Wydawałoby się, że 35-letnia Bernadetta Borek ma wszystko o czym można marzyć - szczęśliwą rodzinę, ciepły dom, wspaniałych przyjaciół. Niestety, zabrakło zdrowia.
Diagnoza - rak złośliwy
Wszystko zaczęło się w 2016 roku. - Długo karmiłam swojego synka piersią, bo aż trzy lata i ciężko było zaobserwować, czy wszystko jest w porządku - opowiada Bernadetta. - Gdy odstawiłam synka, zaczęliśmy myśleć z mężem o kolejnym dziecku i postanowiłam się gruntownie przebadać. Po wykonaniu badania USG od razu zostałam skierowana na biopsję. Diagnoza mnie przeraziła - rak hormonozależny lewej piersi, typ złośliwości G-1 - wspomina kobieta, która w krótkim czasie trafiła do Świętokrzyskiego Centrum Onkologii w Kielcach. - Otrzymałam tam wiele wsparcia ze strony lekarzy i czułam się naprawdę podbudowana, za co z całego serca dziękuję - podkreśla.
20 grudnia 2016 roku Bernadetta przeszła operację radykalnego usunięcia piersi lewej z jednoczesną rekonstrukcją. W okolicznych tkankach i w wyciętych węzłach nie stwierdzono przerzutów i rokowania były bardzo pomyślne - zaznacza nasza rozmówczyni.
- Rozpoczęłam dalsze leczenie w formie hormonoterapii. Wróciłam do pracy. Rozpoczęliśmy z mężem budowę wymarzonego domu. Cały czas byłam pod kontrolą lekarzy. Czułam się znakomicie, wierzyłam, że jestem zdrowa - mówi Bernadetta.
Kolejny szok
Niestety 5 lutego 2019 roku okazało się, że choroba powróciła. USG brzucha, rezonans i biopsja wątroby wykazały przerzuty raka piersi do wątroby. Badanie PET potwierdziło, że zmiany w obrębie wątroby oraz węzły chłonne klatki piersiowej są o charakterze aktywnego procesu rozrostowego – meta. - Każdy się dziwi, lekarze nie wiedzą jak to możliwe. Rokowania były dobre, rak G-1 bez przerzutów. Około 90 procent chorych na mój typ raka po przejściu leczenia już nigdy nie ma nawrotu - podkreśla kobieta.
Wie jednak, że nie może się teraz poddać.
- Ciągle powtarzam sobie, że zrobię wszystko żeby jak najdłużej cieszyć się tym wszystkim co wokół mnie. Jest tyle osób, które mnie wspierają – rodzina i znajomi. Dobrym słowem, modlitwą. Często są to osoby, które mało znam. To nawet dla mnie, osoby silnej emocjonalnie, jest bardzo wzruszające. Wierzę, że wiara czyni cuda - zaznacza i pokazuje, że jest bardzo silna psychicznie. - Widząc wsparcie i pomoc tak wielu osób, wiem że w walce z chorobą nie jestem sama, ciągle powtarzam, że będzie dobrze. Zdarza się, że to ja pocieszam moich bliskich - uśmiecha się.
Wielka szansa dla Bernadetty
- Od lekarzy specjalistów usłyszałam o palbocyklibie – nowym nierefundowanym leku, który dla kobiet takich jak ja jest szansą na wieloletnie remisje choroby. Chemia w moim przypadku, tak jak poprzednio, miałaby ograniczoną skuteczność działania, a przy tym wyniszczyłaby mój organizm i zamknęła drogę do leczenia nowymi lekami typu palbocyklib. Jeśli organizm dobrze odpowie na leczenie jest duża szansa na remisje, jeśli nie, chemię można włączyć dopiero wtedy - informuje. - Dlatego chciałabym rozpocząć leczenie lekiem Ibrance (palbocyklib), którego miesięczna kuracja wynosi około 10 000 złotych.
Pomóżmy!
Koszt rocznego leczenia to zatem 120 tysięcy złotych. Kobieta podkreśla, że wraz z rodziną wszystkie środki finansowe przekierowują do walki z chorobą i chcą zakupić lek Ibrance. Nie wiedzą na jak długo wystarczy. Tym bardziej, że życie musi toczyć się dalej więc i różne inne wydatki są nieuniknione. Nie wiadomo też jak długo leczenie będzie trwało.
Aby pomóc warto odwiedzić portal znajdzpomoc.pl i wpisać w wyszukiwarkę „Bernadetta Borek”, a następnie przekazać dowolną kwotę. Na rzecz Bernadetty można też przekazać 1 procent podatku. KRS: 0000414091. Cel szczegółowy: Bernadetta Borek.
POLECAMY RÓWNIEŻ: