Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Albania. Z Tirany do Berat. Albańska podróż (zdjęcia)

Aleksander Piekarski
Słynna tirańska piramida
Słynna tirańska piramida Aleksander Piekarski
Na wycieczkę po północnej Albanii wyruszamy z trzygwiazdkowego, niedużego hotelu Skampa w Golem na południe od Durres. Takich w okolicy jest najwięcej. Ładna architektura, jak łatwo poznać, nowego obiektu i niewysokie ceny (15 euro za dobę w 2-osobowym pokoju), przyjemny basen obok hotelu oraz bliskość morza zachęcają do traktowania go jako miejsca wypoczynku i bazy wypadowej w głąb kraju.
Wakacje w Albanii

Wakacje w Albanii

Hotel jest jeszcze rozbudowywany, ale już przyjmuje gości, co jest tu normalne. Nam trafia się pokój jeden z najnowszych, bo jeszcze siermiężnie, raczej tymczasowo urządzony meblami chyba z epoki Hodży. Nieregulowany prysznic w łazience tryska raz gorącą, raz zimną wodą nie do brodzika, lecz na muszlę klozetową. Brakuje wieszaków. Jest jednak lodówka i śnieżący telewizor. W sumie da się mieszkać, tym bardziej, że miejscowa kuchnia świetnie i niedrogo gotuje, a atmosfera sympatyczna.

Kierujemy się w stronę stolicy. Dojeżdżamy do niej wygodnie dwujezdniową drogą. Kłopoty zaczynają się na pierwszym rondzie. Jest rozległe, ma kilka pasów ruchu, na których każdy jedzie według swojego uznania. Wskazania policjanta, który jedną ręką trzyma przy uchu telefon komórkowy, drugą zaopatrzoną w lizak wykonuje jakieś ruchy, wyraźnie bez przekonania, że ktoś zwraca na niego uwagę, są ignorowane.

Dalej bez przeszkód docieramy do jednoperonowego dworca kolejowego w centrum, z którego przedostajemy się na targowisko różności kończące się bazarem warzywnym kontrastującym z nowoczesnymi blokami. Schludną ulicą, która ciągnie się do gmachu uniwersytetu, gromadząc po obu swoich stronach najważniejsze punkty miasta, docieramy do rozkopanego, bo trwa jego remont, placu Skanderbega z pomnikiem tego bohatera narodowego.

Po jego lewej stronie przetrwał religijną pacyfikację Envera Hodży najstarszy zabytek miasta - meczet Hadżi Ethem Beja z przełomu XVIII i XIX wieku z wybudowaną obok w 1830 roku 35-metrową wieżą zegarową. W latach dyktatury komunistycznego przywódcy meczet udostępniany był tylko obcokrajowcom głównie z korpusu dyplomatycznego wyznającym islam. Obecnie skromnie wyposażona budowla służy modlitwom i zwiedzającym.

Z placu spojrzenie na pokonany przez nowy 22-piętrowy biurowiec, do niedawna najwyższy budynek w mieście, 15 piętrowy hotel Tirana oraz Narodowe Muzeum Historyczne z frontonem częściowo zakrytym przez wizerunek Matki Teresy z Kalkuty. Przypomina o urodzinach misjonarki, która przyszła na świat 26 sierpnia 1910 w rodzinie albańskiej w Skopje. Po raz pierwszy mogła odwiedzić Albanię cztery lata po upadku dyktatury Hodży zaś dopiero w 1992 rząd albański przyznał jej paszport.

W pobliżu za Pałacem Kultury szukamy grobu muzułmańskiego. Napotykamy nieckę po fontannie zamienioną w śmietnisko, nieco dalej betonowe, pokruszone płyty pokryte odpadkami i smród nieczystości skutecznie nakazuje odwrót. Stąd przekraczając stołeczną rzekę Lanę, której wody mieści parometrowej szerokości betonowe koryto, już niedaleko do kuriozalnej piramidy wzniesionej na cześć i dla pamięci I sekretarza komunistycznej Albańskiej Partii Pracy, Envera Hodży.

Budowla zaprojektowana przez jego córkę Pranverę, a wzniesiona kosztem 700 milionów dolarów w 1988 roku, czyli trzy lata po śmierci dyktatora, uznawana za najdroższą inwestycję Albanii, krótko mieściła muzeum Hodży zaś po upadku komunizmu została przekształcona w Centrum Konferencyjne, później w Międzynarodowe Centrum Kultury ozdobione w 1999 roku przed wejściem Dzwonem Pokoju. Dziś piramida najlepsze czasy ma za sobą (przemawiał w niej nawet podczas wizyty w Tiranie prezydent Georg Bush) mieści dyskotekę i drobne firmy, jej wnętrze czasem służy jako wystawiennicze. Z zewnątrz nie tylko rozlatują się chodniki i schody, ale nawet odpadła mozaika przedstawiająca lud albański w tryumfalnym pochodzie do boju. W zdecydowanie lepszym stanie przetrwał budynek dawnego Komitetu Centralnego, ale to zapewne, dlatego, że znajduje się w nim obecnie kancelaria parlamentu i kilka ministerstw.

Zupełnie inne klimaty zastaniemy w odległej od Tirany o około 20 kilometrów Kruji, która w średniowieczu była pierwszą historyczną stolicą kraju. Dojeżdżamy tu na ponad 1500 metrów nad poziom morza krętą, górską, ale też lepszą niż można było się spodziewać drogą. Trud jazdy wynagrodzą przepiękne widoki, których Albania nie skąpi w każdym miejscu.

Finał podróży to główna ulica prowadząca obok pomnika Skanderbega przez centrum około 20 - tysięcznego miasta do zamku, w którym od 1443 roku bronił on narodu przed Turkami. Samochód zostawimy na płatnym parkingu lub na bocznej uliczce przy zamku, gdzie za jedno euro (najpierw chcą trzy) przypilnują go miejscowe dzieci. Przed wejściem w zrekonstruowanej uliczce handlowej, na murkach i straganach króluje bez wątpienia domowej produkcji koniak o nazwie bohatera narodowego, chluba albańskiego przemysłu spirytusowego, przed laty eksportowana do Polski. Identyczna jak w sklepie 0.7 litrowa butelka, etykieta, a nawet banderola, tylko cena niższa i smak jakby nieco ostrzejszy chociaż do złudzenia przypominający oryginał. Niepróbowany zaraz po wypiciu podobnego ze sklepu jest nie do odróżnienia. Cena 2 euro, czyli połowa tego, co oficjalnie. Wśród pamiątek najpopularniejsze to alabastrowe, miniaturowe bunkry, zaraz za nimi kubki z wizerunkami Hodży. Wstęp na zamek jest bezpłatny. Za jego murami już za opłatą obejrzymy eksponaty Muzeum Skanderbega i Etnograficznego.

Cofając się około 160 kilometrów na południe odwiedzimy kolejne historyczne miasto Berat tytułowane miastem muzeum. Do licznych zabytków poprowadzą podobnie jak coraz częściej w całej Albanii oznakowania w języku angielskim. Nad zadbanym centrum górują drzewa oliwkowe oraz w różnych wiekach przebudowywana i rekonstruowana średniowieczna bizantyjska twierdza obronna. Na jej terenie było 14 kościołów i dwa meczety, niektóre wyburzone po 1967 roku inne przetrwały jako magazyny.

Koniecznie należy zajrzeć do XVIII - wiecznego kościoła Świętej Marii, w którym mieści się Muzeum Onufrego, malarza ikon tworzącego w XVI wieku. We wnętrzach eksponowane są oryginalne meble kościelne i dziesiątki przepięknych ikon Onufrego i jego uczniów. Poniżej twierdzy, z której murów obronnych rozpościera się niezapomniany widok na okolicę trafimy na dobrze zachowane Czerwony Meczet wzniesiony dla tureckich kupców i cerkiew Świętej Trójcy z przełomu XIII i XIV wieku oraz na pl. Świętego Konstantyna pilnie wymagające renowacji dwa kościoły z nadwątlonymi przez czas freskami. Od strony rzeki Osum z mostem z 1780 roku wzrok przykuwa urokliwie położona, jakby przyklejona do skał cerkiew Świętego Michała. To tylko część zabytków Beratu wpisanego w 2008 roku przez UNESCO na listę światowego dziedzictwa, a zamieszkiwanym przez około 45 tysięcy ludzi, w którym będzie, co oglądać nawet przez cały dzień.

Po drodze do Beratu portowa Vlora nie dostarczy historycznych wrażeń pomimo jej rodowodu sięgającego IV wieku p.n.e., w którym powstała. Stało się tak przez burzliwą historię miasta, która pozbawiła je zabytków pozostawiając potomnym jedynie wybudowany w połowie XVI wieku meczet Murad z pięknie zdobioną bramą wejściową oraz odsłonięte dzięki pracom archeologicznym fragmenty architektury z początków dziejów Vlory. Po przeciwnej stronie zadbanej i schludnej alei palmowej natrafimy na bramę portową. Na głównej ulicy, jak i w przyległych do niej spotkamy eleganckie i drogie sklepy, niezliczoną ilość kafejek i pizzerii oferujących bardzo popularne w Albanii pizze w cenie od 300 do 600 leków za bardziej wymyślne i bogate w dodatki. Trudniej nawet o narodowy byrek, czyli naleśnik z ciasta francuskiego nadziewany przeważnie szpinakiem wymieszanym z białym serem, rzadziej mięsem lub kapustą. Przed niemal każdym punktem handlowym i gastronomicznym część chodnika zajmuje kontener z agregatem prądotwórczym, pozostałość z jeszcze niedawnych czasów, kiedy w całej Albanii wyłączenia energii elektrycznej były systematyczne, a przerwy w jej dostawach zajmowały czasem znaczną część dnia.

Bez trudności, podobnie jak w innych miastach, wypłacimy pieniądze z bankomatu. W osiedlowych sklepikach możemy jednak doznać szoku patrząc na ceny, bo sprzedawcy biorąc pod uwagę przyzwyczajenia głównie starszych ludzi wystawiają na towarach ceny jeszcze sprzed denominacji pozbawiającej 1000 leków jednego zera. W większych marketach i sklepach w centrum za chleb trzeba zapłacić około 70 leków, małą mineralną 30, piwo 0,5 litra 120, nienajlepszy, bo smakujący chemią biały ser twardy około 400, za ale smaczną fetę prawie dwa razy więcej, za paprykę i ogórki 70, pomidory do 100 , papierosy od 180 leków.

Wakacje w Albanii to raj dla ludzi, którzy pragną tanio i bezpiecznie wypocząć oraz poznać ludzi niezmanierowanych jeszcze turystycznym przemysłem. Warto jednak pamiętać, że trzeba się spieszyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie