Czarny Piątek... można zmienić w zielony. Szał przecen kontra odpowiedzialne zakupy

Facetów kręci sportowa rywalizacja, polowanie czy łowienie ryb - bardziej lub mniej szczątkowa forma zaspokajania pierwotnych instynktów. Na płeć piękną podobnie działa możliwość kupienia płaszczyka za 200, zamiast za 400 złotych (no i niezbędnych do niego butów, paska i torebki za pół ceny). Jak się jakiś czas temu dowiedziałem, w zakupach najważniejszy jest „efekt woow”. Czyli - czy but pasuje to sprawa drugorzędna. Najważniejsze, żeby zachwycił! Tematu nie rozwijam, bo a nuż żona przeczyta... Nie jest tajemnicą, że handlowcy sztukę rozbudzania konsumpcyjnych potrzeb rozwinęli genialnie. Nie problem sprzedać komuś to, czego potrzebuje.

I tak przyjdzie i kupi. Cały wic polega na tym, żeby klienta przekonać - musisz to mieć! Dajemy się na to, jako ludzkość, nabrać i nabywamy na potęgę. Zachodzę w głowę - jeśli coś jest przecenione o 70%, a kupcowi i tak się opłaci opchnąć - ile to tak naprawdę warte? Może szwaczki z Chin i Bangladeszu potrafiłyby odpowiedzieć? Najgorsze jest to, że dziś produkuje się badziewie. Samochody i pralki robi się tak, żeby się po kilku latach psuły i nie nadawały do naprawy. Ciuchy - zgodnie z systemem „fast fashion” po pięciu praniach nadają się do wyrzucenia. Co tam - tanie, to się kupi nowe. A recyklingiem, poza wyjątkami, nikt się nie zajmuje, choć składowanie tony zużytej odzieży kosztuje 500 złotych miesięcznie. Na szczęście świadomość rośnie. W takim Suchedniowie zamiast przecen będzie jarmark z wymianą używanej odzieży. „Czarny Piątek” zamieni się w zielony. Coraz więcej ludzi ubiera się w „second handach”. Warto spróbować. Bo oszczędzać trzeba nie tylko pieniądze, ale i zasoby Matki - Ziemi.