Anita, Anita wygrała igrzyska, teraz będzie rawiczan oglądać z lotniska – tak brzmi pierwsza zwrotka piosenki, wymyślonej przez mieszkańców Rawicza, którzy przyjechali do Warszawy, przywitać Anitę Włodarczyk.
Anita, Anita to dziewczyna złota, jak dobrze się zbierze, to wyśwignie młota – to już refren.
I dalej: Nowy rekord świata z Anitą zostanie, trzeba wszystkie rzutnie przebudować dla niej.
Po refrenie: Z całego Rawicza ludzie przyjechali, na dudach i skrzypcach ładnie jej zagrali.
Czwarta zwrotka: Dzisiaj cię witamy, jak igrzysk królową, na czerwony dywan Rawicz pójdzie z tobą.
I na koniec: Pozdrowienia dziś z Rawicza naszego, wszyscy tam ci życzą rekordu nowego.
– Kto wymyślił tekst? A ułożyliśmy go, jadąc do Warszawy. Jesteśmy z Rawicza, rodzinnej miejscowości Anity. Przyjechaliśmy sporą grupą. Jest z nami zespół regionalny Wisieloki. Wspólnie bawiliśmy się w autokarze, oni nam przygrywali, my wymyślaliśmy piosenkę – tłumaczył roześmiany – przewodniczący rady miejskiej gminy Rawicz Marek Przybylski.
Wisieloki zdominowały halę przylotów lotniska Chopina tak, że nie było słychać komunikatów. – Radość jest niesamowita, W Rawiczu mieliśmy strefę kibica, całe miasto przyszło. Spodziewaliśmy się, że Anita zdobędzie złoty medal, ale na rekord świata nie liczyliśmy – przyznał Przybylski, który dodał, że miejscowość w Wielkopolsce szykuje dla mistrzyni niespodziankę: – Wstępny plan mamy, musimy jednak poczekać, bo Anita zostaje na jakiś czas w Warszawie. Ale jesteśmy umówieni, że przyjedzie do domu.
– Takiego przywitania nigdy nie miałem. Super, że z mojej miejscowości aż tyle ludzi przyjechało – stwierdziła 31-letnia Włodarczyk, którą od samego przejścia przez drzwi na lotnisku otoczył wianuszek kibiców i dziennikarzy. Autograf, zdjęcie, choć jedno zdanie wypowiedzi.
– To kolejna feta, wcześniej miłą niespodziankę zrobili mi Brazylijczycy. Po dekoracji medalowej poszliśmy ze sztabem i moimi rodzicami na Copacabanę i tam mnie rozpoznali. Przyjemne. Teraz czas na świętowanie w Polsce. Ale to nastąpi po 28 sierpnia, czyli po Memoriale Kamili Skolimowskiej. Wstęp na stadion Narodowy jest wolny, więc mam nadzieję, że się zapełni i to będzie takie fajne przywitanie wszystkich olimpijczyków – podkreśliła Włodarczyk, która do soboty odpoczywa i wtedy wraca do trenowania. Cel na Memoriale? Kolejny rekord świata. – Zawsze mi się na nim fajnie rzuca, więc czemu nie – śmiała się.
Nawet zagraniczne media wiedzą, że część tajemnicy sukcesu leży... w jajkach pod każdą postacią. Mistrzyni przy okazji zawodów pochłania ich dziesiątki. – W Rio też, choć jeśli chodzi o jedzenie w wiosce olimpijskiej, to był dramat i monotonia. Nie mogę się już doczekać, kiedy zjem polskie jedzenie – oblizywała się młociarka.
Z pomocą przyszły znajome z Centralnego Ośrodka Sportu w Cetniewie. To drugi dom Włodarczyk. – Znamy się od... jakoś 12 lat już będzie. Anita spędza u nas mnóstwo czasu. Nie inaczej było przed igrzyskami. Przygotowaliśmy dla niej niespodziankę, to co najbardziej lubi, czyli „kijewskie” (specjalny kotlet), dewolaja, jajka gotowane i kaszkę manną – opowiadały kucharki z COSw Cetniewie.
Przed Włodarczyk wspomniany Memoriał złotej medalistki olimpijskiej z Sydney, a potem? – Anita przechodzi do historii w spektakularnym stylu. Teraz będzie walczyła sama ze sobą. Ale nie przestajemy pracować. Choćby dlatego, żeby takich powitań było więcej – przyznał trener mistrzyni Krzysztof Kaliszewski.