Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Piaseczny: "Ania" to film o nas wszystkich

Anna Bilska
Anna Bilska
- Tak się miało stać - śpiewa Andrzej Piaseczny w swoim najnowszym utworze napisanym do filmu "Ania", który 7 października wchodzi do kin. Ogromne emocje budzi także teledysk, który tworzy mnóstwo archiwalnych zdjęć i filmów ze zmarłą aktorką. Artysta wspomina Anię Przybylską i mówi, jaka naprawdę była.

Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas pracy na utworem o Ani Przybylskiej?

Wydawało mi się, że to będzie znacznie trudniejsze. Uważam, że kiedy wspominamy bliskich i znajomych, których już nie ma, to należy koncentrować się wszystkim dobrym, co nam po sobie pozostawili - na uśmiechu, poczuciu humoru, nietuzinkowości. I tego Anka - bo tak ją nazywaliśmy - miała tego całe pokłady. Kiedy jednak zagłębiamy się w nie tylko jasne i uśmiechnięte sytuacje, na myśl przychodzą refleksje, które wyciskają łzy. I z tego właśnie powody wydawało mi się, że to będzie trudne. Ale okazało się, że nie. Uświadomiłem sobie, że nasza droga od początku do końca jest jasna, tylko ten ostatni moment końca jest nieprzewidywalny. Innym dana jest większa ilość czasu, innym mniejsza. A żyć pełnią życia powinniśmy niezależnie od tego, ile mamy czasu. Ktoś mądry powiedział, że warto jest żałować rzeczy, których się w życiu nie zrobiło, a nie tych, które się zrobiło. Nawet jeśli to były jakieś głupoty, nieporozumienia i porażki. Stąd chciałem o tej pełni życia napisać. Mam wrażenie, że to piosenka o pełni życia. O tym, że choć "dzień musi zajść" to, póki słońce lśni na horyzoncie, trzeba chłonąć wszystko, co w życiu się zdarza i należy mocno wchodzić w różne przejawy życia - w mądrości, głupotki, sukcesy, porażki, miłości, rozstania, miłości ponowne... Jak to właśnie w przypadku Anki było. A więc wydawało mi się, że będzie ciężko, ale tak nie było. Okazało się, że to piosenka tak samo o Ance, jak i o mnie. A tak naprawdę o nas wszystkich.

Wspomniała o tym też mama Ani, pani Krystyna, na festiwalu w Gdyni przy okazji pokazu filmu. Mówiła, że życie jest kruche, ucieka i nigdy nie znamy ani dnia, ani godziny, dlatego powinniśmy cenić każdą chwilę. Myślę, że przesłanie filmu i piosenki dobrze się uzupełnia, współgra ze sobą.

Mam taką nadzieję. Nie widziałem jeszcze filmu. Wiem na pewno, że będzie to duże przeżycie, bo jest on emocjonalny. Recenzje są różne; niektóre mówią, że w filmie jest zbyt dużo rzewności, ale myślę, że to widzowie powinni ocenić wartość tego opowiadania. To w końcu historia Anki opowiedziana przez jej przyjaciół, trochę takich jak ja, ale też bliższych. Ja spędzałem z Anką dużo czasu na planie, a prywatnie tylko troszkę. Wiem, że jej najbliższe przyjaciółki, takie jak Ania Dereszowska czy Kasia Bujakiewicz były z nią niemal do końca. Dlatego te historie są opowiadane przez różne usta, były widziane przez różne oczy i przetworzone przez różne głowy. Od śmierci Anki minęło wprawdzie już 8 lat, ale nie wiem czy to nie za krótko. Chociaż z drugiej strony dorobek Anki nie był tak wielki. I w tym tkwi taki zalążek jej legendy. Czasem człowiek żyje dłużej i ma wielkie dokonania. A czasem odchodzi wcześnie i zostawia tylko przedsmak tego, co mógłby zrobić w przyszłości. Tak rodzą się legendy.

Jaka była Ania, jakiej nie znamy? Poza kamerami?

Kreacja to wytwór reżysera, scenarzysty i tak dalej, natomiast człowiek jest niepodrabialny. A Anka była wariatką. Kiedy myślę o naszych spotkaniach na planie, to trochę czułem się jak w szkole. Jakbyśmy jedli kanapki na przerwie i śmiali się z dziur w rajstopach. Anka często marzła i lubiła nosić grube rajstopy. Podciąganie ich było obowiązkowym punktem jesiennych i zimowych spotkań w garderobie. Znaliśmy Anię z tej ludzkiej strony. Uśmiechnąłem się, kiedy przeczytałem, jak Radek Piwowarski [reżyser, scenarzysta aktor - przyp. red] opisał ją słowami "wielkie gały, głos jak Himilsbach". Mam wrażenie, że z jednej strony opisał tę ludzką twarz Anki, ale z drugiej strony jest to jego własne antidotum na niewyciskanie łez. Był w niej totalnie zakochany, w sensie takiej fascynacji, bo Anka była bardzo plastycznym aktorem. Myślę, że chciałby, żeby Anka dostawała dramatyczne role, takie ambitniejsze. Choć z drugiej strony mówi się, że najtrudniejsze role to właśnie komediowe, zarówno w filmie, jak i w teatrze. A na tym polu Anka miała duże osiągnięcia. Zresztą pamiętam, jak wspominał ją reżyser Krzysztof Jaroszyński. Opowiadał, że Anka wnosiła do serialu "Szpital na perypetiach" bardzo wiele własnych pomysłów i uśmiechu na planie filmowym.

Na czym polegała "nietuzinkowość" Ani?

Przede wszystkim miała to, co wszyscy wielcy aktorzy. Na próbach są bardzo swobodni, śmieją się... A kiedy pada klaps, robią to, co do nich należy. Anka wielokrotnie wyprowadzała mnie z równowagi, dosłownie! Często też doprowadzała do śmiechu. Mimo że spędziliśmy w serialu "Złotopolscy" 12 lat, nigdy w życiu nie miałbym odwagi powiedzieć o sobie, że jestem aktorem. Ja wciąż jestem amatorem. Anka miała tę umiejętność, że była bardzo plastyczna. A nietuzinkowa również dlatego, że potrafiła być niegrzeczna [śmiech]. Oczywiście nie w sensie złośliwym czy wulgarnym. Była raczej urwisem. To oczywiście wcale nie umniejsza jej legendy. Kiedy byłem w Trójmieście, zawsze odzywałem się do niej, ale zwykle kończyło się tak, że koło godziny 22 czy 23 mówiłem do Anki, że "ja już ląduję" a ona odpowiadała, że "właśnie startuje" [śmiech]. Zanim pojawiły się dzieci, Anka uwielbiała imprezować. Jej nietuzinkowość polegała też według mnie na jeszcze jednej istotnej rzeczy. Otóż czasem spotykamy ludzi, którzy nie zapadają nam w pamięć, a czasem takich, którzy pozostawiają w nas wyraźny ślad. Ludzie, którzy mieli okazję poznać Ankę i troszkę z nią popracować, na pewno wiedzą, że należała do tej drugiej grupy.

Czy film o Ani może czegoś nauczyć widza?

Natura ludzka jest taka, że człowiek najlepiej uczy się na własnych doświadczeniach, a nie cudzych poradach. Ale myślę, że ten film mówi, żeby żyć pełnią życia i niczego nie żałować, nawet jeśli popełnia się błędy. Jest też inny przekaz, bo... nie wiemy co by było, gdyby choroba Ani została rozpoznana wcześniej [aktorka zmarła na raka trzustki - przyp. red.].

Wybierzesz się na film?

Oczywiście. Będę na pokazach w Gdyni i Warszawie. Cieszę się, że mogłem wziąć udział w tym projekcie i być częścią tej legendy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie