Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były policjant stanął przed sądem. Jest podejrzany o napaść

/minos/
Napastnik z brzuszkiem zobaczył elektryka i uciekł

To napad, nie żarty. Bierz klucze i chodź do sejfu - takie słowa usłyszał jesienią 2011 roku pracownik napadniętego kieleckiego banku. Wypowiadał je zamaskowany mężczyzna trzymający w ręku przedmiot wyglądający jak pistolet.

Przed Sądem Rejonowym w Kielcach toczy się proces 50-letniego byłego policjanta z Ostrowca oskarżonego o wspomnianą napaść. Śledczy zarzucili mężczyźnie usiłowanie rozboju. Podczas pierwszej rozprawy były funkcjonariusz deklarował, że nie przyznaje się do winy a na czas składania przez niego wyjaśnień sąd wyłączył jawność. W poniedziałek sąd wysłuchał pracowników banku.

Przypomnijmy, do zajścia doszło 16 listopada 2011 roku. Bank w centrum miasta otwierany jest o godzinie 9, jednak tego dnia ze względu na awarię instalacji elektrycznej, został otwarty dwie godziny później. Dwaj elektrycy z Katowic, którzy naprawili sieć, przed drogą powrotną do domu pili kawę w aneksie kuchennym i składali narzędzia. Kierowniczka była w swym pokoju na zapleczu. W sali gdzie obsługiwani są klienci, miały pracować trzy osoby. Dwie kobiety i mężczyzna. Jedna z pań przyszła do pracy później i już po otwarciu banku poszła na zaplecze, by wyciągnąć z sejfu kasetkę z pieniędzmi.
O godzinie 11.11 gdy w sali zostały dwie osoby, wszedł klient. Z opisu wynika, że miał lekki brzuszek i okrągłą twarz. Był ubrany w ciemną kurtkę, czapkę daszkiem, duże ciemne okulary zasłaniające brwi.

- Zapytałam jak mogę mu pomóc, ale nie zareagował i podszedł do kolegi. Z tego co potem mówił wynikało, że wziął go za kierownika - opowiadała pracownica banku.

- Podszedł do mnie, zapytałem czym mogę służyć i wtedy zobaczyłem, że trzyma w moim kierunku przedmiot wyglądający jak pistolet. Jak ciężka, prawdziwa broń. Odebrałem to jako groźbę. Byłem pewny, że może strzelić. Dziwnie zareagowałem. Zamurowało mnie. Siedziałem i patrzyłem w monitor komputera. A napastnik miał sprecyzowane żądanie. Wydaje mi się, że brzmiało ono dosłownie "bierz klucze i chodź do sejfu". Zrozumiałem, że chodzi mu o pieniądze, choć nie wiem czy te słowa padły - opowiadał świadek.

W czasie, gdy rozgrywała się opisywana scena, na zapleczu pracownica banku, która poszła po kasetkę, zaczęła otwierać sejf. Jej koleżanka znajdująca się w sali z napastnikiem usłyszała charakterystyczny dźwięk i zareagowała:

- Krzyknęłam "to napad, nie otwieraj skarbca". Krzyknął też kolega. Napastnik chyba nie zorientował się o co chodzi.

Kobieta opowiada, że trzykrotnie wciskała guzik alarmujący agencję ochrony o napadzie, ale ochroniarze pojawili się po dziesięciu minutach.

Krzyki o sejfie usłyszał jeden z elektryków odstawiający akurat na korytarz skrzynkę z narzędziami.

- Usłyszałem podniesione głosy i myślałem, że może znowu jest awaria. Wyjrzałem na salę obsługi i zobaczyłem stojącego do mnie tyłem mężczyznę w kurtce i czapce. Znajdował się w części, w której nie powinno być klientów. Zapytałem, co się stało. On odwrócił się tak, że widziałem jego profil, a potem szybko ruszył do wyjścia. Prawą rękę miał w kieszeni kurtki, lewą otworzył sobie drzwi i wyszedł - tak wydarzenia zapamiętał elektryk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie