Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alkohol, małżeńska kłótnia i nóż – przed kieleckim sądem o tragicznej w skutkach awanturze

elzem
- Żona mnie popchnęłam, a potem siłą rozpędu wpadła na trzymany przeze mnie nóż – mówił we wtorek w kieleckim sądzie 74-letni mieszkaniec Sędziszowa oskarżony o to, że pod koniec stycznia tego roku usiłując zabić swoją żonę wbił jej nóż w brzuch.

74-latek przyznawał w sądzie, że pomiędzy nim, a jego drugą żoną – młodszą o prawie 20 lat kobietą - dochodził do sporów i kłótni. – Jak to w małżeństwie – wyjaśniał sądowi. – Przyznaję, że z żoną nie było rozmowy, ona od razu krzyczała.

Para znała się od 14 lat, od trzech byli małżeństwem. Feralnego dnia, 23 stycznia 2017 roku 74-latek poszedł rano do sklepu, wypił tam „setkę” wódki i wrócił do domu na śniadanie. W mieszkaniu zastał żonę z obcym mężczyzną. – Zapytałem co to za człowiek, a żona odparła, że nie powinno mnie to obchodzić. Wyprosiłem go z domu i poszedłem do pokoju, tam żona przyniosła mi śniadanie, a ja jadłem i popijałem wódką – wynikało z wyjaśnień 74-latka.

„Wpadła na nóż”

Pomiędzy parą doszło do kłótni, która była niejako kontynuacja sporu z poprzedniego wieczoru. Poszło o syna 53-latki, który mieszkał z parą. – Chciałem, żeby sobie zrobił osobne wejście, bo ciągle przechodził do swojego pokoju przez nasz pokój. Mówiłem to żonie, a ona odebrała to w ten sposób, że chcę zagarnąć dom dla siebie. Kłóciliśmy się tak, w końcu ona wyszła z pokoju, słyszałem, że rozmawia przez internet z córką, która mieszka w Anglii. Po chwili wróciła i powiedziała, że jedzcie do pracy do Anglii i że chce rozwodu. Wziąłem z ławy nóż, były w domu dwa takie same, i pogroziłem jej. Wyszła z pokoju, a ja usnąłem na wersalce.

Po kilkunastu minutach, jak relacjonował dalej oskarżony, żona wróciła do pokoju. – Powiedziała, że pójdę siedzieć, że wzywa policję. Wstałem z tym nożem w ręce i zapytałem, po co policja. Ona podeszła do mnie, a ja się cofnąłem, w końcu mnie popchnęła i uderzyła w ramię, potem siłą rozpędu wpadła na ten nóż – tłumaczył 74-latek.

Osobista tragedia

Jak przyznawał początkowo nie wiedział, że zadał żonie cios. - Myślałem, że nóż przeszedł po ciele. Żona cały czas stała przy oknie, do pokoju zaraz weszła policja. Zakuli mnie w kajdanki, a do żony wezwali pogotowie – wyjaśniał mężczyzna.

Dodawał, że – w jego ocenie – nie ma kłopotów z alkoholem.- Lekarz kazał mi pić piwo na moje chore nerki. Czasem nie piję miesiąc, a czasem wypije, dwa, trzy piwa w ciągu dnia – mówił i zaznaczał – W życiu nie podniosłem nawet palca na żonę, nie skrzywdziłem i nie pobiłem nikogo. Nie wiem, jak się to wtedy stało. To moja osobista tragedia – przyznawał w sądzie. Mężczyźnie może grozić nawet dożywcie.

ZOBACZ TAKŻE:
Nie daj się oszukać - fałszywy wnuczek, policjant (źródło: KGP)

(Źródło: wspolczesna.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie