Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alfabet Rafała Lasockiego. Trener KSZO 1929 Ostrowiec ma swoje ulubione litery w alfabecie

Rafał SOBOŃ [email protected]
Trener Rafał Lasocki ma swoje ulubione litery w alfabecie.
Trener Rafał Lasocki ma swoje ulubione litery w alfabecie. Rafał Soboń
Trener KSZO 1929 Ostrowiec zakończył drugi rok pracy z zespołem. Wywalczył drugi awans. Poprosiliśmy go o podsumowanie.

Drugi rok pracy trenera Rafała Lasockiego z zespołem KSZO 1929 Ostrowiec dobiega końca. Podobnie jak w poprzednim sezonie, również i tym razem zakończył się on awansem. Z tej okazji zapraszamy do lektury alfabetu Rafała Lasockiego.

A jak awans. Bardzo się cieszymy z wywalczenia kolejnego awansu, jednak zawsze będę powtarzał, że piłka nożna jest taką dyscypliną sportu, która uczy pokory - czy to A-klasa, czy Liga Mistrzów. Dlatego za awansem zawsze idą kolejne wyzwania. To stwierdzam jako trener, natomiast cieszę się podwójnie - również jako zawodnik. To dla mnie ogromna satysfakcja, że w tym wieku mogę grać jeszcze na tym poziomie i to połączenie gry i pracy jako trener bardzo fajnie funkcjonuje. Ten splot okoliczności, który sprawił, że my tu gramy, wygrywamy i osiągamy sukcesy, to jest coś niesamowitego i nikt nam tego nie zabierze.
B jak beniaminek. Pamiętam, że gdy awansowaliśmy do IV ligi, wielu zawodników z przeszłością w Ekstraklasie, ale i trenerów wypowiadało się, że bez wzmocnień już tak łatwo nie przyjdą seryjne wygrane i nie będziemy wyglądać tak dobrze, jak ligę niżej. Udowodniliśmy jednak, że tym samym materiałem ludzkim potrafiliśmy zdominować IV ligę. Początkowo nie traktowano nas poważnie, ale już w rundzie rewanżowej każdy z nami grał jak o mistrzostwo świata. Dobitnie świadczy o tym nie ukrywana radość piłkarzy Pogoni Staszów po wygranej 2:1. Mnie cieszy, że takie mecze się odbywały, bo dzięki temu poziom mojego zespołu także się podnosił. Można to nazwać swoistą metamorfozą - od beniaminka w pierwszej rundzie, do lidera w rundzie rewanżowej.

C jak cieszę się bardzo, że mogę tu pracować, łączyć pracę trenera i zawodnika oraz pracować z takimi zawodnikami, których dane mi mieć w zespole. W przedsezonowych kalkulacjach, mało kto wymieniał nas w roli faworyta. My sami nie wiedzieliśmy na co nas będzie stać.

D jak duży zapał. Cieszę się, że przekonałem swoich chłopców do zaangażowania i pracy. Wciąż mamy duży zapał do tego co robimy i to mnie bardzo cieszy.

E jak ekstraklasa. Samogłoski nie są łatwe, zdecydowanie "a" była najłatwiejsza (śmiech). Jednak warto mieć marzenia, bo nie taki diabeł straszny, jak go malują.

F jak finisz. Finisz nie był dla nas prosty, bo skumulowały się mecze z drużynami z czołówki tabeli. Ale proszę mi wierzyć, że dla nas nie ma znaczenia z kim gramy, bowiem ci chłopacy w każdym meczu dają z siebie maksimum. Bez oglądania się na rywali.

G jak gra. Najważniejsza jest ta mistrzowska. W każdym treningu, sparingu robimy wszystko, by gra wyglądała może nie zawsze pięknie, ale skutecznie.

H jak harówka. Ostatnio przyszło nam grać praktycznie co trzy dni. Z grą co trzy dni nie mogą sobie poradzić nawet klubu Ekstraklasy, mające w swojej kadrze po kilkunastu wyrównanych zawodników, a co dopiero grające w niższych klasach rozgrywkowych. My nie możemy narzekać. Ostatnio rotowałem składem, by uniknąć przeciążeń. Jak słychać, w innych klubach nawet wiodący zawodnicy złapali poważne kontuzje. To się nie bierze z niczego. Nakłada się zmęczenie,

I jak ideał, do którego dążymy, a którego nigdy nie osiągniemy. To jak syzyfowa praca.

J jak Julia. To jest moje oczko w głowie. Jest niesamowitą córeczką, która daje mi nieopisane szczęście i bodziec do pracy, ale i bycia tatą. To mała iskierka, wśród dwóch starszych braci, którzy próbują pójść w moje ślady. Obaj synowie grają bowiem w piłkę. Mikołaj jest bramkarzem, Dawid gra w polu. Mają na swoim koncie już pierwsze sukcesy, co mnie bardzo cieszy.

K jak kibice. Rzadko to robię, ale jest ku temu doskonała okazja. Szacunek dla kibiców za to, że jeździli za nami na każdy mecz wyjazdowy, czy to ligowy, czy pucharowy. Zarówno w klasie okręgowej, jak i w IV lidze. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo bądź co bądź klasa rozgrywkowa nie gwarantowała takiego wsparcia. Są, dopingują nas i wierzą w ten zespół. Za to mój pełen ukłon w ich stronę.

L jak lata przygotowań do tego, co teraz osiągamy. To nie wzięło się z kapelusza. Pracując przez lata z różnymi trenerami wyniosłem wiele doświadczeń i mimo, że ja dopiero zacząłem pracę w tym zawodzie to śmiem twierdzić, że wcale nie jestem źle do tego zawodu przygotowany.

M jak mama. Dotknęła mnie ciężka sytuacja w tym roku i ciężko mi o tym mówić. Jedyne co mogę powiedzieć, to dziękuję ci, że byłaś moją Mamą.

N jak narodowa reprezentacja. Byłoby pięknie, gdyby nie tylko moi chłopcy, ale również ci grający w niższych ligach byli wyłowieni, wychowani i odpowiednio przygotowani i trafili do naszej reprezentacji. Praca wielu klubów pokazała, że da się to zrobić. Trzeba tylko umieć ich znaleźć, wytrenować, oszlifować i mogą być z nich wartościowi gracze.

O jak obrona. Jesteśmy zespołem, który stracił najmniej bramek w IV lidze. Tym się szczycimy, tym bardziej, że gramy bardzo ofensywny futbol. Ale ta gra defensywna, choćby z racji, że sam kiedyś byłem obrońcą, to jest mój konik i u nas każdy bierze udział w grze ofensywnej, ale i defensywnej.

P jak Prezes. Prezes przez duże "P", bo to jest najważniejsza litera w alfabecie. Bez tej litery nie byłoby tego alfabetu. Bez Dariusza Łaty nic by się tutaj nie wydarzyło. Ja nie miałbym możliwości wykazywania się jako trener i zawodnik. Może w innym klubie, ale nie na takiej stopie. To jest bardzo rzadko spotykane, żeby prezes klubu z trenerem byli kumplami. Często ze sobą rozmawiamy, czasami się zgadzamy ze sobą, w niektórych sprawach tak nie jest, ale dyskutujemy na te tematy i staramy się docierać, by dążyć do wspólnego celu. I to jest dla mnie najważniejsze.

R jak radość z każdej bramki. Mam 40 lat i muszę przyznać, że nic nie smakuje tak jak… ale to przy literce "z" i nic tak nie cieszy, jak zdobywane bramki. Możemy uprawiać dyscyplinę, która jest naszą pasją i jeszcze mieć z tego parę złotych. Ale nie pieniądze są u nas najważniejsze, bo to nie jest klub zawodowy. Chłopcy po ośmiu godzinach pracy przychodzą na trening i nie mają lekko, a czasami można to określić mianem ciężkiej harówki. Rekompensuje nam to właśnie ta radość.

S jak sukces. Dla nas oba awanse - do IV i do III ligi to ogromny sukces, z którego się bardzo cieszymy, ale i na który bardzo ciężko pracowaliśmy.

T jat trening. Trening jest dla mnie świętością. Nie ma nic ważniejszego od treningu.

U jak uczenie się cały czas. My to cały czas robimy, ja jako trener, podobnie zawodnicy. Nigdy nie można powiedzieć, że się już wszystko umie. Zawsze można coś poprawić. Jako zawodnik popełniałem, popełniam i będę popełniać błędy. Podobnie jako trener. Ważne, by jak najmniej uczyć się na własnych błędach, a jak więcej na cudzych. Nie ma ideałów.

W jak wiara w to co się robi. Jest to bardzo ważne, bo bez wiary nie byłoby sukcesu. Wiara w trening, to co się robi i we mnie, jako trenera. Gdyby zawodnicy nie wierzyli we mnie, nie wykonywaliby tego o co ich proszę.

Z jak zwycięstwo. Nic nie smakuje lepiej niż zwycięstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie