Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciemność jak koszmar

/gaw/
Krystyna przez kilka ostatnich tygodni jadła z córką makaron z tłuszczem, na dowód pokazuje pustą lodówkę.
Krystyna przez kilka ostatnich tygodni jadła z córką makaron z tłuszczem, na dowód pokazuje pustą lodówkę. P. Przysiwek
Kobieta wraz z córką prosiła o pomoc wiele osób, ale najczęściej kończyło się na obietnicach.
Kobieta wraz z córką prosiła o pomoc wiele osób, ale najczęściej kończyło się na obietnicach. P. Przysiwek

Kobieta wraz z córką prosiła o pomoc wiele osób, ale najczęściej kończyło się na obietnicach.
(fot. P. Przysiwek)

Mieszkające w centrum Ostrowca Świętokrzyskiego Krystyna Chmielecka i jej córka Justyna od dwóch lat żyją bez prądu i światła. Żyją z alimentów i okresowego zasiłku, łącznie za 350 złotych na miesiąc. Nie stać ich na spłacenie długu za prąd, który wynosi prawie 1400 złotych. Najgorzej jest jesienią i zimą, kiedy wieczory coraz dłuższe, a ciemność jest jak koszmar...

Pod koniec października miną dwa lata, jak przyszli i odcięli światło. Za niezapłacone rachunki. Wtedy opiewały one dokładnie na 734 złote, ale i tak nie miały z czego zapłacić. Potem doszło do sprawy sądowej, na którą Krystyna nie dotarła - wyjaśnia, że leżała chora w szpitalu. Zapadł wyrok. Przez ten czas doszły odsetki, koszty sądowe, z opłatą za ponowne podłączenie - rachunek urósł do 1350 złotych. Płyną miesiące, a Krystyna Chmielecka i jej córka Justyna wciąż żyją bez światła i prądu. Bez lodówki, pralki, telewizora, sprzętów, które dla przeciętnego mieszkańca Ostrowca są czymś oczywistym. U nich stoją one nieużywane. Najgorsze jednak przychodzi wieczorem, kiedy dookoła rozbłyskują światła, a one muszą siedzieć w całkowitej ciemności...

Skazane na ciemność...?

- Latem to jeszcze było do zniesienia, ale dzień coraz krótszy. Justyna wraca ze szkoły, minie godzina czy dwie i już ciemno. Dziecko nawet nie ma jak lekcji odrobić. Gdzieś za ścianą słychać odgłosy telewizora, przygotowywanej kolacji, śmiechy dzieci... A człowiek siedzi i zastanawia się ile jeszcze wytrzyma... - wyznaje łamiącym się głosem Krystyna. Kobieta jest pod opieką psychologa. Ciemność wywołuje w niej ogromne lęki. - Czasem, jak sama w domu zostanę, to nawet o najgorszym myślę. Ale nie chcę popełnić tego błędu, co w zeszłym roku. Byłam tym wszystkim tak przerażona, że kiedy Justynka była w szkole, nabrałam leków. Dzięki Bogu, że wtedy wcześniej wróciła, zdążyła mnie odratować. Teraz wiem, że to był błąd. Zdaję sobie sprawę, że Justynka jeszcze opieki potrzebuje - zaczyna szlochać.

O krok od błędu...

Mieszkają w centrum miasta, dookoła sklepy, hurtownie, tętniące życiem targowisko, tłumy przechodniów... I nikt nie zwraca uwagi na to ciemne okno. - Mieszkam tu od trzech lat, od kiedy rozwiodłam się z ojcem Justyny. Zdecydowałam się od niego odejść po latach katorgi. Byłam notorycznie maltretowana, aż w końcu powiedziałam: "Dość!" - na dowód swoich słów kobieta pokazuje szramę na karku. - Jak tutaj dostałam nożem, to ostrze przeszło na drugą stronę. Kiedy odchodziłam od niego, zostawiłam wszystko, meble, całe mieszkanie. Przeprowadziłyśmy się z córką, wszystko rozpoczynały od początku - mówi Krystyna.

Od wielu miesięcy żyją wraz z Justyną z alimentów, które dziewczyna dostaje od ojca i z zasiłków okresowych, przyznanych przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.

- Te kilkadziesiąt złotych to niewiele, chociaż mnie to teraz każdy grosz cieszy, choćby najmniejszy. Tylko wiadomo, jak z tego się utrzymać, skoro na dniach mamy wziąć te 300 złotych, a już w sklepie musimy 200 złotych oddać, bo braliśmy "na krechę" i tak narosło. Przez kilka ostatnich tygodni to wstyd mi było wciąż "na zeszyt" brać, tylko makaron z tłuszczem jadłyśmy, żeby przeżyć...

- Proszę spojrzeć, leżą trzy recepty na leki. Jak ich nie wykupię, to się objawy mojej choroby nasilają. Lekarze mnie straszą, że mi zawał grozi, jak się za siebie nie wezmę. Ale jak można w takiej sytuacji myśleć o sobie...? - pyta z rozżaleniem w głosie Krystyna.

Biedna, ale z honorem

Krystyna przyznaje, że szukała pracy, nawet ogłoszenie do gazety dała, że zaopiekuje się dzieckiem lub starszą osobą. Bez odzewu. - W najbliższych tygodniach mam stawać na grupę, wszystko mam już opisane i przygotowane, bardzo mi przy tym pomogła Joanna Gałczyńska, zastępca dyrektora MOPS, bardzo jej jestem wdzięczna. Jeżeli przyznają mi stopień niepełnosprawności, może będę mogła liczyć na jakiś stały zasiłek - zastanawia się kobieta.

Deska ratunku

- Myślałam, mam dwie ręce i nogi, zdrowa jestem, nie honor mi chodzić i żebrać. Przecież mogę sobie sama poradzić. Tak samo w domu, mogę mieć biednie, ale czysto, zadbanie. Sama z córką kupiłam kawałek tapety i w przedpokoju wyłożyłyśmy, pomalowałyśmy, wszystko same. Kiedy jednak skończyły się leki i jedzenie, musiałam wyciągnąć rękę po pomoc. Gdzie nie byłam, obiecywali pomóc, wesprzeć... Kończyło się na obietnicach... - mówi z żalem w głosie Krystyna. - Mam nadzieję, że ktoś się nad nami ulituje, żebyśmy się już tak nie mordowały... - dodaje cicho.

Kto może pomóc?

W imieniu Krystyny i jej córki apelujemy do Państwa o pomoc i wsparcie, czy to w formie żywności, odzieży, czy jakiejkolwiek innej. Kobiety marzą o tym, by znalazł się jakiś sponsor, który pomoże w choćby częściowym uregulowaniu zaległości za prąd, by mogły znów żyć jak ludzie. Panie prosiły o zmienienie nazwiska na potrzeby artykułu i o kontakt z nimi za pośrednictwem naszej redakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie