W pierwszym, 33-letni kierowca toyoty zginął na miejscu po tym, jak jego samochód zjechał do rowu, uderzył w drzewo i dachował. W drugim do którego doszło w minioną środę po godzinie 16 , 27-letnia kobieta kierująca mazdą wpadła w poślizg i zderzyła się czołowo z jadącym z przeciwka autobusem ponosząc śmierć na miejscu.
Kierowcy alarmują
Po tych tragicznych wydarzeniach do redakcji „Echa Dnia” trafia mnóstwo krytycznych komentarzy pod adresem drogowców.
– Po pierwsze ta droga jest źle wyprofilowana i potwornie łatwo jest wpaść w poślizg. Po drugie – w środę przed wypadkiem asfalt był potwornie śliski, bo drogowcy nie pofatygowali się, żeby odśnieżyć drogę – dzwoniła czytelniczka.
- Czy tragedia sprzed tygodnia i kilkanaście innych w przeciągu kilku lat na tym odcinku drogi i tylko w okresie zimowym to zjawisko normalne? Czy życie ludzkie kosztuje tyle, ile trzeba wyłożyć na 5 kilometrów odśnieżenia czy posypania piachem? A może to jak zwykle wina kierowcy, który widząc, że jest ślisko zdecydował się na wyjazd z domu…- ironizował internauta na portalu schodnia.eu
Drogowcy wyjaśniają
Paweł Gradka dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Kielcach w którego gestii jest feralny odcinek drogi przyznaje, że do instytucji, którą kieruje docierały sygnały, że na feralnej drodze jest ślisko.
- Sprawdziliśmy na systemie GPS i w środę o godzinie 14 .30 była tam pługopiaskarka, która posypywała tę drogę mieszanką piaskowo –solną – mówi dyrektor.
– Dodaje, że co do jakości i ewentualnych zniekształceń tej drogi, nie odbiega ona od standardów. -Nie jest to droga wyremontowana w przeciągu ostatnich pięciu lat natomiast jej jakość nie jest tak zła, że wymaga pilnych napraw czy remontów – mówi dyrektor i apeluje do kierowców, żeby dostosowali prędkość do warunków panujących na jezdni.
Na feralnym odcinku drogi obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 kilometrów na godzinę.