Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

16-letnia Kamila: Bardzo bałam się śmierci. Teraz wierzę, że jeszcze będę mogła nacieszyć się życiem. Dzięki dawcy...

Iwona ROJEK
Rodzina cieszy się, że dawcą szpiku dla Kamili może być rodzony brat Paweł, wtedy są większe szanse na powodzenie zabiegu.
Rodzina cieszy się, że dawcą szpiku dla Kamili może być rodzony brat Paweł, wtedy są większe szanse na powodzenie zabiegu. A. Piekarski
Szesnastoletnią kielczankę Kamilę Turchan zaatakowała nagle ostra białaczka szpikowa. Cała rodzina boryka się z wieloma problemami finansowymi i osobistymi, ale teraz najważniejsze jest wygranie walki ze śmiertelną chorobą córki.

Kto chce pomóc...

Kto chce pomóc...

Wszyscy, którzy mogliby pomóc 16 letniej Kamili w pomyślnym przeżyciu przeszczepu są proszeni o wsparcie finansowe na konto: Bank PKO BP SA numer 25 10202629 0000 9602 0203 5731, właściciel Kamila Turchan, adres Kielce, ulica Kutnowska 18.

Ciężka choroba z reguły pojawia się całkiem niespodziewanie. Kamila razem z rodzicami i dwoma braćmi, w tym jednym niepełnosprawnym mieszka na osiedlu Ostra Górka w Kielcach. - Mimo różnych kłopotów, córka była taka jak inne dziewczynki w jej wieku, radosna, pogodna, nikt z nas nie podejrzewał, że w jej wnętrzu czai się jakaś choroba - opowiada mama. - Tylko zaraz po Nowym Roku zaczęła być jakaś senna, ale braliśmy to na karb zimowego zmęczenia.

Kamila, miła blondynka siedzi na kanapie i naraz mówi. - Pewnie myślicie, że te blond włosy są moimi naturalnymi, ale niestety zostałam całkiem łysa, a to jest peruka. Ja mam włosy ciemne, wpadające w rudy, ale zaraz po pierwszej chemii mi wypadły i bardzo to przeżyłam - mówi. - Mama przyniosła mi taką właśnie perukę, bo nie było dużego wyboru. Przymierzyłam trzy, ale ta mi najbardziej odpowiadała.

Dziewczynka dopowiada, że zanim dowiedziała się, że ma białaczkę upłynęło sporo czasu, bo nigdy by jej to do głowy nie przyszło, że może na coś takiego zachorować. - Teraz jak sobie przypominam, to faktycznie było tak, że po powrocie ze szkoły już w styczniu, robiłam się bardzo senna i kładłam się do łóżka, ale myślałam, że to z przemęczenia - wspomina. - Takie drzemki ucinałam sobie do marca, a potem pojawiła się gorączka i przeziębienie.

Mama włącza się do rozmowy, że to zmęczenie córki było takie dziwne, bo robiła różne plany, a propos spędzenia czasu z koleżankami, wyjścia tu i tam, ale to wszystko było w sferze zamierzeń, bo na nic nie miała siły, żeby to zrealizować. A ból gardła, który pojawił się u córki w marcu w ogóle nie przechodził. Dostała drugą serię antybiotyków, ale czuła się coraz gorzej. - W końcu pojechaliśmy kupić strój do bierzmowania i tam w sklepie zasłabłam i zaczęłam wymiotować - mówi Kamila. - Mama wezwała pogotowie, zawieziono mnie do szpitala dziecięcego i najpierw wspomniano, że mogę mieć anemię. Ale już następnego dnia przewieziono mnie na oddział hematologiczny ,zrobiono mi punkcję. Nikt jednak nie chciał mi powiedzieć co mi jest.

DO SZPITALA WEZWANO RODZICÓW

- Kiedy zadzwoniono do nas ze szpitala i poproszono, żebyśmy jak najszybciej przyszli z mężem poczułam lekki niepokój, ale nie miałam pojęcia, na co Kamila może być chora - mówi Jolanta Turchan. - A lekarz powiedział nam, że córka ma ostrą białaczkę szpikową i w przypadku, gdy nie zostanie znaleziony dawca ma małe szanse na przeżycie.

Jan Turchan, ojciec dziewczynki mówi, że pod nim od razu ugięły się nogi, zrobił się blady jak ściana. Mama dopowiada, że pomyślała sobie, że nie będzie umiała tego powiedzieć Kamili, bo ona się załamie, jest taka wrażliwa. - I ja rzeczywiście niczego przez pewien czas o sobie nie wiedziałam, aż pewnego dnia nie wytrzymałam i zapytałam lekarzy - co mi w końcu jest - włącza się do rozmowy Kamila, która przyjechała do domu tylko na kilka dni na przepustkę, przed kolejną chemioterapią. - Wtedy lekarz wreszcie powiedział mi, że mam białaczkę i czeka mnie wielomiesięczne leczenie. Faktycznie załamałam się, płakałam chyba ze trzy dni, bo nie wyobrażałam sobie tego, że nie wrócę do szkoły, kończyłam gimnazjum, nie pójdę do bierzmowania. Poza tym zaczęła mnie prześladować myśl, że musiałam zrobić coś złego w życiu, skoro spotkała mnie taka kara. Dopiero po kilku tygodniach pobytu na oddziale hematologii, jak zobaczyłam na oddziale chore dzieci trochę się uspokoiłam, bo uznałam, że one nie mogły być za nic ukarane. Zaczęłam wertować książki, jakie mogą być przyczyny tej choroby, ale niczego nie mogłam w nich znaleźć.

Kamila opowiada, że najgorsze były chemie, jak wypadły jej włosy, to nie chciała wyjść z łazienki. Myślała, że zwariuje, nie wytrzyma psychicznie. Płakała, bo to chyba dla każdego byłby szok. Od tamtej pory unika wszystkich koleżanek. - W moim wieku najbardziej liczy się wygląd i ja nie chcę, żeby koleżanki się ze mnie śmiały i mnie obgadywały - mówi ze smutkiem. - Dlatego do szpitala przychodzi do mnie tylko jedna koleżanka Kinga. W domu jeszcze nie była żadna. Wychowawczyni, Lucyna Nikodem też długo bała się do mnie zadzwonić, a teraz piszemy do siebie smsy, mamy stały kontakt, wiem, że trzyma za mnie kciuki.

Najlepszą wiadomością, jaką usłyszała w kwietniu rodzina Kamili była ta, że dawcą szpiku może być jej rodzony 17-letni brat Paweł. On sam też jest bardzo dumny z tego, że może pomóc siostrze, bo bardzo ją kocha. - Chociaż syn jest lekko opóźniony w rozwoju, chodził do szkoły integracyjnej, teraz wybiera się do kolejnej, dla osób upośledzonych, to ma bardzo dobre serce - chwali go mama. - Chciałby być kucharzem, ma do tego smykałkę i bardzo troszczy się o Kamilę.

Doktor Grażyna Karolczyk, ordynator oddziału hematologicznego Szpitala Dziecięcego w Kielcach potwierdza, że Kamila miała wielkie szczęście, że znalazła dawcę spokrewnionego, bo to daje jej o wiele lepsze rokowania, że przeszczep się przyjmie. - A co do przyczyn choroby, dlaczego ktoś choruje na białaczkę to do dziś niewiele wiadomo na ten temat - przyznaje ordynator. - Najwięcej przypadków białaczki pojawia się od 3 do 6 roku życia, a potem w wieku dojrzewania. Kamila faktycznie miała na początku gorsze rokowania, niekorzystne wszystkie parametry, ale teraz może wszystko dobrze się zakończyć.

PRZYGOTOWANIA

Do zabiegu w klinice w Lublinie ma dojść w sierpniu. Wcześniej musi wziąć jeszcze dwie chemie. Najgorzej jest w pierwsze dwa, trzy dni po chemioterapii, może dojść do wylewu, krwotoku, jest tak słaba, że wożą ja na wózku. - Ciężko mi sobie wyobrazić jak to wszystko będzie, biorąc pod uwagę nasze warunki mieszkaniowe i finansowe, ale zrobimy wszystko, żeby uratować córce życie - mówi jej mama Jolanta Turchan. - Dom jest niewykończony, mieszkają w nim trzy rodziny. Na samym dole mama, na piętrze siostra z dzieckiem, niedawno wyprowadziła się druga siostra z rodziną, a na samej górze, gdzie miała być suszarnia jesteśmy my. Pokoiki są maleńkie bez drzwi, sufity nisko, że można uderzyć się w głowę, a Kamila po przeszczepie musi być w sterylnych warunkach, można do niej zaglądać tylko w maskach, a ciężko będzie wyegzekwować to od brata Pawła, który nie rozumie pewnych rzeczy. Poza tym z naszej piątki pracuje tylko mąż, w hurtowni napojów i zarabia około 1600 złotych miesięcznie. Trudno nam się żyje, ale wprost nie mogę sobie wyobrazić tego, że po zabiegu będę musiała mieszkać przez trzy miesiące w hotelu, za który trzeba będzie zapłacić. Muszę coś jeść, czymś dojeżdżać. Kamila będzie musiała mieć codziennie nową piżamę i szczoteczkę do zębów, odpowiednie jedzenie po powrocie do domu, a to wszystko kosztuje. Pół roku trzeba będzie na wszystko uważać, chronić ją przed wirusami. Dlatego prosimy wszystkich ludzi wrażliwych na nieszczęście o pomoc.

Dziś Kamila prowadzi zupełnie inne życie niż przed chorobą. Schudła ponad 12 kilo, jest słaba. W domu stoją duże torby, bo wciąż wędrują miedzy szpitalem i mieszkaniem. - A ja nawet jak przychodzę na przepustki, to nigdzie się nie ruszam, siedzę wciśnięta w kanapę - opowiada. - Mam zalecone, żeby unikać sklepów, kościołów, miejsc, gdzie jest dużo ludzi, bo to dla mnie niebezpieczne - wylicza. - Liczę już tylko dni do przeszczepu. Udało mi się skończyć gimnazjum, nauczyciele przychodzili do szpitala, złożyłam dokumenty do liceum imienia Piłsudskiego i mam z nadzieję, że nie stracę najbliższego roku nauki. Na początku bardzo bałam się śmierci, ale teraz wierzę, że jeszcze będę mogła nacieszyć się życiem. Bo to, że tak szybko znalazł się dawca chyba coś oznacza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie