Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

... a pan bełkotał

Adam LIGIECKI
Maturzyści ze "Skłodowskiej" (od lewej): Patrycja Chuchmacz, Marcin Luty i Katarzyna Mydłowiecka - piątkowy egzamin z języka angielskiego zaliczyli w szampańskich nastrojach.
Maturzyści ze "Skłodowskiej" (od lewej): Patrycja Chuchmacz, Marcin Luty i Katarzyna Mydłowiecka - piątkowy egzamin z języka angielskiego zaliczyli w szampańskich nastrojach. A. Ligiecki

Zmęczeni i głodni, jak żartują, ale w świetnych nastrojach opuszczali szkołę maturzyści kazimierskiego Liceum Ogólnokształcącego imienia Marii Curie-Skłodowskiej po piątkowym egzaminie pisemnym z języka angielskiego. Mimo iż musieli stawić czoła trudnym zadaniom - choćby "wybrać się" na zakupy w Londynie, błysnąć wiedzą z branży hotelarskiej czy cierpliwie wysłuchiwać pana, który... bełkotał. - Nowa matura jest w porządku. To w miarę obiektywny sprawdzian wiedzy. A poza tym... nie musimy już zdawać matematyki! - przyznali z promiennym uśmiechem.

W "Świętokrzyskiej Superszkole 2004" do matury przystąpiło 165 osób. W kwietniu zdawali egzaminy ustne, 5 maja pierwszy pisemny, z polskiego. Dzień później - drugi język. Przytłaczająca większość, bo grubo ponad 80 procent wybrała angielski (nieliczni zdecydowali się na niemiecki oraz rosyjski).

Angielska flegma... i "bum!"

Egzamin składał się z trzech części. Pierwsza - "listening" (słuchanie) - trwała dwa razy po 20 minut. Maturzystom zostały odtworzone z płyty dwa monologi. Najpierw głos damski mówił o zakupach w sklepach Londynu, później mężczyzna rozprawiał po angielsku o pogodzie.

- W sumie było całkiem fajnie, choć pan.... po prostu bełkotał. Mówił z typowo angielską flegmą, na dodatek sepleniąc. Koszmar, chwilami trudno było go zrozumieć! - żartowała po zakończeniu egzaminu Katarzyna Mydłowiecka z klasy IIIb. - Do tego sygnałem rozdzielającym poszczególne sekwencje było głośne "bum!". Jakby ktoś uderzył z całej siły w klawisze fortepianu. Naprawdę można się było wystraszyć! - potwierdzili, puszczając perskie oko, Patrycja Chuchmacz i Marcin Luty, także z IIIb.

Językowe kreacje

Na szczęście kolejne dwie części egzaminu oszczędziły już licealistom takich "niespodzianek". Zadania polegały głównie na zrozumieniu języka, wykazaniu się samodzielnością, umiejętnością kreacji. Należało więc między innymi błysnąć wiedzą z branży hotelarskiej i przyporządkować osiem zdań do czterech londyńskich hoteli. Maturzyści musieli też zorganizować dzień pozostawionemu w domu koledze z zagranicy, napisać list formalny z prośbą o przyjęcie na markową wyższą uczelnię. Były elementy edukacyjne, testy polegające na wskazaniu odpowiedzi: "tak" lub "nie" ("prawda" czy "fałsz"). Całość trwała 120 minut, lecz sporo osób wyszło z sali przed upływem regulaminowego czasu.

- W sumie był to dosyć łatwy egzamin. Niektóre zadania nawet banalne - stwierdzili chórem Kasia, Patrycja i Marcin. - Chyba naprawdę jesteśmy tacy dobrzy! (śmiech). Ale mówiąc serio, to duża w tym zasługa naszej wychowawczyni. Pani profesor Barbara Litwiniuk zadbała, by cała klasa solidnie była przygotowana do matury.

Proboszcz w komisji

Licealiści mogli też liczyć na... duchowe wsparcie. W jednej z komisji zasiadał - lubiany przez młodzież - katecheta, ksiądz proboszcz Marian Jakubowski. Ponadto ci, którzy zdawali język polski w sali gimnastycznej, otrzymali przed egzaminem okolicznościowe błogosławieństwo.

Zresztą "boska pomoc" podczas pisemnej próby z polskiego okazała się bardzo potrzebna. Maturzyści mieli do wyboru dwa tematy: obraz Polaków z XVII wieku na podstawie podanych fragmentów "Potopu" oraz porównanie postaw bohaterów romantycznych dzieł Słowackiego i Krasińskiego. Czyli coś, czego... akurat się nie spodziewali.

- Faktycznie, bardzo nas zaskoczyły. Zwłaszcza że podobne tematy były wcześniej, na maturze próbnej, i jak się wydawało, nie mogą się powtórzyć! Ja obstawiałem na pewniaka "Wesele" i "Pana Tadeusza". I... nic! Mimo iż nauczyłem się nawet supercytatu - zwierzył się nam niepocieszony Marcin, recytując z pamięci budzący podziw długością fragment o tym, "co komu w duszy gra".

Bez kasztanów i maskotek

Tegoroczni trzecioklasiści byli pierwszymi w 60-letniej historii kazimierskiego "ogólniaka", którzy zdawali nową maturę. Zaczynali bez kwitnących kasztanów za oknem, a także - jak stanowią surowe przepisy ministerialne - bez maskotek i drugiego śniadania na stołach.

- Kasztany, maskotki... Powiedzmy, że można jakoś to przeżyć. Ale bez drugiego śniadania? Och nie, było strasznie. Wychodziliśmy z egzaminu strasznie głodni i zmęczeni! - śmiała się Kasia.

- Mimo wszystko nowa matura jest w porządku. To w miarę obiektywny sprawdzian wiedzy. No i najważniejsze, że teraz nie musimy już zdawać matematyki! - przyznała zgodnie cała trójka.

"Oczko" ponad normę

Matura w "Skłodowskiej" powoli zbliża się do końca. Każdy ze zdających musi zaliczyć trzy przedmioty pisemne, choć można też więcej. Kasia, Patrycja i Marcin, którzy wybierają się na renomowane uczelnie, zdecydowali się na cztery egzaminy - "oczko" ponad normę. Już w czwartek zdawać będą historię, a 19 maja czeka ich egzamin z wiedzy o społeczeństwie. Nowe matury zakończą się 31 maja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie