Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byłam córeczką tatusia. Tylko u nas córka Tadeusza Łęskiego opowiedziała nam o swoim ojcu

Iwona ROJEK [email protected]
Kyna Łeski, profesor architektury uważa, że miała wyjątkowego ojca.
Kyna Łeski, profesor architektury uważa, że miała wyjątkowego ojca.
Kyna Łęski, córka architekta z Kielc, który projektował najsłynniejsze budowle świata prychała do miasta urodzenia swego ojca na jego pogrzeb. Opowiedziała nam o nim.

Amerykanka Kyna Łęski, profesor architektury, wykładowca amerykańskich uczelni, córka znanego architekta, kielczanina Tadeusza Łęskiego, projektanta między innymi Metropolitan Opera, wielu wieżowców Rockefeller Center, kaplicy West Point i wielu innych.

Iwona Rojek: - Atmosfera w domu i tata sprawił, że poszła Pani w jego ślady?

Kyna Łęski: - To czym żyli rodzice i to co się działo w naszym domu miało na mnie i dwie moje siostry istotny wpływ. Wszystkie trzy mamy zdolności artystyczne. Pewnie to kwestia genów i środowiska, w jakim się wychowywałyśmy. Pamiętam, że jak byłyśmy małymi dziewczynkami, ciągle siedziałyśmy na podłodze i rysowałyśmy. Dziś ja zajmuję się architekturą, Andrea, była dyrektorem artystycznym czasopisma "Time", teraz tworzy grafikę, a Vivien jest profesorem sztuki.

Podobno tato odradzał Pani zajęcie się architekturą, ale Pani go nie posłuchała?

Myślę, że przestrzegał mnie dlatego, bo wiedział jaki to trudny zawód w amerykańskich realiach. Po prostu znał od podszewki architektoniczny biznes. I nie chodziło mu tylko o to, że na rynku istnieje olbrzymia konkurencja, ale także o to, że wykonując ten zawód trzeba posiadać wiele przeróżnych talentów. Aby sobie poradzić człowiek musi być dyplomatą, mieć zdolności organizacyjne, menadżerskie, choćby do wygrywania przetargów, pożądana jest też inteligencja emocjonalna, aby dobrze poruszać się w świecie biznesu i nie mieć za dużo wrogów.

Mimo tych przestróg została Pani profesorem architektury?

Ta pasja, która mocno tkwiła we mnie była silniejsza od racjonalnych przesłanek. Nie wyobrażałam sobie tego, że mogłabym coś innego robić w życiu. Skończyłam architekturę, wykładam ją na uczelniach, piszę książki i mam takie samo uwielbienie do tej profesji, jakie miał mój niezwykły ojciec.

Co dziś po śmierci taty, uważa Pani za jego największy sukces?

Zrobił wiele wspaniałych projektów, ale chyba jednak najbardziej cenię Metropolitan Opera House. Często tam bywałyśmy z mamą, siostrami i ciągle jesteśmy zachwycone kształtem budynku, jego wnętrzem, rozwiązaniami, jakie tam zastosował. Równie interesujące jest Rockeffeler Center, czy nasz rodzinny dom w Nowym Jorku, który uplasował się na drugim miejscu jeśli chodzi o piękność tego typu budowli w naszym stanie.

Realia pracy architekta w Ameryce chyba bardzo różnią się od polskich warunków ?

Z pewnością. Amerykańskie biuro architektoniczne przypomina fabrykę samochodów. Pracuje się tam w systemie taśmowym. Każdy ma wąską specjalizację i nie znajduje już czasu na zgłębianie innych dziedzin. Biuro jest podzielone na dwie główne działy: projektowanie i wykonawstwo. Na czele działu pierwszego stoi główny projektant, który pracując nad koncepcją ma do pomocy młodszych kolegów odpowiedzialnych za projekty poszczególnych detali. W drugim dziale wykonuje się rysunki robocze. W ostatnim pracują kreślarze.

Rola architekta jest więc chyba bardziej znacząca, niż w Polsce?

Architekt cały czas bierze udział w realizacji projektu. Przebywa na budowie i aktywnie współpracuje z szefami obu działów. W każdej fazie pracy aż do ukończenia budowy za wszystko odpowiedzialny jest główny projektant. Zawsze musi on wydawać zezwolenia na wszystkie odstępstwa od projektu. Poza tym architekci biorą także udział w przetargach.

Ojciec świetnie sprawdził się w trzech rolach, architekta, urbanisty i świetnego akustyka. Miała Pani do niego żal, że w kwiecie zawodowej passy zdecydował się na powrót do Polski?

Nie nigdy. To przecież było jego życie. Wiedziałam, że ma takie pragnienie, żeby wrócić do ojczyzny i my jako córki nie mogłyśmy mu w tym przeszkodzić. Z nas trzech ja chyba najbardziej byłam związana z ojcem, a on ze mną. Postrzegano mnie jako ukochaną córeczką tatusia. Może wynikało to z tego, że kiedy się urodziłam, to był spełniony zawodowo i poświęcał mi więcej czasu.

Była taka opinia, że powrót z emigracji trochę go rozczarował. Pewnie myślał, że lepiej potoczy się tu jego kariera?

Po powrocie pomagało mu sporo osób, w Kielcach przez jakiś czas mieszkał u swojej bratanicy Grażyny Łęskiej Baranowicz. Bardzo kochał to miasto. Niestety w Polsce i rodzinnych Kielcach nie spotkał się z twórczym zrozumieniem i wsparciem. Często natomiast z zazdrością o wcześniejsze sukcesy. Bardzo to przeżywał. Poza tym myślę, że nie trafił w ojczyźnie na dobry czas. Gdyby pracował obecnie miałby prawdopodobnie większe możliwości realizowania architektonicznych pomysłów.

Często widywaliście się z ojcem w ostatnich latach, myślał o powrocie do Ameryki?

Kochaliśmy się, więc lataliśmy do siebie nawzajem, ja do Warszawy, on do Nowego Jorku. Do ostatnich dni, zmarł na początku lipca, w wieku 97 lat, był rozdarty między tymi krajami. Często zastanawiałam się, który bardziej kocha, ale nie umiałam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Żyjąc w Polsce ciągle mówił o tym jak bardzo tęskni za Ameryką, będąc w Stanach cały czas myślał o tym co dzieje się w Polsce i polskiej polityce. Do Ameryki już nigdy nie wrócił, więc może miłość do Polski była silniejsza.

Wszystkich zachwycał niesamowitą sprawnością intelektualną i fizyczną?

Chyba dlatego tak dobrze się czuł, że bardzo kochał życie. Był zajęty od rana do wieczora, nie lubił bezczynności. W ostatnich latach przerzucił się z architektury na malarstwo i wychodziło mu to bardzo dobrze. Jeśli chodzi o dolegliwości fizyczne, to całe życie dokuczała mu jedynie astma, ale wiedział jak sobie z nią radzić. Leczył się i znakomicie funkcjonował. W czasach największej prosperity był duszą nowojorskiego towarzystwa, lubił ludzi i oni bardzo go lubili.

A jakim był ojcem?

Na pewno oryginalnym. Pogodnym, dowcipnym i co najważniejsze zawsze wierzył we mnie, co dodawało mi skrzydeł. Był wspaniałym nauczycielem życia i sztuki. A ja chyba jestem z nas trzech najbardziej do niego podobna.

Też ma Pani sentyment do Polski i Kielc?

Chętnie tu bywam. Cenię Polaków za pasję, wrażliwość, upór. Żałuje tylko tego, że nie nauczyłam się polskiego, chyba dlatego, że mama była Angielką i w domu rozmawialiśmy w tym języku. Zauważam bardzo pozytywne zmiany w Kielcach, miasto się rozwija, jest coraz bardziej nowoczesne. Kielce na zawsze pozostaną mi bliskie, bo tu jest grób mojego ojca.

Tacie bardzo zależało na tym, żeby w Kielcach, w których się wychował, pozostawić swój ślad?

Często powtarzał, że gdyby nie wojna, to pewnie nigdy by stąd nie wyjechał. I wtedy na pewno inaczej potoczyłoby się jego całe życie. Zrobił dla Kielc kilka projektów i do końca czekał na ich realizację.

A pani profesor też ma bardzo ciekawe życie, pisze książki i uczy amerykańskich studentów. Czy oni są otwarci na innych, w tym na Polaków, czy raczej mają taki pogląd, że są najlepsi, a Ameryka stanowi pępek świata?

Może w niektórych rejonach Ameryki są tacy, ale moi do nich nie należą. Chętnie poznają inne kultury, dowiadują się jak żyją obcokrajowcy i z nimi współpracują. Na uczelni jest ich cała masa. Nie można zapominać, że to uczelnia artystyczna, a artyści mają odmienne podejście do ludzi i świata. Cenią oryginalność, są indywidualistami.

Co jest obecnie najważniejsze w Pani życiu, architektura, praca, zdrowie?

Żadna z tych rzeczy. Najważniejsze dla mnie jest niespodziewane piękno, którego oczekuję każdego dnia. I ono ciągle mnie spotyka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie