Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budować można prawie wszędzie i prawie wszystko, a jak przeszkadza to do sądu

Agata KOWALCZYK
Andrzej Ornowski, współwłaściciel działki przy ulicy Tuwima w Kielcach jest zaniepokojony, że po sąsiedzku powstaje blok, a garaż, który ma być podziemny wystaje nad powierzchnię gruntu.
Andrzej Ornowski, współwłaściciel działki przy ulicy Tuwima w Kielcach jest zaniepokojony, że po sąsiedzku powstaje blok, a garaż, który ma być podziemny wystaje nad powierzchnię gruntu. Łukasz Zarzycki
- Nie rozumiem, dlaczego nie zostałem uznany za stronę, skoro blok powstaje obok naszego domu a dźwig przewozi materiały budowlane nad naszymi głowami. Urzędnikom nie chce się przyjechać na miejsce i zobaczyć jak budowa wygląda - mówi Andrzej Ornowski z ulicy Tuwima 4 w Kielcach.

U zbiegu ulicy Prusa i Tuwima powstaje mały blok z 12 mieszkaniami i podziemnym garażem. Obok znajdują się domki jednorodzinne i cała dzielnica ma taki charakter. Najbliższy sąsiad budowy protestuje przeciwko inwestycji. - Do niedawna stał tu stał domek i taka zabudowa powinna zostać, co było zapisane w planach przez lata. Pierwsze warunki zabudowy terenu na blok z 16 mieszkaniami sąd uchylił w 2006 roku, niestety kolejne uprawomocniły się. W lipcu rozpoczęła się budowa, o której dowiedziałem się, gdy pojawiły się maszyny. Urząd Miasta nie uznał mnie za stronę przy wydawaniu pozwolenia na budowę, więc o nim nie wiedziałem. Nie rozumiem tego, dźwig wozi materiały budowlane nad głową mojej matki. Inwestor wprowadził maszyny budowlane, które w czasie pracy powodują, że cały dom "chodzi" a zdaniem urzędników budowa nie ma wpływu na naszą nieruchomość - dziwi się.

DOKUMENTY NIE ZGADZAJĄ SIĘ?

Ornowski przestudiował dokumenty inwestycji, projekt budowlany domu i projekt zagospodarowania terenu działki i uważa, że urzędnicy popełnili błąd. - Oba dokumenty zawierają sprzeczne zapisy. Działka ma być zabudowana w 40 procentach a widać gołym okiem, że wykopy i zabudowa zajmują prawie cały teren, ponieważ podziemny garaż wystaje nad powierzchnię gruntu. Już teraz sterczy z pół metra, a dojdzie ocieplenie i warstwa ziemi. W jednym dokumencie wyczytałem, że rzędne terenu pozostają takie jak przed budową, a w drugim są zmienione i tak jest w rzeczywistości. Urzędnicy uważają, że jak coś zostanie przysypane ziemią to nie jest częścią zabudowaną działki, mimo że wystaje nad powierzchnię gruntu. Oni robią wszystko po myśli dewelopera, ja do niego nie mam pretensji, tylko do nich, bo nie uwzględniają interesu sąsiadów, a przecież nasza działka w sąsiedztwie bloku starci na wartości o jakieś 30 procent - martwi się.

Czytelnik nie mógł zaskarżyć pozwolenia na budowę, ponieważ nie jest stroną, więc wystąpił do wojewody o unieważnienie dokumenty, ale sprawę przegrał. - Nikt nie przyszedł na miejsce i nie sprawdził, jak sprawa wygląda w terenie. Dokumentów też nie porównano - kontynuuje.

WSZYSTKO PRZEGRYWA

- Sąsiad pisze skargi do wszystkich instancji i wszystkie sprawy przegrywa. Pozwolenie na budowę jest wydane zgodnie z prawem. Część podziemna inwestycji nie jest uznawana jako element zabudowy działki, mimo że wystaje nad powierzchnię gruntu. Może ona dochodzić nawet do samej granicy działki. Inwestor zachował wymógł zabudowy parceli do 40 procent jej powierzchni - tłumaczy Andrzej Kędra, dyrektor Wydziału Architektury i Urbanistyki Urzędu Miasta w Kielcach.

Dodaje, że Ornowscy byliby uznani za stronę przy wydawaniu pozwolenia na budowę, gdyby inwestycja naruszała ich interes prawny na przykład budynek miałby powstać bliżej granicy niż zezwalają na to przepisy, albo ograniczał dostęp naturalnego światła. - Prawo dokładnie określa, co narusza interes prawny. Praca dźwigu jest jedynie uciążliwością w czasie budowy - wyjaśnia dyrektor Kędra.

Agata Wojda, rzecznik prasowy wojewody przyznaje, że skarga została sprawdzona i nie było powodu do unieważnienia pozwolenia na budowę. Odwołanie pana Ornowskiego leży w Głównym Urzędzie Nadzoru Budowlanego, który sprawdzi kto ma rację, urzędnicy czy on - informuje.

NADZÓR BUDOWLANY SPRAWDZA PLAC

Częstym goście na budowie są pracownicy nadzoru budowlanego. - Prawie raz w tygodniu mamy telefon od państwa Ornowski i przyjeżdżamy skontrolować plac budowy. Na razie nic nagannego nie stwierdziliśmy. Jeśli uwagi sąsiada są zasadne to wyjdzie to po zakończeniu budowy. Przed dopuszczeniem budynku do użytkowania sprawdzimy zgodność z projektem budowlanym i zagospodarowaniem terenu. Wątpię, aby inwestor pozwoliłby sobie na niedociągnięcia. Natomiast będzie problem, jeśli projekt ma wady. Niestety ani my ani inny urzędnik nie mamy prawy kwestionować go. Wyłącznie projektant odpowiada za ten dokument. Jeśli sąsiad uważa, że jego zapisy są sprzeczne z prawem to pozostaje mu założenie sprawy cywilnej w sądzie - informuje Wiesław Krzyk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kielcach.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie