Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bomby i głód. Tak wyglądały święta na Kielecczyźnie w latach 1914 – 1918

Tomasz Trepka
Tomasz Trepka
Rwące potoki płynące po ulicach, brak światła, podstawowych produktów żywnościowych, czy wreszcie bomby zrzucane na miasta regionu – to tylko niektóre z problemów, które towarzyszyły mieszkańcom regionu świętokrzyskiego w okresie Świąt Bożego Narodzenia w latach walk o niepodległość 1914 – 1918.

W okresie świąt działo się naprawdę wiele na froncie. W wigilię Bożego Narodzenia 1914 roku, Rosjanie wyparli austriackiego zaborcę za Nidę, a dwa później 26 grudnia, meldowano o zakończonej fiaskiem ofensywie Austriaków, którzy zostali pokonani przez Rosjan w okolicach Wiślicy, a następnie Nowego Korczyna. Zmagania wojenne mocno odbiły się na świętowaniu Bożego Narodzenia przez mieszkańców Kielecczyzny.

Bomby, strzały i rabunki

Powodowały one zagrożenie zdrowia oraz życia ludności cywilnej. 24 grudnia 1914 roku w Kielcach było słychać wybuchy bomb, zrzuconych z niemieckich samolotów. W ich wyniku zginęło kilka osób. Byli również ranni. Jak wówczas określono liczby te „były niewielkie”, bowiem zdarzały się dużo tragiczniejsze w skutkach naloty. Niedługo po świętach, w grudniu 1914 roku, nieopodal miejskich zabudowań spadła bomba zrzucona przez niemiecki samolot, choć nikomu nic się nie stało to jednak, co podkreślono, „siła wybuchu była olbrzymia”. Z myślą o poszkodowanych w wyniku nalotów, już w święta 1914 roku, utworzono na ulicy Leśnej w stolicy obecnego województwa świętokrzyskiego – Ambulatorium Kieleckiego Oddziału Polskiej Pomocy Sanitarnej, gdzie zajmowano się najcięższymi przypadkami.

Równie niebezpiecznie wyglądały święta na prowincji. „Dziś armaty od Wygody do Hajdaszka i nawzajem nawet z Kijskich Gór czy od Hajdaszka padały za wsią tuż, a nawet koło cmentarza grzebalnego” – opisywał sytuację w Wigilię 1914 roku, ksiądz Adam Włosiński, proboszcz parafii Imielno. „W uroczystość Bożego Narodzenia ludzi było w kościele może ze dwieście osób, reszta boi się, warują i pilnują domów” – notował duchowny. Strach ludzi był jednak w pełni uzasadniony, bowiem napady były na porządku dziennym. 24 grudnia 1914 roku węgierscy żołnierze napadli na jednego z jego parafian. Tak dotkliwie go pobito, że ten zmarł kilka dni później.

Natomiast w drugi dzień świąt, 26 grudnia 1914 roku „w Chojnach belka zabiła żołnierza, rabującego ze stodoły, co się dało […], nieoględnie wyrywał słupy, aż wierzch runął i przygniótł go, za parę godzin skonał” – opisywał sytuację ksiądz Włosiński.

Kielecki rynek jak jezioro

Dzień przed wigilią 1914 roku nad Kielecczyznę nadeszła gwałtowna odwilż. „Od wczoraj w Kielcach mamy zupełną odwilż, z deszczem padającym z przerwami” – pisano na łamach lokalnej prasy. Spowodował on powstanie „olbrzymiej ilości błota” oraz jeszcze zmrożonego lodu. Podobna sytuacja miała miejsce dwa lata później, w 1916 roku. Gwałtowna wichura z ulewnym deszczem, która przeszła nad Kielcami spowodowała poważne zniszczenia. „Płoty obalone, a wiele drzew połamanych leży po drogach. W mieście rynek przedstawiał obraz jeziora na sporej swej części, przyległymi ulicami rwały bystre potoki” – informowano pod koniec grudnia 1916 roku.

Brak oświetlenia w niektórych rejonach miasta, spowodowany przez braki w dostawach prądu, potęgował zwiększającą się ilość wypadków. Apelowano więc o używanie prowizorycznie wykonanych latarek i lamp. W Święta Bożego Narodzenia 1914 roku było ciemno także w wielu kieleckich mieszkaniach i domach. Wszystko przez problemy lokalnej elektrowni energetycznej. Wzywano lokatorów do oszczędnego korzystania z prądu, szczególnie w godzinach popołudniowych i wieczornych. Zdecydowana większość wyprodukowanej energii elektrycznej wykorzystywana była przez kieleckie szpitale i placówki pomocy.
Kielce wyglądały odmienne od tego, co widzimy obecnie. Miały na to wpływ także przeprawiające się przez miasta oddziały wojsk. „Tabory wojenne bez przerwy idą przez miasto (…) Ogród Staszica [park miejski] przedstawia z tego powodu malowniczy obraz koczowiska wojennego, z masą wozów i ognisk” – pisano w prasie. Dodawano także, że tak wielka liczba wozów, koni i ludzi nadaje Kielcom wygląd istotnie niezwykły, a w niektórych miejscach, godny nawet pędzla malarzy. Kielecki park miejski uległ „prawdziwemu spustoszeniu”, kiedy przebywali w nim żołnierze oraz jeńcy wojenni. „Dużo drzew poszło na ogień, a klomby i kwietniki będą musiały być z gruntu uformowane na nowo” – opisywali obserwujący miasto kielczanie.

Głód i drożyzna

Dostęp do wielu produktów był bardzo ograniczony. Proboszcz parafii w Imielnie, ksiądz Adam Włosiński pisał, że w czasie Bożego Narodzenia w 1914 roku, a także po nim musiał się najeść jedynie skrawkami chleba, „upieczonego indora” oraz wieprzowiny.
W okresie Świąt Bożego Narodzenia 1914 roku, mieszkańcy regionu donosili o skandalicznie wysokich cenach soli, która była sprzedawana w miejscowych sklepach spożywczych. Jednocześnie lokalny Wydział Handlowy Towarzystwa Rolniczego sprzedawał ją kilka razy taniej. Podobny problem dotyczył mięsa oraz herbaty, której brakowało w kieleckich sklepach. „Czy to właściwe? Czy to usprawiedliwione? Wątpić należy. Gwałtowną chęć niektórych, zrobienia prędkiego majątku należy powstrzymać przepisami policyjnymi, kiedy już inaczej być nie może” – apelowano do kieleckich sprzedawców w okresie Świąt Bożego Narodzenia.
Nie tylko wysokie ceny produktów codziennego użytku odbijały się na organizacji świąt. Dużym problemem było powtarzające się niewypłacanie pensji pracownikom instytucji publicznych i państwowych. Niektóre, znajdujące się w Kielcach instytucje bankowe i kredytowe, przekazywały jedynie połowę ustalonych wynagrodzeń.

Osobnym rodzajem trudności, z jakim musiano sobie poradzić była nieodpowiednia jakość produkowanych towarów. „Na ulicach naszego miasta [Kielc] sprzedaje się teraz dużo źle wypieczonego pieczywa, co może oddziałać ujemnie na zdrowotność. Zwłaszcza tak zwane bułki żołnierskie, roznoszone w brudnych koszykach i opałkach, są bardzo liche i praktycznie surowe, pomimo swej względnej drożyzny” – ostrzegano w grudniu 1914 roku mieszkańców Kielc. Jeszcze po zakończeniu I wojny światowej „Gazeta Kielecka” donosiła o problemach w zdobyciu podstawowych produktów, w tym chleba.

Jeden z produktów cieszył się szczególną popularnością. Był nim alkohol. Władze Kielc ostrzegały przed zakupem alkoholu, tak chętnie spożywanego w Święta Bożego Narodzenia. „Niewielkie zapasy prawdziwych wódek i koniaków zostały przez władze opieczętowane. Alkohol zaś zaofiarowany z pewnością będzie denaturatem licho odkażonym lub złagodzony za pomocą balsamu (…) Zatrucie denaturatem sprowadza straszne skutki i większość tego zatrucia kończy się śmiercią w najokropniejszych męczarniach” – uświadamiano mieszkańców Kielc w wigilię 1914 roku.

Mimo trwających działań wojennych nie zapominano o najuboższych, których systematycznie przybywało. Niedługo po świętach 1914 roku, proboszczowie kieleckich parafii rozdawali najpotrzebniejsze rzeczy dla pozostających w szczególnie trudnej sytuacji materialnej. Była to przede wszystkim odzież oraz artykuły spożywcze, jak kasza i mąka. W Wigilię Świąt Bożego Narodzenia 1916 roku prowadzono sprzedaż specjalnych znaczków, dochód z których został przeznaczony na rzecz najbardziej potrzebujących.
Kielczanie tłumnie uczestniczyli w uroczystościach kościelnych, odprawianych z okazji narodzin Syna Bożego. W 1914 roku, w Bazylice Katedralnej w pasterce uczestniczył ksiądz biskup kielecki Augustyn Łosiński. „Mszę odprawił Jego Ekscelencja w pierwsze święto o godzinie 10 rano, a o 12-stej Sumę (…) na Sumie śpiewał chór mieszany pod dyrekcją uzdolnionego organmistrza (…) Wszystek lud jaki tłumnie napłynął w tych dniach do katedry, w modłach i kolędach błagał Pana zastępów o zmiłowanie nad krajem i nad światem” – donosiła „Gazeta Kielecka”.

Pierniki, jabłka i orzechy

W latach 1914-1917, a szczególnie w trakcie pierwszej wigilii, po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, na choinkach wieszano przede wszystkim jabłka, pierniki i orzechy. Wytwarzano także proste ozdoby – zabawki ze słomy oraz papieru. Wydaje się, że tego typu tendencje miały powszechny charakter. Nawiązywały one do motywów polskiego folkloru.

Lepiej usytuowani, mogli skorzystać z dobrodziejstw handlarzy oferujących proste zabawki choinkowe, produkowane na polskich ziemiach przez lokalnych tradycjonalistów – koszyczki, gwiazdki, aniołki, czy niewielkie laleczki. Według wielu opinii ówczesnych mieszkańców wsi, ich niewątpliwą zaletą była „swojskość” i „naturalność”, w przeciwieństwie do „mało gustownych i pachnących obcą kulturą”, importowanych bombek. Niechęć do zagranicznych ozdób choinkowych utrzymywała w wielu środowiskach, jeszcze długo po odzyskaniu niepodległości.

Tradycyjną ozdobą świątecznej choinki były oświetlające ją niewielkie świece, zapalane zazwyczaj chwilę przed rozpoczęciem wigilii. W okresie wojny, domownicy niejednokrotnie byli zmuszeni do rezygnacji z tego typu ozdób. W grudniu 1916 roku, wzywano kielczan do ograniczenia w użytkowaniu świec. Powodem były braki w dostępie do surowców potrzebnych do ich wytwarzania. Za niestosowanie się do policyjnych zaleceń groziła wysoka kara grzywny, a nawet do 6 tygodni aresztu.

Wigilia… 23 grudnia

Problemem stawało się także zdobycie drzewka na choinkę. Jak podawała „Gazeta Kielecka” w grudniu 1916 roku - „Zniszczenie lasów, a nawet zagajników podczas wojny (…), spowodowało zupełny brak drzewek choinkowych w kraju”. Jednocześnie wzywano do zaprzestania poszukiwania na własną rękę i przyczyniania się tym samym do pogłębienia zniszczeń drzewostanu. Wiele rodzin musiało zrezygnować z posiadania własnego drzewka bożonarodzeniowego. Tradycyjnym elementem towarzyszącym wieczorowi wigilijnemu było śpiewanie kolęd. W latach pierwszej wojny światowej, towarzyszyło im wykonanie innych katolickich pieśni religijnych, jak chociażby „Boże coś Polskę”, której słowa odwoływały się do trudnych lat zaborów i braku własnej państwowości.
Warto podkreślić, że niecodzienne święta obchodzono w 1916 roku. „Gazeta Kielecka” komunikowała swoim czytelnikom o tak zwanej wczesnej wigilii. „Wigilia Bożego Narodzenia przypada jak wiadomo 24 grudnia. Jest to dzień ścisłego i skrupulatnego postu. Ponieważ dzień ten przypada w tym roku na nadzielę, a ta według prawa Kościoła katolickiego post wyklucza, więc wigilia tegoroczna przesuniętą być musi na dzień poprzedzający, to znaczy na sobotę, 23 grudnia” – pisano 20 grudnia 1916 roku.
Okres przedświąteczny był szczególny dla wszelkiej działalności patriotycznej oraz samorządowej. W grudniu 1916 roku odbyły się pierwsze, po kilkudziesięciu latach, wybory do kieleckiej rady miejskiej. Wykorzystując sprzyjające okoliczności międzynarodowe, organizacje niepodległościowe rozpoczęły jawną działalność. W 1916 roku zorganizowano specjalną wigilię z żołnierzami odbywającymi służbę w Legionach Polskich. Ukonstytuował się Komitet Gwiazdkowy, który regularnie zachęcał mieszkańców Kielc do udziału w tego typu przedsięwzięciu. Wśród członków znaleźli się między innymi Franciszek Loeffler – lider Polskiej Partii Socjalistycznej w Kielcach oraz Wanda Filipkowska, urodzona w Puerto Rico, działaczka niepodległościowa mieszkająca w regionie świętokrzyskim.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie