Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agata Paź z Kielc wygrała "Love Island. Wyspa Miłości". Jak zmieniło się jej życie?

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Jak bardzo zmieniło się życie Agaty po wygranej w "Love Island. Wyspa Miłości".
Jak bardzo zmieniło się życie Agaty po wygranej w "Love Island. Wyspa Miłości". Archiwum prywatne/Love Island
29-letnia Agata Paź z Kielc miażdżącą liczbą głosów wygrała siódmą edycję popularnego programu „Love Island. Wyspa Miłości”. Piękna dziewczyna znalazła tam miłość – Huberta, z którym planuje wspólną przyszłość. To zdecydowanie ulubieńcy widzów. Nam Agata zdradziła, co zrobi z wygranymi pieniędzmi, wspominała o najtrudniejszych chwilach w show oraz reakcji najbliższych.

Skąd w ogólne decyzja o wzięciu udziału w programie?

Decyzja o wzięciu udziału w programie wyszła bardzo spontanicznie i na ostatnia chwile. Kilka osób mnie na to namawiało, jednak z początku nie byłam do tego przekonana. To wsparcie mojej mamy popchnęło mnie do podjęcia takiej decyzji - myślę, że jednej z lepszych w moim życiu. Nie miałam nic do stracenia, jedynie do zyskania.

Czy w którymkolwiek momencie programu myślałaś, że masz szanse na wygraną?

Każda para finałowa tworzy mocną relacje i do końca byłam myśli, że to loteria. Nie mieliśmy kontaktu ze światem zewnętrznym, żadne przecieki do nas nie docierały, więc nie mieliśmy pojęcia, jak jesteśmy z Hubertem pozytywnie odbierani przez widzów. Do ostatniej chwili byłam utwierdzona, że każdy ma szanse na wygraną po równo. Finał więc był mocnym zaskoczeniem, a dysproporcja głosów między nami a pozostałymi uczestnikami zrobiła na nas ogromne wrażenie.

Miło było czytać później te wszystkie wspierające komentarze od widzów?

Bardzo. Zwłaszcza, że taki wynik był pierwszy raz w historii programu. Tyle osób odbiera nas pozytywnie, a był tym większy szok, że przez tygodnie byliśmy zupełnie odcięci.

Czy był moment w programie, który mogłabyś określić jako ten najtrudniejszy?

Hmm… Najtrudniejszy moment… Tak, miałam moment, ze chciałam dobrowolnie odejść z programu. Było to po powrocie z Casa Nowa i milionie nieudanych prób zawalczenia o Huberta. To był moment, kiedy straciłam już nadzieje. Nie miałam już nawet ochoty poznawać nowych uczestników, a Hubertowi wtedy powiedziałam, że i tak odezwę się do niego po wyjściu z programu w realnym życiu i podejmę próbę milion pierwszą (śmiech). Zrobiło to na nim ogromne wrażenie i przy najbliższym parowaniu był nasz wielki powrót. Dotrwaliśmy do końca i na dodatek wygraliśmy.

Gdy nie byliście w parze z Hubertem, a ty tak mocno o niego zabiegałaś, to widzowie już wtedy mocno kibicowali i pisali, że jest między wami ogromna chemia.

Tak, zdecydowanie. Nasza para to jest troszkę takie „love story” tego programu. I ja, i Hubert byliśmy tu od pierwszego odcinka. Dopiero niedawno zaczęłam je przeglądać już tak na chłodno, zobaczyłam jak to wyglądało i sama byłam w tym napięciu. Śmiałam się: „Boże, Hubert odpuść już” (śmiech). Rzeczywiście cały czas żałowałam tego swojego wybryku i dawałam Hubertowi sygnały, że chcę do niego wrócić. Z drugiej strony te problemy pozwoliły nam zbudować tak silną relację, fundament do tworzenia czegoś więcej. Wspólnie stwierdziliśmy, że było nam to w sumie chyba potrzebne. Mogliśmy docenić się nawzajem i lepiej poznać. Sam Hubert powiedział, że jestem bardzo odważną kobietą i że ta moja walka do samego końca zrobiła na nim duże wrażenie.

Pokazałaś mu, jak bardzo ci zależy.

Tak, a nigdy tego wcześniej nie robiłam. Zawsze byłam dziewczyną, za którą to chłopaki biegały. Tutaj wyszłam ze swojej strefy komfortu i jak widać było warto.

Dało się odczuć podczas oglądania programu, że Hubert był nieco odseparowany od innych chłopaków, którzy byli w finale. Ty też to zauważałaś?

Hubert przyjaźnił się z innymi chłopakami, którzy byli we wcześniejszych odcinkach programu i po drodze odpali. Wiadomo, że nie z każdym zbuduje się fajną relację. Jedne osoby bardziej się lubi i czuje się z nimi takie „flow”, a inne mniej. Ale to też nie było tak, że się z kimś jakoś bardzo nie dogadywaliśmy lub robiliśmy sobie nawzajem pod górkę. Jak z kimś się nie złapało większego kontaktu to nie wchodziło się sobie w drogę po prostu.

Takim mocnym momentem programu było to, gdy w końcu Hubert wybrał cię na „przeparowaniu”. Czułaś, że to będziesz ty?

Cała Polska na to czekała (śmiech). 100-procentowej pewności nie miałam, ale troszkę przeczuwałam. Za nami było już wtedy wiele rozmów. Chyba takim przełomowym momentem była nasza rozmowa dzień wcześniej. On powiedział, że potrzebuje czasu, a ja odpowiedziałam, że nie wiem czy jutro jeszcze tu będę. Wtedy myślałam, że odpadnę albo sama odejdę.

W kilku odcinkach byliście podzieleni na dwie wille – dziewczyny osobno i chłopaki osobno. Do chłopaków weszły nowe uczestniczki. Co prawda byłaś wtedy w parze z Mateuszem, ale chyba to o Huberta byłaś zazdrosna?

Troszkę tak. Cały czas, będąc nawet w prze z Mateuszem, starałam się o Huberta i mówiłam o tym otwarcie. Nawet jak Beata (wtedy partnerka Huberta) była zła, to ja podkreślała, że od początku jestem nim zainteresowana.

Udało się wygrać główną nagrodę. Macie co do niej już jakieś plany?

Dzielimy się nią po połowie, jednak wydatki są na wspólne cele. Planujemy podróżować, marzy nam się zwiedzić całe Włochy. Stawiamy więc na inwestowanie we wspomnienia, bo rzeczy materialne dziś są, a jutro może ich nie być. To, co wspólnie przeżyjemy, nikt nigdy nam nie zabierze.

W Warszawie masz swój własny salon beauty. Zamierzasz nadal go prowadzić?

Oczywiście. Klientki były przerażone, obawiały się, że już nie wrócę. Ale spokojnie, wracam do pracy. Trzeba mieć za co żyć (śmiech).

Ale obserwujących na Instagramie jest coraz więcej, więc pewnie i w tym kierunku twoja kariera się rozwinie.

Rzeczywiście, pojawiają się już jakieś oferty współpracy, ale na razie podchodzę do tego na chłodno. Teraz chcę spędzić czas z rodziną, tu w Kielcach, ale też ze znajomymi i oczywiście z Hubertem. Dopiero później zastanowię się, jak wykorzystać tę szansę.

Ale życie po programie zmieniło się?

Jeszcze do mnie to nie dociera, ale moje życie zmieniło się o 180 stopni. Wiodłam do tej pory spokojne życie, jako osoba totalnie niemedialna i incognito. Rozpoznawalność póki co mnie onieśmiela. Do tego warto zaznaczyć, ze udział w programie dał mi wiele dobrego w samorozwoju- przepracowałam swoje słabości, wyszłam ze strefy komfortu, nauczyłam się mówić o uczuciach.

No właśnie. Jakie były reakcje znajomych i rodziny, gdy już wróciłaś po finale?

Bardzo pozytywne. Oni czytali też wszystkie komentarze, więc się spodziewali, że wygramy. Huberta pokochali. Zresztą, jak babcia zaakceptowała kryjówkę i powiedziała, że wszystko było w granicach rozsądku to znaczy, że jest ok. Jestem spokojna (śmiech).

Planujecie z Hubertem wspólne mieszkanie? Czy jeszcze o tym nie myślicie?

Planujemy. Na razie chcemy wspólnie podróżować i dajemy sobie czas do mniej więcej września, żeby już podjąć decyzję, w którym kierunku idziemy. Chyba będzie to ta Warszawa, zwłaszcza, że Hubert mieszkał tu już wcześniej przez kilka lat. Ale tak naprawdę niczego nie wykluczam. Już raz przeprowadziłam się dla miłości, więc dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Jak ktoś jest warty zmiany naszego życia, to można wszystko. A Hubert jest.

Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie