Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bokser z sukcesami

Kazimierz CUCH
Stanisław Matusiak z medalem "Zasłużony dla Kielecczyzny".
Stanisław Matusiak z medalem "Zasłużony dla Kielecczyzny". Kazimierz Cuch
Mieszka samotnie i sam radzi sobie w kuchni.
Mieszka samotnie i sam radzi sobie w kuchni. Kazimierz Cuch

Mieszka samotnie i sam radzi sobie w kuchni.
(fot. Kazimierz Cuch)

Stanisław Matusiak to postać dobrze znana w kręgach Starachowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, gdzie od wielu lat jest działaczem społecznym. Niewielu wie, że wcześniej, przez 20 lat, był bokserem, z pewnymi sukcesami. Stoczył ponad 170 walk, reprezentując kluby łódzkie, Star Starachowice i region kielecki. Był w drużynie pięściarskiej Kielecczyzny razem z Leszkiem Drogoszem i Kazimierzem Paździorem. Stykał się z kadrą Feliksa Stamma.

Jako reprezentant Kielecczyzny na wycieczce w zachodnioeuropejskiej fabryce coca-coli, składa autograf.
Jako reprezentant Kielecczyzny na wycieczce w zachodnioeuropejskiej fabryce coca-coli, składa autograf. Kazimierz Cuch

Jako reprezentant Kielecczyzny na wycieczce w zachodnioeuropejskiej fabryce coca-coli, składa autograf.
(fot. Kazimierz Cuch)

Jego obecne działanie przysparza mu tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ale sąsiedzi wyrażają się o nim bardzo dobrze, jako o spokojnym, bezkompromisowym człowieku, bardzo zaangażowanym w sprawy osiedla Skarpa, ich bloku mieszkalnego. - Gdy cokolwiek się zleci panu Stanisławowi, o cokolwiek się go poprosi, załatwi od ręki. Jest przy tym trochę czupurny, co nie podoba się "delikatnisiom" i go krytykują - ocenia jedna z sąsiadek. W ogóle to panie lubią 70-letniego pana, z nienaganną muchą, kilka razy w roku wyjeżdżającego do sanatoriów i kurortów na południu i na północy Polski. Wtedy jego wygląd, zachowanie jest jakby przeciwieństwem codziennego, trochę czupurnego charakteru. Ale nas interesuje przede wszystkim jako bokser.

Kariera bokserska

Stanisław Matusiak karierę bokserską rozpoczynał w łódzkim Widzewie. - Prawie 20 lat byłem bokserem, stoczyłem ponad 170 walk, większość wygrałem - chwali się. - Pierwszy kontakt z boksem miałem jeszcze w Liceum Ogólnokształcącym, a nawet w szkole podstawowej. Trenowałem w "Zjednoczonych" Łódź. Pierwsza oficjalna walka to na pierwszym kroku bokserskim, w wadze muszej, o mistrzostwo pierwszego kroku w okręgu łódzkim. Mój brat Jerzy był instruktorem w Gwardii Łódź, on mnie namówił, kibicował mi, pomagał organizacyjnie. Wtedy w Pabianicach stoczyłem kilka walk nim doszedłem do finału i zdobyłem mistrzostwo pierwszego kroku. Impreza trwała trzy czy cztery dni, było 150 bardzo młodych zawodników. Nic dziwnego, że sławny trener Feliks "papa" Stamm miał z kogo wybierać kadrowiczów, że mieliśmy mistrzów olimpijskich w boksie - wspomina i nieco oburza się. Jest rozżalony, że teraz takiej imprezy nie uświadczy się nie tylko na szczeblu okręgu, ale nawet kraju.

- W Zjednoczonych byłem niedługo. Dopiero w wojsku zaczęło się prawdziwe boksowanie. Trafiłem do szkolnego batalionu czołgów w Elblągu. Dowódca był zapalonym kibicem, więc zaraz wzięli mnie do boksu. Sprawdzili czy nie kłamię i od razu dali rękawice. Chodziłem w dresie zamiast w mundurze. Trenowaliśmy poza jednostką. Jeździliśmy na zawody do innych jednostek wojskowych, w Pomorskim Okręgu Wojskowym. Byłem tam dwa lata. Wyszedłem stamtąd w stopniu kaprala, w 1956 roku. Tam zdobyłem wicemistrzostwo okręgu wojskowego na poligonie w Czarnym koło Szczecinka. Znów było 250 zawodników z kilku okręgów. Jedną z walk stoczyłem z Ruskim. Pamiętam, że czym więcej go biłem, to on tym skuteczniej wstawał - opowiada bardzo dokładnie.

- Po tym sukcesie przenieśli mnie do Torunia i tam boksowałem do końca służby w wojsku. Razem ze mną w jednostce wojskowej był Edward Karaban, który przed wojskiem boksował w Starze. Z Torunia przenieśli mnie do Elbląga, gdzie ukończyłem szkołę podoficerską. Potem miałem stanowisko instruktora sportowego batalionu. Prowadziłem zajęcia z oficerami. Dwa, trzy tygodnie przed odejściem do cywila chcieli mnie przejąć do elbląskich cywilnych drużyn. Miałem ofertę z wojska, bym tam został. Ale nie zostałem, nawet jako sportowcowi doskwierała mi wojskowa dyscyplina, wojskowy dryl - zaznacza z naciskiem.

Przyjechał do Starachowic i został

- Jak odchodziłem do cywila to między innymi Edek Karaban przyjechał do Starachowic po cywilne ciuchy i przywiózł mi list z ofertą ze Stara. Ale wróciłem do Łodzi, zamieszkałem z rodzicami, tym razem na Stokach. Poszedłem do Widzewa. Kilka walk stoczyłem tam w wadze lekkośredniej. Po dwóch, trzech treningach był mecz w Starachowicach, boksowałem z Konstantym Mazurem, miałem remis. W następnym meczu boksowałem z Teodorem Siedlakiem i wygrałem z nim. Za dwa tygodnie Star przyjechał do Łodzi na rewanż. Kierownictwo drużyny, szefowie klubu, przyszli do mnie do domu. Były rozmowy, zdecydowałem, że przyjadę do Starachowic - wspomina tamte czasy.

- W Starze boksowałem ponad 11 lat, od 25 maja 1957 roku do 1968 roku. Największy sukces to mistrzostwo okręgu kielecko-radomskiego w 1959 roku. Wtedy dominowały Broń Radom, Koron Kielce, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i Star. Zawody o mistrzostwo odbywały się w Kielcach, w hali SHL. Były z udziałem Leszka Drogosza i Kazimierza Paździora. Potem pojechałem na XXX Mistrzostwa Polski w Poznaniu. Przegrałem w ćwierćfinale z Guzińskim, który potem został mistrzem Polski - wspomina te czasy jednym duszkiem.

Miał 34 lata, gdy skończył z boksem. Jest dumny, że nigdy nie leżał na deskach, nigdy nie przegrał przez nokaut. Tylko raz przeciwnik pokonał go przez techniczny nokaut, rozciął mu policzek. Ślady pozostały do dziś. Gdy przyszedł do Stara, to jako jedyny miał w Starachowicach kauczukową szczękę. - Dzięki temu nawet w wieku 70 lat mam własne zęby - podkreśla.

Karierę zawodową w byłej FSC rozpoczął od ślusarza. Mieszkał w Domu Młodego Robotnika, gdzie teraz jest Urząd Miejski, w jednym pokoju z Edkiem Karabanem. Potem była praca w kontroli, w zaopatrzeniu i kooperacji, przy uruchomieniu nowej produkcji. Cztery lata przed emeryturą pracował POSiCZ "Polmozbyt", jako kierownik magazynu na Bugaju.

Teraz jest samotny

Ożenił się z dziewczyną ze Starachowic, w 1958 r. Mają dwoje dzieci. Sławomir jest w USA, w Saint Luis, córka Renata, w Starachowicach. Mają po jednym wnuku. Życie rodzinne się mu rozpadło po 42 latach małżeństwa. Nie chce się wypowiadać na ten temat. Jest dumny, że dobrze wychował dzieci. Zapewnia, że żona lubiła boks, chodziła na mecze. Ale on grał także w zespole muzycznym.

Urodził się 6 listopada 1934 roku w dzielnicy Łódź Chojny, jako najmłodsze z sześciorga dzieci Bronisławy i Bronisława Matusiaków. Za tydzień będzie miał 70 urodziny. - Prócz podobnego nazwiska rodzice nie mieli nic wspólnego z radiową rodziną Matysiaków - zarzeka się, gdy spostrzegamy to podobieństwo. Mama pracowała w zakładach włókienniczych, ojciec prowadził warsztat szewski przy ul. Pryncypialnej. Pamięta dokładnie szkołę podstawową i początki w LO im. Tadeusza Kościuszki przy ul. Sienkiewicza. - Ale nie ukończyłem liceum, czym zmartwiłem rodziców. Poszedłem do organizacji Służba Polsce, do szkoły dowódców i szefów SP, z własnej inicjatywy - przyznaje się, chociaż wielu na jego miejscu usiłowałoby "kręcić", pomniejszając swój udział w sztandarowej formacji, dziś potępianej organizacji młodzieżowej, Związku Młodzieży Polskiej.

Jest samotny od czterech lat. Kilka razy w roku jeździ do Krynicy, obowiązkowo na Festiwal Jana Kiepury. Sylwester spędza w Zakopanem lub Bielsku-Białej, Polanicy Zdroju, w Kołobrzegu. - Towarzystwa nie muszę szukać. Kobiet jest więcej niż mężczyzn. Jeżdżę, by zmienić klimat, leczę się profilaktycznie. Mam II grupę inwalidzką, stąd raz na dwa lata mam prawo do wyjazdu na kurację. Dzieciom nie muszę pomagać, więc emeryturę przeznaczam dla siebie. Dzięki temu na stare lata dbam o swoje zdrowie, chodzę systematycznie do stomatologa, robię kompleksowe badania. Nie chcę się ponownie żenić, myślę, by żyć jak najdłużej - snuje plany.

Kontakty z czasów sportowych utrzymuje z Teodorem Siedlakiem, z Kostkiem Mazurem, Janem Królem, Ryszardem Żelazko. Z tym ostatnim działa w spółdzielni. Podobno chcieli, by działał w zarządzie Stara, ale odmówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie