Bezpańskie psy w naszym regionie
Bezpańskie psy w naszym regionie
W 170 obwodach łowieckich na terenie województwa świętokrzyskiego w 2114 roku myśliwi naliczyli blisko 2800 bezdomnych psów,
Ponad 6100 było puszczonych samopas.
Odnotowano 93 przypadki pogryzień ludzi.
Bezdomne psy zagryzły w ubiegłym roku: 10 jeleni, 22 dziki, 438 saren, 877 zajęcy
- Tyle zgłoszono, ale ile takich zdarzeń było naprawdę nie wiemy - mówi łowczy wojewódzki Mirosław Mikołaczyk.
Dane dotyczące bezpańskich psów i ich ofiar w 2013 roku były na podobnym poziomie.
- O 3 nad ranem słyszałem strasznie głośne szczekanie psów w pobliżu mojego domu - mówi Benedykt Chałacński. Wyjrzałem, ale było ciemno, nic nie widziałem. Dopiero rano, kiedy się rozwidniło zobaczyłem zagryzioną sarnę. Psy musiały zagonić ją do ogrodu, między płoty i tu go dopadły. To młody rogaś, w starciu z tą watahą nie miał szans.
Problem od trzech lat
Pan Benedykt wie, kto był sprawca polowania.- Od trzech lat próbujemy się uporać z watahą zdziczałych psów, które buszują po okolicy, między naszymi domami przy Piekoszowskiej a Brusznia i Karczówką. W ubiegłym roku zagryzły dwie sarny, stale giną nam kury, ile bażantów namordowały to nikt nie zliczy, ale nikt nic z tym nie robi. Straż Miejska nawet przyjeżdża na nasze wezwania, ale strażnicy mówią, że nic z tym nie zrobią, bo to nie ich obowiązek. Wzywają hycla a on bezradnie rozkłada ręce, bo nie może ich złapać. Przecież wiadomo, że nie będą stały pod moim domem tylko uciekają do lasu. Będzie ich teraz więcej, bo jedna z suk w tym sześcioosobowym stadzie oszczeniła się.
- Czy trzeba czekać, aż te psy rozszarpią jakieś dziecko - pyta pan Benedykt. - Przecież w te pola chodzą na spacer ludzie z małymi dziećmi. Czasami i kij nie wystarcza by się przed nimi obronić. Mnie zagryzły psa.
Włodzimierz Kozieł, szef Straży Miejskiej w Kielcach potwierdza, że strażnicy nie są przygotowani do łapania psów chociaż takie interwencje do nich docierają. - Jedyne co możemy zrobić to zaalarmować schronisko dla zwierząt.
Klatkę rozwalił
Złapanie zdziczałych psów jest jednak bardzo trudne. Wojciech Moskwa prowadzący schronisko w Dyminach koło Kielc odpowiedzialny także za wyłapywanie bezdomnych, agresywnych zwierząt podkreśla, że okolice Piekoszowskiej patrolowano są często. - Ostatnia interwencja miała miejsce 16 kwietnia przywieźliśmy psa.
Często się to nie udaje, bo psy uciekają w pola, do lasu. Strzelać nawet nabojami usypiającymi nie można. Można podawać środek nasenny w jedzeniu, ale i z tym są problemy. - Bo jak ocenić w jakim pies jest stanie, ile waży, czy ta dawka go nie zabije - mówi. -A i obserwowanie nie jest łatwe, bo psy porywają jedzenie i uciekają z nim do lasu. Prosimy o współpracę mieszkańców, kiedy jakiś pies zaplącze się za ogrodzenie łatwiej go złapać.
Na te naprawdę dzikie potrzebne są specjalne klatki, których schronisko nie ma. - Kiedy złapaliśmy w klatkę takiego dzikiego, średniej wielkości psa, to nam ją po prostu rozwalił - mówi Moskwa.
Tylko chipowanie
Zdziczałe psy to problem nie tylko okolic Kielc. By go ukrócić trzeba wprowadzić obowiązkowe chipowanie zwierząt i karanie właścicieli za brak opieki. - mówi Jarosław Mikołajczyk, łowczy wojewódzki. Bezdomne czy wypuszczane z podwórek psy będą polować, bo chcą jeść. Prawo nie pozwala myśliwym na strzelanie do psów, mogą to robić tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?