Został Pan Samorządowcem Roku w powiecie kazimierskim. Takie wyróżnienie sprawia chyba zadowolenie?
Mnie sprawiło. I to wielkie. To znaczy, że ktoś moją pracę dostrzegł i uznał, że była potrzebna. W życiu zawsze trzymam się maksymy, że więcej szczęście wynika z dawania, niż z otrzymywania. A czasy nie są łatwe. Jest dużo problemów na świecie, u nas w kraju i w rodzinach też. Wdzięczność za zrobienie czegoś nie jest już tak oczywista jak kiedyś. Wszystkie sprawy stały się względne i skomplikowane.
Do Pana sukcesu niewątpliwie przyczyniło się nie tylko wykształcenie, ale też spore doświadczenie w pracy samorządowca, nabył je Pan przez lata?
Mogę się z tym zgodzić. Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego imienia Marii Curie-Skłodowskiej skończyłem studia w Wyższej Szkole Ekonomii i Administracji w Kielcach. Po nich zacząłem pracę zgodną ze zdobytą wiedzą. Najpierw pracowałem w administracji rządowej, w Urzędzie Rejonowym w Kazimierzy Wielkiej, potem byłem sekretarzem gminy w Bejscach, następnie trafiłem do starostwa, później zostałem dyrektorem Powiatowego Zarządu Dróg, a od 3 lat jestem wójtem.
Co sprawiło, że uznano Pana za najlepszego samorządowca?
Trudno powiedzieć. Myślę, że kilka sukcesów mam na koncie, co nie znaczy, że jestem lepszy od innych. Starałem się o to, żeby powstało u nas przedszkole i udało się je wybudować, co ułatwiło na pewno życie młodym mamom. Pomagałem pogorzelcom z Dobiesławic, bo nie wyobrażam sobie zostawić kogoś samego w nieszczęściu. Udało się poszerzyć infrastrukturę gminy, wyremontować wiele dróg.
A inne wykonane z powodzeniem zadania?
W Bejscach zakończyliśmy zadanie pod nazwą „Poprawa gospodarki ściekowej gminy Bejsce poprzez budowę przydomowych oczyszczalni indywidualnych” dofinansowane ze środków Unii Europejskiej w ramach operacji typu „Gospodarka wodno-ściekowa”. W ramach inwestycji wykonano 36 oczyszczalni przydomowych w 13 miejscowościach na terenie gminy Bejsce. Wyremontowaliśmy szkołę w Dobiesławicach. Zakończyliśmy realizację zadania pod nazwą "Zagospodarowanie przestrzeni publicznej w Gminie Bejsce" poprzez przebudowę boiska do piłki nożnej w Dobiesławicach, budowę placu zabaw w Sędziszowicach oraz rozbudowaliśmy budynek świetlicy wiejskiej w Czyżowicach.
Mieliście to szczęście, że zaakceptowane wszystkie wasze trzy wnioski na inwestycje z Polskiego Ładu?
Tak się ułożyło. Wystąpiliśmy o modernizację drogi gminnej Piotrkowice - Morawiany (Stara Wieś) za kwotę 665 000 złotych, o termomodernizację budynków użyteczności publicznej wraz z montażem instalacji fotowoltaicznej, koszt 810 000 złotych
oraz zagospodarowanie przestrzeni publicznej w Bejscach, suma 900 000 złotych. Myślę, że te inwestycje jeszcze bardziej uatrakcyjnia naszą miejscowość .
W Polsce zasłynęliście też z odkrycia cmentarza w nietypowym miejscu i prowadzenia na nim prac wykopaliskowych?
To prawda. 2 lata temu na obszarze 1 hektara odkryto spopielone szczątki wojowników i broń w postaci żelaznych mieczy oraz grot włóczni liczące około 2 tysiące. Kolejny sezon badań na cmentarzysku w Bejscach dostarczył niesamowitych znalezisk. Odnaleziono świetnie zachowany miecz jednosieczny, zapinki do szat, bogato zdobiony przęślik, żelazne szpile i wiele innych przedmiotów. Co ciekawe cmentarzysko w Bejscach odkryto na zwykłym polu uprawnym.
Nie każda gmina może się poszczycić posiadaniem Stowarzyszenia Przyjaciół w Ameryce?
W dawnych latach bardzo dużo osób wyjeżdżało z samej Kazimierzy Wielkiej i okolic do Ameryki za chlebem. Wyjechali i od nas i założyli Stowarzyszenie Przyjaciół Bejsc. Jego członkowie wielokrotnie wysyłali pieniądze na odnowę cmentarza czy na hospicjum. Bejsce cieszą się tysiącletnią historią. Pierwsze zapiski o kościele w tym grodzie dotyczą roku 1063. Najcenniejszym zabytkiem jest w Bejscach kościół pod wezwaniem świętego Mikołaja wybudowany w 1340 roku. To właśnie troska o stan tej zabytkowej świątyni stała się inspiracją do założenia w Chicago Stowarzyszenia Przyjaciół Bejsc, który za główny cel działania przyjął sobie organizowanie pomocy materialnej na remont kościoła i pomoc w wielu innych przedsięwzięciach. W 2003 roku z inicjatywy Emilii Rusek powołana została organizacja, która w ciągu dziesięciu lat działalności wypracowała i wysłała do Polski ponad 70 tysięcy dolarów.
Od urodzenia mieszka Pan w Bejscach, nie ciągnęło Pana do większego miasta?
Nigdy. W Bejscach się urodziłem i nawet przez moment nie pomyślałem, że chciałbym się gdzieś przeprowadzać. Lubię mój dom i ogród i prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie mieszkania w bloku. Taka miejscowość jak nasza bardzo mi odpowiada do życia. Jest w miarę dobre powietrze, spokój, można obserwować zmieniające się pory roku, być blisko natury. Nie trzeba stać w korkach, denerwować się.
Jak Pan wójt zaczyna swój dzień?
Od wypicia kawki i zjedzenia lekkiego śniadania. Potem udaję się do pracy, przeglądam prasę i zaczynam spotkania, rozmowy z mieszkańcami. Koło południa pozwalam sobie na drugą kawę. W tak zwanym międzyczasie wypijam kilka herbat. W domu nadal myślę o pracy, a po południu często odbywam jakieś spotkania.
Udało się Panu założyć szczęśliwą rodzinę...
Miałem dużego farta, bo rodzina to podstawa udanego życia. Mam wspaniałą żonę Renatę, która jest z zawodu pielęgniarką, pracuje w szpitalu w Kazimierzy Wielkiej. Razem wychowaliśmy trzy córki Martynę, Katarzynę i Aleksandrę. Mam też trzy super wnuczki. Jedna córka mieszka w Bejscach, druga w Olkuszu, a trzecia w Monachium. Oczywiście z tą która mieszka blisko nas widujemy się najczęściej. Do Olkusza też nie jest daleko, natomiast do Niemiec jeździmy kilka razy w roku. Jesteśmy ze sobą blisko, wspieramy się. A wakacje lubimy spędzać w Chorwacji.
A nie żałował Pan tego, że nie ma syna?
Kiedyś może żałowałem. Jak to się mówi prawdziwy mężczyzna powinien spłodzić chłopaka, posadzić drzewo i wybudować dom. Dwie ostatnie rzeczy zrealizowałem, a na pierwszą nie miałem wpływu. Mam natomiast świetnych zięciów, to tak jakbym miał synów. W męskich pracach chętnie mi pomogą.
Co z perspektywy lat uważa Pan za najważniejsze w życiu?
Zdrowie. Z innymi porażkami można sobie poradzić właśnie, jak ma się zdrowie. Ono jest najcenniejsze o czym często w pogoni za różnymi dobrami zapominamy. Właśnie teraz w okresie pandemii koronawirusa ubolewam z tego powodu, że tak mało osób się szczepi. Przecież szczepienie nie kosztuje dużo wysiłku, a może uratować nasze życie. Dlatego gorąco zachęcam naszych mieszkańców do szczepień. Drugą istotną sprawą jest także udane życie osobiste. Radość z dzieci wnuków daje siłę do pokonywania trudności.
A w tym natłoku obowiązków ma Pan czas na życie towarzyskie, spotkania z przyjaciółmi, relaks?
Za wiele go nie posiadam. Praca wójta trwa zwykle 24 godziny na dobę. Myśli się o niej też non stop. W weekendy również odbywa się wiele spotkań, uroczystości. Najczęściej uczestniczę w nich sam, żona jest domatorką, zgadza się ze mną jedynie świętować dożynki. A z przyjaciółmi co jakiś czas się spotykamy. Przeważnie są to przyjaciele poznani w latach szkolnych. Takie przyjaźnie są chyba najtrwalsze.
Czego można Panu życzyć na przyszłość?
Dobrego zdrowia, jak najlepszego wykonywania swoich obowiązków z korzyścią dla mieszkańców i zadowolenie z życia, nawet z małych spraw.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?