ze szpitala do szpitala, gdzie nikt nie potrafił jej pomóc. Teraz ostrowiecka prokuratura sprawdza, kto zawinił i czy dziewczynce można było uratować życie.

Ból głowy i nudności

- Zawieźliśmy dziecko z bólem głowy, odebraliśmy w trumnie - mówi Artur Bajor, ojciec Kariny. - Nikt nam już jej nie zwróci, ale chcemy wiedzieć, dlaczego tak się stało.

Dramat rozpoczął się 6 stycznia po południu. Wcześniej cała rodzina, razem z młodszą siostrą Kariny, była na sankach. Po powrocie nastolatka zaczęła uskarżać się na złe samopoczucie.

- Powiedziała, że bardzo boli ją głowa, miała mdłości, więc wezwaliśmy pogotowie. Trafiliśmy na izbę przyjęć ostrowieckiego szpitala. Był już wieczór, czekaliśmy prawie godzinę na lekarza - opowiadają rodzice dziewczynki. - Na oddziale dziecięcym, zamiast poczuć się lepiej, jej stan się pogarszał. Kilka razy wymiotowała.

Badania nic nie wykazały

Dyrektor szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim Józef Grabowski wyjaśnia, że w jego placówce dziecko przebywało 37 godzin.
- Przyjęliśmy dziewczynkę z rozpoznaniem nieżytu żołądkowo-jelitowego - mówi Józef Grabowski. - Nie miała żadnych innych objawów, wykonaliśmy wszystkie podstawowe badania, które nie dały odpowiedzi na pytanie, dlaczego stan dziecka się pogarsza. Dlatego postanowiliśmy przewieźć ją do dziecięcego szpitala w Kielcach.

W Kielcach nie przyjęli

W Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Kielcach odmówiono przyjęcia pacjentki, która już wtym czasie zaczęła przejawiać objawy psychozy.
- Majaczyła, krzyczała, nie było z nią kontaktu - mówi Artur Bajor. - Trwało to dziesięć minut, a potem przez dwie godziny był spokój.

Późniejsze badania wykazały, że dziecko miało bardzo wysoki poziom amoniaku we krwi. W ostrowieckim szpitalu tego nie sprawdzono, bowiem nie wykonuje się tam tak specjalistycznych badań.

Zamiast do Szpitala Dziecięcego, ostrowczanka trafiła na oddział psychitryczny szpitala w Morawicy.
- Przywiązano ją pasami do łóżka i nie pozwolono mi z nią zostać - mówi matka dziewczynki Lesia Bajor. - Następnego dnia rano była już nieprzytomna. Dopiero po wielu godzinach trafiła do szpitala dziecięcego.

- W szpitalu psychiatrycznym nie mamy możliwości wykrycia takich chorób - komentuje Jacek Musiał dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Psychiatrii w Morawicy.

Za późno na pomoc

Dlaczego potrzeba było kilku dni, by zdiagnozować chorobę? Włodzimierz Wielgus, dyrektor Szpitala Dziecięcego wyjaśnia, że lekarze z Ostrowca informowali, że pacjentka wykazuje objawy psychozy, dlatego skierowano ją do centrum psychiatrii. - Do nas pacjentka trafiła w nocy z 9 na 10 stycznia w stanie ogólnym ciężkim. Anestezjolog skontaktował się z neurologiem z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, podjęto decyzję o konieczności przewiezienia pacjentki do szpitala w Warszawie - mówi dyrektor Wielgus.
Tam nastolatka zmarła.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu OSTROWIECKIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie