Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Dziubiński - dla wielu "mistrz", wyjątkowy nauczyciel i człowiek. Tak go wspominają pińczowianie [ZDJĘCIA]

Agata Chrobot
Agata Chrobot
Na pierwszym planie Andrzej Dziubiński oraz Jerzy Znojek. Zdjęcie zrobiono podczas drogi na Grochowiska.
Na pierwszym planie Andrzej Dziubiński oraz Jerzy Znojek. Zdjęcie zrobiono podczas drogi na Grochowiska. SP numer 1 w Pińczowie Facebook
O Panu Andrzeju Dziubińskim opowiadać i pisać można godzinami. Trudno ubrać w słowa rozpacz z jaką jego rodzina, przyjaciele, byli uczniowie, koledzy Go pożegnali. Najlepiej oddadzą to chyba wspomnienia, które ludzie publikują w mediach społecznościowych - każdy na swój sposób żegnając człowieka przez wielu nazywanego po prostu mistrzem.

„Zatrzymałam się wczoraj, żeby pomyśleć... o moim nauczycielu, którego jako uczennica trochę się bałam, chociaż nigdy nie stałam w kącie. O nauczycielu, z którym przeszłam sporą część Ponidzia w różnych rajdach i wycieczkach... O nauczycielu, który nauczył mnie myśleć syntetycznie i pisać tylko potrzebne rzeczy - bez wodolejstwa, którego nie znosił. Miały być cztery zdania - to cztery i ani słowa więcej. I te słynne piątki... szybka odpowiedź na pytanie i... uścisk dłoni pana Andrzeja - piątka! Miałam piątkę - na świadectwie, chociaż po latach, kiedy już zostałam „koleżanką” po fachu, czyli nauczycielem - orzekł, że na pewno sobie sama wstawiłam, bo on piątek nie stawiał, albo musiał się pomylić. Mówił z tą swoją poważną miną... gotowa byłam uwierzyć, że ta piątka mi się śniła. Jako nauczyciel poznałam pana Andrzeja z drugiej strony barykady. Jego teksty, których z oczywistych względów przytaczać publicznie nie będę rozwalały najlepsze argumenty. Walczył o swoje klasy. Wielu uczniów powinno mu być wdzięcznych, chociaż raczej się o tym nie dowiedzą. Był dla mnie... wzorem, mistrzem słowa, autorytetem... Darzyłam go ogromnym szacunkiem, a on mnie lubił i cenił szarą bibliotekarkę z podstawówki. Wiem to, bo pracowałam z nim przy projektach literacko-historycznych, czasem czegoś mu szukałam, czasem go rozbawiałam, chociaż... uśmiech pana Andrzeja to była rzadkość i nagroda. Nigdy nie poczułam, że jestem „gorsza”, mniej wiem, chociaż tak właśnie było, bo trudno się równać z mistrzem.

Dzięki jego opowieściom i książkom nie raz kierowałam turystów we właściwą stronę przy okazji rzucając parę ciekawostek - tego mnie nauczył, tym mnie zaraził - każdy powinien znać swoje rodzinne miejsce, swoje miasto, okolicę... Stąd jestem i nie ważne gdzie będę (chociaż ja nigdzie się nie wybieram - to jest moje miasto, moja "mała ojczyzna". Uwielbiałam go za poczucie humoru, za jego wierszyki i teksty, które podsyłał przy okazji pytań, czy próśb o coś z biblioteki. Mam je schowane... zawsze się uśmiecham, kiedy je czytam. "Całuję bibliotekę w katalog kartkowy" Kto by się nie uśmiechnął?

Rzadko się odzywał odkąd przestał pracować w szkole.. choroba spowodowała, że nie zawsze było mu łatwo przekazać o co chodzi, ale jakoś do tego dochodziliśmy... I mógł na mnie liczyć. Z jedną rzeczą nie zdążyłam. Życie toczy się szybko, wciąż coś się dzieje, ciągle gdzieś trzeba gonić, czymś się zająć. Nie poganiał, bo to nie było takie pilne... nie zdążyłam i to już nie ma znaczenia dla nikogo poza mną” - wspomina go Agnieszka Poros pracująca z panem Andrzejem Dziubińskim w pińczowskiej „jedynce”.

"O takich nauczycielach opowiada się swoim dzieciom"

Inny jego uczeń pisze o nim tak: „Odszedł Mistrz Andrzej Dziubiński. Jeszcze niedawno w wywiadzie mówiłem, jak mnie ukształtował. Trzymam jak relikwie książki, które od niego dostałem. A w pamięci przechowuję wspólne patrzenie na Pińczów z Garbu. I zdanie: „Na czwórkę możesz umieć ty, na piątkę ja, a na szóstkę Pan Bóg”. Teraz sobie porozmawiają jak nauczyciel z nauczycielem. W ostatnich latach, kiedy miał już problemy z mówieniem, podawaliśmy sobie tylko rękę i uśmiechaliśmy się. Ostatnio jakoś mocniej ją ścisnął. Żegnaj Mistrzu. Pińczów kocham tak czule właśnie dzięki Panu” - wspomina w mediach społecznościowych Maciej Kmita, uczeń Andrzeja Dziubińskiego.

Jeszcze inna jego uczennica Paulina Głowacka ma takie wspomnienie: „Cudowny człowiek i pedagog...Słyszę Jego głos zza gazety: Głowacka nie ściągaj... Jak On to widzi skoro siedzi cały obłożony gazetą?! Otóż w gazecie była mała dziurka przez którą obserwował jak pracujemy... Tego nie wymyśliłby nikt inny.. Odpoczywaj w spokoju fantastyczna legendo Pińczowa. Zaszczytem było słuchać Twoich opowieści choćby z kąta”.

"Najlepszy nauczyciel, z niesamowitym poczuciem humoru, uwielbiany przez młodzież. O takich nauczycielach opowiada się historie swoim dzieciom... smutno się zrobiło..." - podsumowuje w mediach społecznościowych Jolanta Ruchlewicz.

"Życzył wszystkim miłej wędrówki"

Andrzej Dziubiński był wielkim człowiekiem kultury, badaczem dziejów Pińczowa i Ponidzia. Pięknie pisał w swoich książkach o Pińczowie. „Nigdzie tak pięknie nie śpiewają słowiki, ani skowronki, nigdzie bzy nie mają woni tak miłej, nigdzie róża rankiem nie przyozdabia świata cudowniej” - cytował na wstępie książki „Przechadzka po Pińczowie i okolicy” piewcę Ponidzia Adolfa Dygasińskiego, życząc czytelnikowi „miłej wędrówki”. Był autorem dziesiątek publikacji o dziejach miasta i jego mieszkańcach. Podejmował działania na rzecz zachowania i ochrony dziedzictwa kulturowego i historycznego Pińczowa.

"Bardzo smutna wiadomość. Fantastyczny człowiek, potrafiący zarażać swoimi opowieściami. Co prawda za historią (jako przedmiotem) nigdy nie przepadałem, ale w podstawówce dzięki niemu jednak chętnie słuchałem. Również dzięki p. Dziubińskiemu na wiedzy o społeczeństwie w podstawówce zacząłem czytać gazety i oglądać programy bardziej poważne (publicystyczne i dyskusyjne). Na pewno zapamiętam go jako jednego z istotniejszych mieszkańców Pińczowa, który wpływ miał również na mnie.
PS. Do tej pory pamiętam jak przy pracy nad pierwszymi wersjami pinczow.com bez problemu się zgodził (razem z panem Jerzym Znojkiem) żeby zcyfryzować i opublikować na łamach portalu "Przechadzkę po Pińczowie", która była przez bardzo długi czas jednym z częściej czytanych materiałów" - wspomina Mariusz Kędziora związany z pinczow.com.

Pojawiają się też inne wspomnienia, wyznania, ciepłe wypowiedzi o tym cenionym człowieku: „Aż trudno złapać oddech... Jeszcze miałam dla niego coś zrobić - nie zdążyłam, przepraszam”, „O Boże, nie chce mi się wierzyć Mieszkaliśmy kiedyś na jednej ulicy. Na zawsze w pamięci”, „Cudowny człowiek, wspaniały nauczyciel, dzięki niemu kocham to swoje miasto. Zawsze w mojej pamięci..”, „Wspaniały nauczyciel”, „Genialny nauczyciel, człowiek z prawdziwą pasją. To bardzo smutne.”

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie