Beata Pabis: Dożynki w Spale to moje marzenie

Zwierzyniec wygrał konkurs wieńców na buskich Dożynkach Gminnych 2016. Zadowoleni?
Bardzo! To był już nasz piętnasty występ na gminnych dożynkach. I kolejna wygrana. Zależało nam na tym, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Mam na myśli także część obrzędową, ośpiewanie wieńca. Przygotowaliśmy specjalną piosenkę, taką na 15 zwrotek. Dwie piętnastki - to podobno przynosi szczęście (śmiech). Cieszymy się, że nasz występ podobał się i komisji konkursowej, i publiczności w Szczaworyżu.

Jak się wyplata takie dożynkowe cudo? Trudno namówić mieszkańców do pracy?
Ależ skąd. Ludzie chętnie współpracują przy tego rodzaju projektach. Spotykaliśmy się wieczorami w naszej świetlicy, była praca, ale i dobra zabawa. Po dwóch tygodniach wieniec był gotowy i myślę, że nam się udał. Waży 50 kilogramów, jest wypleciony z czterech podstawowych zbóż, do tego warzywa, świeże kwiaty do ozdoby. To nasz wspólny pomysł i wspólne dzieło, całej wioski.

Które z dożynek zapisały się pani szczególnie w pamięci?
To były powiatowe dożynki w Pacanowie. Padał wtedy deszcz, ja byłam akurat po operacji i nie wiem czemu, ale same złe myśli chodziły
mi po głowie. Nie miałam żadnej nadziei, a tu się okazuje, że... wygraliśmy! To była wielka, wielka radość.

Maleńki Zwierzyniec jest prawdziwym mocarzem. Wygrywacie konkurs za konkursem - a o czym pani jeszcze marzy?
Nie licząc naszych zwycięstw w konkursach gminnych, cztery razy wygraliśmy też dożynki powiatowe, trzy razy byliśmy na dożynkach wojewódzkich. Jeździmy również na dożynki w Częstochowie. Ale bardzo chciałabym jeszcze wziąć udział w prezydenckich dożynkach w Spale. Tak, to jest moje największe marzenie.