Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w parafii Mnichów. Poznaj tajemnicę sobotniej nocy (WIDEO)

Dorota Pietrus
W nocy z soboty 23 czerwca na niedzielę 24 czerwca doszło do bójki między księżmi na plebanii parafii w Mnichowie w powiecie jędrzejowskim. To uruchomiło lawinę zdarzeń, o których mówi cała Polska. W niedzielę 24 czerwca proboszcza wygnano z parafii. Kilka dni później zwołał on konferencję, na której zaatakował kurię diecezjalną. Oto jak doszło do jednej z największych afer w kieleckim kościele.

Mocno poobijany wikary pojawił się w niedzielę, 24 czerwca, rano w kościele w Mnichowie w powiecie jędrzejowskim, żeby odprawić mszę świętą. Ludzie, którzy byli na miejscu mówili, że to nie pierwszy raz, ale tym razem widok był naprawdę straszny. Podejrzewali o to proboszcza, twierdzili, że w ich obecności wyzywał wikarego.

ZOBACZ TAKŻE:

Akcja parafian

Po popołudniowym nabożeństwie parafianie nie rozeszli się do domów, ale zgromadzili się przed plebanią.

- Domagamy się, by ksiądz proboszcz opuścił parafię jeszcze dzisiaj i oddał pieniądze w wysokości 3700 złotych, które zebrał na bierzmowanie. Ma się ono odbyć w środę - mówili zbulwersowani parafianie, którzy zgromadzili się w niedzielę przed plebanią. - Tolerowaliśmy wiele rzeczy, ale teraz miarka się już przebrała - mówili.

Chodziło o rzekome pobicie wikarego przez proboszcza tutejszej parafii. Sprawą zajęli się sami mieszkańcy. - Byliśmy w niedzielę rano na mszy i widok był naprawdę straszny. Wikariusz miał podbite oczy i był cały podrapany. Zresztą to już nie pierwszy raz. Zaraz po tegorocznej Pierwszej Komunii Świętej proboszcz przy dzieciach i rodzicach wyzywał wikarego od głupków i mówił, że zależy mu tylko na pieniądzach. Miarka się przebrała. Nie możemy już na to patrzeć - relacjonowali oburzeni sytuacją mie-szkańcy.

Na miejscu była policja, ale stróże prawa o całej sprawie wypowiadali się delikatnie. - Mogę jedynie powiedzieć, że około godziny 13 w niedzielę wpłynął do nas sygnał, iż w pod-jędrzejowskiej miejscowości doszło do sporu między dwoma mężczyznami. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, 30-latek, który według osoby zgłaszającej miał być pokrzywdzonym, potwierdził, iż doszło do konfliktu ze starszym mężczyzną. Zadeklarował jednak, że nie chce zgłaszać nam sprawy. Ma do tego prawo - przekazywała st. sierż. Katarzyna Pierzchała z Komendy Powiatowej Policji w Jędrzejowie.

- Ksiądz wikariusz to bardzo pogodny człowiek, który świetnie dogaduje się z młodzieżą. To prawdziwy ksiądz z powołania. U nas nie miał jednak łatwo. Proboszcz przyjeżdża tu tylko na msze święte, a tak to mieszka w Kielcach. Wikary na plebanii był sam. Zimą zdarzało się, że nocował w samochodzie, bo proboszcz zabraniał mu napalić w piecu - opowiadali mieszkańcy Mnichowa.

Mszę w niedzielę o godzinie 15 odprawili księża z kościoła pod wezwaniem Świętej Trójcy w Jędrzejowie. Po nabożeństwie poszli porozmawiać z proboszczem i wikariuszem w roli negocjatorów, księży z innych parafii.

Początkowo ustalono, że proboszcz wyprowadzi się w poniedziałek, ale ludzie nie przystali na tę propozycję i czekali, aż opuści plebanię jeszcze w niedzielę. Tak też się stało. Najpierw oddał pieniądze na bierzmowanie rodzicom, a potem spakował rzeczy i przy głośnych okrzykach tłumu ludzi wyszedł z plebanii. Miał przy sobie teczkę, na ręku trzymał swojego ulubionego pieska, maltańczyka. Wsiadł do swojego volvo i odjechał kilka minut po godzinie 17.

Wikariusz został w Mnichowie, a księża z Jędrzejowa obiecali, że się nim zaopiekują.

Co się stało nocą?

Przez całą niedzielę i poniedziałek pojawiło się w sprawie rzekomego pobicia wiele nowych faktów. Nieoficjalnie udało się nam ustalić, że do awantury, a potem bójki doszło na plebanii w Mnichowie w sobotę około godziny 23. Obaj księża, proboszcz i wikary, wyszli z niej mocno poturbowani. Świadkami tego zdarzenia były podobno dwie kobiety, które miały rozdzielać księży, a potem na prośbę jednego z nich relacjonować przebieg zdarzeń przed biskupem.

Spotkania

Po niedzielnej awanturze w kościele parafialnym w Mni-chowie w powiecie jędrze-jowskim i wyjeździe proboszcza, w poniedziałek panowała tam cisza. Na plebanii nie było też wikarego, choć miał tam pozostać. W efekcie każdy, kto chciał załatwić swoją sprawę w kancelarii, zwyczajnie pocałował klamkę.

W poniedziałek, gdy emocje nieco opadły, a mieszkańcy osiągnęli zamierzony cel, nie chcieli już komentować zaistniałej sytuacji. - Sprawa jest już zamknięta. Osiągnęliśmy zamierzony cel, czyli opuszczenie przez proboszcza naszej parafii i na tym koniec. Nie chcemy rozpamiętywać całego zajścia - mówiła w poniedziałek jedna z głównych przedstawicielek mieszkańców.

Podobnie jak w niedzielę, również w poniedziałek w trakcie rozmów z mieszkańcami potwierdzały się zarzuty wobec proboszcza. - Wikariusz to prawdziwy ksiądz z powołania. Proboszcz przyjeżdżał tu tylko na msze święte, a tak to mieszka w Kielcach. Wikary na plebanii był sam. Zimą zdarzało się, że nocował w samochodzie, bo proboszcz zabraniał mu napalić w piecu - opowiadali mieszkańcy. - Jakieś pół roku temu przestałam chodzić do kościoła przez księdza proboszcza. Tylko mówił o pieniądzach i ogólnie zniechęcał do siebie - relacjonowała w poniedziałek Karolina.

W poniedziałek ksiądz Mirosław Cisowski, rzecznik prasowy kieleckiej kurii informował: - Biskup zamierza zabrać księdza proboszcza z tej parafii i przenieść w inne miejsce. Jeszcze z nim nie rozmawiał. Myślę, że we wtorek dojdzie do spotkania. Tymczasowo parafią będzie zarządzał pracujący tam wikariusz. Jest to dla nas przykre zdarzenie, ponieważ rzuca cień na nasze środowisko, na Kościół.

We wtorek doszło do spotkania proboszcza z biskupem. Jego efekt był... piorunujący. Proboszcz w tajemnicy przed kurią zwołał na środę konferencję prasową.

ZOBACZ TAKŻE:
Konferencja proboszcza wygnanego z Mnichowa. Mocne słowa i atak

Słowa, które wstrząsnęły

W środę o godzinie 10 proboszcz, ksiądz Grzegorz Kaliszewski, w tajemnicy przed kurią zwołał konferencję prasową w hotelu Binkowski w Kielcach. Padły bardzo mocne słowa.

- Dziękuję za przybycie na to spotkanie - zaczął konferencję ksiądz Grzegorz Kaliszewski. - Zdecydowałem się na nie dlatego, że sprawa dotyczy mojej osoby, ale także wspólnoty, której jestem proboszczem. Ze względu na dobro mojego lokalnego kościoła, jestem zobowiązany do zabrania głosu. Sprawa jest poważna. Dotyczy dwóch problemów, związanych z czynami wikariusza - księdza Dariusza. Pierwszy czyn to pobicie mnie, a drugi, to sposób zachowania po tym pobiciu. Sprawa miała przebieg zupełnie odmienny niż zaprezentował to ksiądz wikariusz. Źródłem informacji, która funkcjonuje w mediach, jest rzeczywistość wykreowana przez księdza Dariusza, który posłużył się niektórymi moimi parafianami. Na własnej osobie doświadczyłem dwóch czynów - przemocy fizycznej i przemocy związanej z oszczerstwem. A ja zawsze walczyłem o prawdę, kiedy byłem sekretarzem biskupa Ryczana, kiedy byłem rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach, kiedy byłem proboszczem. Być może ta prawda stała się przyczyną tego oszczerstwa. Prawdziwe okoliczności zdarzenia z 23 czerwca będą wyjaśniać uprawnione organy powołane do ustalenia sprawcy i wyciągnięcia odpowiedzialności karnej - tłumaczył ksiądz proboszcz Grzegorz Kaliszewski. Dodał, że złożył zawiadomienie do prokuratury w Jędrzejowie o możliwości popełnienia przestępstwa (chodzi o pobicie i pogróżki słowne).

Ksiądz Grzegorz Kaliszewski przedstawił swoją wersję zdarzeń, które miały miejsce w parafii w Mnichowie około godziny 23 w sobotę, 23 czerwca, oraz w niedzielę, 24 czerwca. Towarzyszył mu adwokat Michał Klimczak. Ksiądz wystąpił z mocno podbitym okiem.

- To ksiądz wikariusz zaczął mnie bić. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie odciągnęli go ode mnie ludzie - świadkowie zdarzenia. Pojechałem do Kielc, na Szpitalny Oddział Ratunkowy, gdzie udzielono mi pomocy. Było to gdzieś godzinę po zdarzeniu. Nigdy nie uderzyłem księdza Dariusza, nie podniosłem na niego ręki. Niech sobie państwo wyobrażą, kiedy swój wizerunek wykreował ksiądz Dariusz - 12 godzin po zdarzeniu. Później wyszedł do ludzi i powiedział, że ksiądz proboszcz go pobił. 12 godzin po zdarzeniu - mówił proboszcz.

Dalej proboszcz zrelacjonował przebieg zdarzeń podczas feralnej soboty i niedzieli.

- Byliśmy razem na porannej mszy o godzinie 8. Wtedy wikary miał tylko ledwie widoczne rysy na twarzy. Organiście powiedział, że przewrócił się na rowerze. Jak go zobaczyłem o 12, to go nie poznałem. Zdziwiłem się, co to przyszedł za człowiek. Przyszli ludzie i zapytali się, co się stało. Wyszedł do nich ksiądz Dariusz. Ci ludzie wezwali policję i rozpętała się cała awantura. W ten sposób powstała plotka, oszczerstwo, że pobił ksiądz proboszcz. Jak się miałem w tej sytuacji bronić? Zająłem się leczeniem. Też miałem obrażenia. Mam tutaj zdjęcia, mogę pokazać. Nie dotknąłem księdza wikarego - ja mam świadków, że go nie dotknąłem. W jaki sposób miałem go pobić - przecież ksiądz Darek jest ode mnie dwa razy większy. W sobotę, 23 czerwca, ktoś mnie uratował, ale być może kiedyś nie będzie takiego człowieka, który pomoże. Mam świadków tego zdarzenia - mówił proboszcz.

Dodawał: - Ksiądz Dariusz był moim wychowankiem. Studiował w seminarium, kiedy ja byłem jego rektorem. Niesamowite! Wychowanek pobił rektora. To niewyobrażalne! My pochodziliśmy z jednej parafii (z Łopuszna), to ja zaproponowałem, żeby ksiądz Darek pracował razem ze mną - mówił. Po konferencji ksiądz proboszcz dodał także, że ksiądz Dariusz był u niego na dwumiesięcznej praktyce w parafii w Smardzowicach. Znają się więc bardzo dobrze.

Dalej ksiądz Grzegorz Kaliszewski przedstawił dość sensacyjne przyczyny konfliktu. Wskazał, że ktoś robi wszystko, by go zniszczyć, a kuria nie reagowała na jego prośby w sprawie wikarego.

- Odkąd ksiądz Darek przyszedł na parafię w Mnichowie, zbierał dokumenty, zanosił do kurii i dyskredytował moją osobę. Dowiedziałem się, że przekazywał pewne nieprawdziwe informacje. Że jestem złodziejem i inne brzydkie rzeczy. Manipulowano ludźmi w parafii - przedstawiał swoją wersję proboszcz.

- Zachowanie wikarego było niepoprawne, często nieracjonalne, miałem wrażenie, że potrzebna jest mu pomoc. Od kilku miesięcy informowałem o tym kurię. Niestety, nikt nie reagował. Może gdyby ktoś w kurii odkrył problem, jaki dotyka księdza Dariusza, nie byłoby takiej sytuacji - dodawał.

Ksiądz Kaliszewski zapytany, w czyim interesie było występowanie przeciwko niemu, odpowiedział: - Byłem sekretarzem księdza biskupa Kazimierza Ryczana, rektorem seminarium. Wiem wiele o wielu księżach, może oni się obawiają czegoś z mojej strony? Niepokoi mnie to od czasu, kiedy podano, że odszedłem z funkcji rektora z przyczyn osobistych. To nieprawda! Odszedłem z powodu solidarności z księdzem biskupem, który też odchodził. Chciałem, by nowy biskup mógł sam wybrać rektora.

- Ksiądz Dariusz pochodzi z mojej parafii rodzinnej. Znam go od lat i mam prawo przypuszczać, że w tej sprawie ktoś nim kierował. Jego zachowania były niewytłumaczalne. Gdzieś leży ich źródło. Ksiądz Dariusz wykreował nieprawdę, to skłoniło mnie do tego, by działać. Chcę, by sprawą zajęły się odpowiednie organy. Zdecydowałem się wystąpić na tej konferencji, bo jestem osobą publiczną, nie mogę sobie pozwolić, by tylko jedna strona mówiła. Jestem księdzem, ale jestem też człowiekiem, mam swoją godność, przyszedł czas, by ta godność powróciła.

- Nie widzę żadnych podstaw do tego, żebym nie był tam proboszczem. Jestem tam niecałe półtora roku proboszczem, w parafii dokonało się wiele dobrego. Ja tam nie mam wrogów. Nie mam pretensji do ludzi, bo być może podobnie bym się zachował w takiej sytuacji.

- Jestem cały czas proboszczem, nie mam dekretu odwołującego. Ale też obawiam się o swoje bezpieczeństwo. W środę na bierzmowaniu nie będę - mam zwolnienie lekarskie i mam prawo leczyć się poza parafią. Mam prawo być chory - mówił.

- Wybaczyłem księdzu Dariuszowi. Nie mam pretensji do biskupa, ale ubolewam, że o pewnych sytuacjach nie dowiadywałem się z kurii, tylko od innych osób. Mam żal do osób, które tak prowadziły i prowadzą księdza Dariusza. Mam do nich prośbę - niech się zastanowią i mu pomogą. Ja sam prosiłem, by ksiądz Dariusz przyszedł do mojej parafii. To, co się z nim stało, to dla mnie też porażka. Księdzu Dariuszowi potrzebna jest pomoc. Modlę się o to, by ją otrzymał.

Bierzmowanie

W atmosferze skandalu i wzajemnych oskarżeń księży w środę, 27 czerwca, w Mni-chowie odbyło się bierzmowanie młodzieży. Sakramentu udzielił biskup ordynariusz diecezji kieleckiej, Jan Piotrowski. Cała uroczystość przebiegła spokojnie. Ani młodzież, ani biskup nie chcieli komentować niedzielnej sytuacji z proboszczem i wikarym w rolach głównych. Biskupowi Piotrowskiemu towarzyszyło w Mni-chowie kilku księży. Nie było wśród nich wikariusza. Był na terenie parafii, ale nie uczestniczył w mszy. Nie odbiera telefonów, nie chce też rozmawiać o tym, co wydarzyło się w sobotnią noc na plebanii.

ZOBACZ TEŻ: Bierzmowanie w Mnichowie

Problemy proboszcza

Ksiądz doktor Grzegorz Kali-szewski był proboszczem w Mnichowie tylko rok. W tym czasie nie brakowało sporów z parafianami. Sytuacja była niemal identyczna jak ta, która miała miejsce w poprzedniej parafii Smardzowice, z której trafił do Mnichowa. Tam także mieszkańcy próbowali się go pozbyć. Początkowo bezskutecznie, bo jak mówią - ksiądz miał dobre układy w kurii i żadne skargi wysyłane przez parafian nie pomagały. Dopiero po jakimś czasie księdzu kazano odejść na inną parafię. - Głównie chodziło o pieniądze, bo proboszcz ewidentnie je zabierał dla siebie. Robił niby coś przy parafii, ale brał od nas znacznie więcej, niż to było konieczne. Gdy ten ksiądz przyszedł do nas jako nowy proboszcz, to kazał nam od nowa płacić za miejsce na cmentarzu, nawet jak mieliśmy wykupione, bo nie miał na to żadnego kwitka. Gdy powiedziałam mu, że nie zapłacimy więcej, a odkopywać ciała też nie będziemy, to stwierdził, żeby zapłacić chociaż co łaska. W końcu wszyscy zaczęli mówić na niego „Skarbonka”- opowiedziała osoba z parafii Smardzewice, gdy dowiedziała się o sytuacji w Mnichowie.

Co dalej?

Proboszcz z Mnichowa jest dobrze znany w środowisku, bo wcześniej, za poprzedniego biskupa ordynariusza, zajmował bardzo ważne stanowiska w kościelnej hierarchii - był jego sekretarzem, a potem rektorem seminarium, jednym z najmłodszych w historii polskiego Kościoła.

Jakie będą jego dalsze losy? - Biskup zamierza zabrać księdza proboszcza z tej parafii i przenieść w inne miejsce - powiedział ksiądz Mirosław Cisowski, rzecznik prasowy kieleckiej kurii. - Ubolewamy, że w Mnichowie doszło do gorszącej sytuacji między księżmi. Ksiądz biskup będzie dążył do rozwiązania tej sytuacji wszelkimi możliwymi środkami, które są przewidziane w prawie kanonicznym - dodawał.

POLECAMY RÓWNIEŻ:




Piękne WAGS podczas world cup 2018 w Rosji [zdjęcia]





Wiemy jakim jesteś typem gościa weselnego! QUIZ






Zakazane pamiątki z wakacji - tego nie przywieziecie do domu!




TOP 18 zasad postępowania w czasie burzy





To jedne z najdłuższych wakacji! Zobacz wakacyjne memy!




Jesteś świeżo upieczonym kierowcą? Tych błędów się wystrzegaj



Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie