Makabra rozegrała się w poniedziałkowe przedpołudnie na remontowanej ulicy Frankowskiego (łącznik do Westerplatte) w Sandomierzu. 21-latek z powiatu tarnobrzeskiego przywiózł kostkę, bo dzisiaj jego koledzy z firmy mieli kończyć układanie chodnika. Jak twierdzi policja, mężczyzna odstawił paletę, a wracający wysięgnik dźwigu zamontowanego na pojeździe uderzył go przygniatając do samochodu.
ZA PÓŹNO NA RATUNEK
Zaalarmowane pogotowie zawiadomiło strażaków. Ośmiu ratowników przywiozło ze sobą specjalistyczny sprzęt, rozdzierający nawet czterdziestotonową masę żelastwa. Na ratunek dla 21-latka było już za późno. Utkwił pomiędzy wysięgnikami. Zmarł od razu. Teraz policja wyjaśnia, jak do tego doszło.
Czynności policyjno-prokuratorskie trwały na miejscu ponad cztery godziny. Oprócz stróżów prawa, pojawili się pracownicy inspekcji pracy. Inspektorzy odpowiedzą na pytanie, czy zachowano wymagane procedury bezpieczeństwa pracy. Samochód z dźwigiem obejrzy specjalista. - Czy urządzenie było sprawne i nie zawiodło operatora? - pyta komendant powiatowy policji w Sandomierzu, Zbigniew Kotarski.
NIKT NIE WIDZIAŁ
Dokładne ustalenie przyczyn może nie być łatwe. Kiedy 21-latek rozładowywał ciężarówkę, inni pracownicy siedzieli w barakowozie i jedli śniadanie. Jak mówili, niczego nie widzieli.
- To prawdziwy pech - mówili ze łzami wystraszeni koledzy tragicznie zmarłego. Ktoś inny dodawał, że dzisiaj o pracę nie łatwo. - Każdy chce zarobić. Dobre i parę groszy. Ten chłopak też nie przyszedł tu po rozrywkę - stwierdzali.
Kilkadziesiąt minut po tragedii na miejsce dotarł brat 21-latka. Szlochał i chciał na własne oczy zobaczyć najbliższego. Jednak koledzy nie pozwalali mu podejść blisko...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?