Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edward Rzepka, adwokat i opozycjonista z Kielc o kulisach odzyskiwania wolności czerwcu 1989 roku. Zobacz niezwykły film

Tomasz Trepka
Edward Rzepka, były opozycjonista i adwokat z regionu świętokrzyskiego o przygotowaniach do głosowania 4 czerwca 1989 roku, ich przebiegu oraz konsekwencjach.

Jak z perspektywy trzydziestu lat ocenia Pan wydarzenia z czerwca 1989 roku?

To, co się wtedy zdarzyło oceniam jak najlepiej. To było odzyskanie wolności, czego początkowo się nawet nie spodziewaliśmy. Te wydarzenia uruchomiły lawinę, dzięki czemu system, który nas niewolił przez kilkadziesiąt lat przestał to robić. Tym bardziej denerwują, a jednocześnie trochę śmieszą głosy, które można usłyszeć również dziś, o tym, że to była zdrada, ułożenie się z komunistami, że można to było rozegrać inaczej, bardziej po bohatersku – to znaczy z bronią. My jej nie mieliśmy. Miały ją za to władze, która posiadały do swojej dyspozycji wojsko oraz milicję. Te „doskonałe pomysły” wpisują się nieco w politykę „pisania historii od nowa”.

1989 rok to czas przełomu. System komunistyczny, nie tylko w Polsce chylił się ku upadkowi.

To był wyjątkowy moment polityczny, w którym udało się to zrobić. Związek Radziecki stawał się coraz słabszy, wdawał się w rozmaite konflikty na przykład w Afganistanie. Gdyby były to lata wcześniejsze, byłoby to programowo niemożliwe. Zapewne powtórzyłby się 1956 rok na Węgrzech – wkroczenie wojsk sowieckich i krwawe spacyfikowanie wszelkich ruchów wolnościowych w Polsce.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu, również na Kielecczyźnie, nastał czas niebywałej euforii.

Zapanował wówczas wspaniały nastrój. Mam porównanie z zakończoną niedawno kampanią do Parlamentu Europejskiego i miała ona zupełnie inny charakter. Przed trzydziestu laty spotykaliśmy się z wielkim entuzjazmem wśród ludzi, przede wszystkim młodych, którzy oferowali nam swoją pomoc. Rozklejanie plakatów, rozdawanie ulotek, czy organizowanie spotkań było załatwiane przez wspaniałych wolontariuszy. Z wieloma spośród nich mam do dzisiaj kontakt. Wszystko żelazną ręką trzymał Józef Płoskonka, późniejszy wojewoda kielecki. Bardzo ważne role w organizacji spotkań z wyborcami w regionie świętokrzyskim odgrywali również między innymi Marek Eberhardt oraz Ryszard Cichy. Nie sposób jednak wymienić wszystkich. Proszę sobie wyobrazić, że podczas stosunkowo krótkiej kampanii wyborczej, odbyłem ponad dwieście spotkań. Dawały one wielką satysfakcję. My byliśmy wtedy noszeni na rękach. Spotkania odbywały się w różnych miejscach. Czasem pod gołym niebem, niekiedy w specjalnie wynajętych salach. Olbrzymią pomocą służył nam wówczas Kościół, który był strefą wolności. Nie mogliśmy korzystać z sal w instytucjach państwowych. Pytania, które padały na tego typu spotkaniach były zwykle bardzo mądre i interesujące, przepełnione nadzieją, że może wreszcie coś się w Polsce zmieni. To były wielkie i piękne dni.

Byliście państwo zaskoczeni rozmiarami zwycięstwa?

Ta krótka kampania przyniosła rezultat, który zaskoczył nas wszystkich. Skala naszego zwycięstwa spowodowała, że zachowywaliśmy jak ktoś, kto wygrał milion złotych. W specyficznych okolicznościach dowiedziałem się, o tym, że wszedłem do Sejmu. Byłem i jestem namiętnym żeglarzem. Przebywałem wówczas na Mazurach, a jeszcze rano głosowałem w regionie. Informację o tym, że zostałem posłem przekazała mi telefonicznie moja żona, która przebywała w Kielcach. Jednak skala zwycięstwa zaskoczyła nie tylko nas, ale również naszych przeciwników. Prawie cała tak zwana lista krajowa, która gwarantowała wysokim funkcjonariuszom PZPR i partii satelickich wejście do Sejmu, została odrzucona w wyborach. Doszło wówczas do tak zwanej dogrywki, która nie była do końca zgodna z obowiązującą ordynacją wyborczą oraz konstytucją, ale kiedy zrobiliśmy jeden krok naprzód, widać było, że został on zrobiony znakomicie, należało dzieło dokończyć.

Jak w okresie walki wyborczej się układały relacje z lokalnymi działaczami PZPR? Dochodziło do ostrych sporów i walki politycznej?

Przypominam sobie, że z PZPR w Kielcach miało zostać wyłonionych dwóch kandydatów po przepadnięciu listy krajowej. Jedną z tych kandydatek była, chyba nieżyjąca już dziś pani sędzia, drugim kandydatem był lekarz, ordynator oddziału intensywnej opieki noworodków Szpitala Dziecięcego przy ulicy Langiewicza – Adam Brodecki. Przez długie lata był on moim przyjacielem. Jednocześnie wybitnym olimpijczykiem i łyżwiarzem. Nasz komitet wyborczy wymyślił, więc takie zabawne hasło: „Z dwojga złego, wybierz Brodeckiego”. Udało się, bowiem rzeczywiście w czerwcu 1989 roku został on posłem. Pokazuje to, że mając do czynienia z przeciwnikiem politycznym należy traktować go jak człowieka, a nawet można iść w kierunku przyjaźni włącznie. Kiedy patrzymy na dzisiejsze realia, to niestety wszystko odbywa się w kategoriach walki i osobistej niechęci. Bywały takie sytuacje, że ja przemawiając zmiażdżyłem swojego konkurenta, to potrafił on później do mnie podejść i powiedzieć: „ale mi przykopałeś, następnym razem się odgryzę”. Powinniśmy pamiętać, o tym, kto jest naszym przeciwnikiem, a kto sojusznikiem, ale wrogość jest niewskazana.

Nie obawialiście się Państwo, że po tak dotkliwej porażce PZPR, władze komunistyczne wycofają się ze wcześniejszych ustaleń i będą szukały rozwiązania siłowego?

Na początku były takie obawy. Pamiętam jak przyjechaliśmy na pierwsze posiedzenie Sejmu lub klubu parlamentarnego. Kiedy staliśmy przed wejściem, jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy, którędy tam się wchodzi, pojawiały rozmaite dyskusje. Dotyczyły one między innymi tego, że zaraz tu podjadą i wywiozą nas za wschodnią granicę. Jedni z tego żartowali, inni się tego realnie obawiali. Nie było wiadomo, jak PZPR zareaguje. Strach szybko jednak minął i „pojechaliśmy ostro”. Pamiętam nasze pierwsze wystąpienia w Sejmie, powstanie komisji pod przewodnictwem Jana Rokity dla zbadania rozmaitych grzechów komunistów. Coraz wyraźniej zaczęło było widać, że w Polsce odbywa się realne przejęcie władzy.

Po wyborach była już u Państwa świadomość, że tamten system się rozpada? Istniała również wizja przyszłej Polski?

Od Okrągłego Stołu wiedzieliśmy, że będą częściowo wolne wybory do Sejmu oraz całkowicie wolne do Senatu. Przez myśl nam jednak nie przyszło, że wynik głosowania będzie oznaczał zmianę władzy i odebranie jej komunistom. Nie byliśmy wówczas aż takimi optymistami. Tak się to wszystko jednak błyskawicznie potoczyło, że we wrześniu 1989 roku mieliśmy rząd pod przewodnictwem Tadeusza Mazowieckiego.

Co dla Państwa stanowiło priorytet, w tym pierwszym okresie, po wyborach w czerwcu 1989 roku?

Myśmy byli nastawieni na to, że w ogóle jest fajnie. Weszliśmy do Sejmu, który przez kilkadziesiąt lat pozostawał niedostępny dla obywateli. O jakiejkolwiek opozycji tam wtedy nie było mowy. Zasadniczym celem było patrzenie tej władzy na ręce, że będziemy taką opozycją, że nas popamiętają. Mało kto wyobrażał sobie wówczas, jak to wszystko się szybko potoczy. Za chwilę z opozycji staliśmy się ugrupowaniem popierającym koalicyjną władzę.

Pojawiają się głosy, że mogliście państwo pójść krok dalej, dokonać całkowitego rozliczenia z systemem komunistycznym i ludźmi, którzy go tworzyli.

W ówczesnych realiach nic więcej nie można było osiągnąć. Pamiętajmy, że pomimo, iż mieliśmy lata osiemdziesiąte, nadal pełnia władzy należała do komunistów. Normalni ludzie nie mogli zrzeszyć się w jakieś ugrupowanie, które będzie próbowało wymusić na władzy, takie, czy inne rozwiązania. O pójściu „krok dalej” mówią dziś najczęściej rozmaici „bohaterowie”, którzy po trzydziestu latach, dopiero teraz chcą walczyć z komuną, której już nie ma – trochę mnie to śmieszy. Pojawiały się też głosy, że pozwoliliśmy się uwłaszczyć komunistom. Jeżeli nawet rzeczywiście było tak, że część aparatu komunistycznego wykupiła jakieś składniki majątku narodowego i uwłaszczyła się na nim, to jak później patrzyliśmy sobie na wydarzenia z Kijowa i pomarańczowej rewolucji, była to naprawdę niewielka cena za uzyskanie wolności bez jednej kropli krwi. Zapytałbym te osoby, które mówią dziś o zdradzie, co one zrobiły, by odebrać władzę komunistom w latach osiemdziesiątych? Sam brałem aktywny udział w rozliczaniu systemu. Byłem przewodniczącym Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która pracowała nad wnioskiem o postawienie przed Trybunałem Stanu autorów stanu wojennego w Polsce. Mam świadomość, że uczestniczyłem w historii, w czymś wielkim. W zakresie aktywności społecznej, bycie posłem wybranym w pierwszych częściowo wolnych wyborach stanowiło jeden z najważniejszych momentów w moim życiu. O takich rzeczach się nie zapomina.

Edward Rzepka – pochodzący z Buska-Zdroju polityk i adwokat. Przez wiele lat współpracował z opozycją demokratyczną lat osiemdziesiątych, będąc jedną z najważniejszych jej postaci. Występował jako obrońca w procesach politycznych działaczy „Solidarności” z regionu świętokrzyskiego. 4 czerwca 1989 roku zdobył mandat posła na Sejm PRL X kadencji. Po 1989 roku pełnił funkcje przewodniczącego Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej Sejmu I kadencji, sędziego i wiceprzewodniczącego Trybunału Stanu oraz członka Krajowej Rady Sądownictwa. Za swoją działalność został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyżem Wolności i Solidarności.

CZYTAJ TAKŻE:

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Te imiona kiedyś były obciachem, a teraz biją rekordy popularności




Najpiękniejsze polskie cheerleaderki. Zdjęcia


Praca marzeń. 10 najlepszych ofert pracy



10 najdłuższych małżeństw w świecie show-biznesu



Wille i pałace najbogatszych Polaków. Zobacz, jak mieszkają



Te kraje omijaj szerokim łukiem! Zobacz ranking



Ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce?


od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie