Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bajoro na krzyżówce

Rafał BANASZEK
Zagłębienie na skrzyżowaniu ulic wypełnia się po deszczu wcale niepłytką kałużą.
Zagłębienie na skrzyżowaniu ulic wypełnia się po deszczu wcale niepłytką kałużą. R. Banaszek
Rozlewisko jest zmorą nie tylko dla pieszych, ale również dla kierowców.
Rozlewisko jest zmorą nie tylko dla pieszych, ale również dla kierowców. R. Banaszek

Rozlewisko jest zmorą nie tylko dla pieszych, ale również dla kierowców.
(fot. R. Banaszek)

- Zimą mamy tutaj lodowisko, a latem kąpielisko. I wszystko za darmo - mówią z ironią mieszkańcy Włoszczowy. Na skrzyżowaniu ulic Makuszyńskiego i Fredry jest zagłębienie w jezdni. Gdy popada deszcz, miejsce to zamienia się w jedno wielkie rozlewisko, sięgające nieraz ponad 20 centymetrów głębokości.

Odcinek ulicy Aleksandra Fredry we Włoszczowie, między drogami Witosa i Makuszyńskiego wybudowano jesienią ubiegłego roku. Po położeniu krawężników okazało się, że jezdnia jest znacznie zagłębiona względem terenu. - W połowie odcinka droga "łamie" się ze spadkiem w obu kierunkach. Skutek tego jest taki, że po deszczu woda gromadzi się w miejscu załamania, uniemożliwiając nam poruszanie się. 7 lat temu, jak się tutaj budowałem, było jedno wielkie rozlewisko - opowiada Wiesław Skiepko, mieszkający tuż przy skrzyżowaniu.

- Problem ten wynika z tego - odpowiada Zbigniew Łabędzki, naczelnik Wydziału Infrastruktury Technicznej Urzędu Gminy we Włoszczowie - że inwestorzy stawiający tutaj swoje budynki nie brali pod uwagę rzędnych studzienek kanalizacyjnych, które były ujęte w projekcie. Każdy z nich realizował budowę według swojego uznania. Wszyscy stawiali się wysoko - mówi naczelnik. Dodajmy, że kanalizacja powstała wcześniej niż ogólny projekt całego osiedla. W związku z tym, jak twierdzi naczelnik, droga została wybudowana zgodnie z projektem.

Pod koniec ubiegłego roku, w wyniku interwencji mieszkańców, przybyła na miejsce koparka. Jak opowiadają lokatorzy, wykopała tutaj niespełna 70-centymetrowy dołek na spływ wody. Na tym zakończyła swoją pracę, nie zabezpieczając terenu wokół wydrążonej dziury. - Zimą, przy pierwszym śniegu, wpadłem do dołu samochodem dostawczym. Dobrze, że zawadziłem tylko jednym kołem. Skończyło się na pęknięciu zderzaka. Wyciągnął mnie dopiero samochód wywożący śmieci - opowiada Wiesław Skiepko.

Zawiedziony mieszkaniec zadzwonił wówczas do Urzędu Gminy z prośbą o zasypanie dołu. Niebawem otrzymał odpowiedź, że gmina nie ma pieniędzy, ale coś z tym fantem na pewno zrobi. - No i zrobili... Dwa dni później zjawiła się ciężarówka z przyczepą gruzu. Wypełniła nim rów. Wierzch wykopu posypali ziemią. Miało to stanowić warstwę, w którą ma wsiąknąć woda z rozlewiska. Widzi pan jaki jest skutek? Woda stoi dalej - wskazuje palcem Wiesław Skiepko na gigantyczną kałużę.

- Poinformowałem mieszkańców, że pamiętam o tym temacie. Z chwilą stworzenia nowego budżetu na 2005 rok gmina rozważy pozbycie się tego zastoiska wody - zapewnia naczelnik Łabędzki. Tymczasem, zdaniem Wiesława Skiepko, technologa drewna, wystarczyłoby niecałe 200 złotych na kupno perforowanej rury. - Teren byłby odwodniony i problem mielibyśmy z głowy - uważa inżynier Skiepko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie