Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firma spopielająca ciała zwierząt oszukuje ludzi? Kielczanka ma takie podejrzenia

Paulina Baran
Kielczanka dowiedziała się, że prochy psa o wadze 40 kilogramów nie zmieściłyby się w tak małej urnie.
Kielczanka dowiedziała się, że prochy psa o wadze 40 kilogramów nie zmieściłyby się w tak małej urnie. Dawid Łukasik
Czy to możliwe, że firma spopielająca ciała zwierząt oszukuje ludzi, żerując na ich cierpieniu? Przypadek pani Asi z Kielc daje do myślenia.

ZOBACZ TAKŻE:
Żebraczka upiła szczeniaka. "Miał wzbudzać litość w przechodniach"

(dostawca: TVN24/x-news)

Pani Asia z Kielc traktowała swojego psa Boksera jak prawdziwego członka rodziny. Wraz z mężem mieli go 11 lat, ale w ostatnim czasie zwierzak zachorował na raka płuc. Kiedy medycyna stała się bezsilna, małżonkowie byli zmuszeni uśpić psa, żeby się dłużej nie męczył. Pani Joasi bardzo zależało na tym, żeby ciało boksera zostało spopielone, dlatego znalazła firmę z Warszawy, która prowadzi taką działalność. Kobieta ciało swojego psa powierzyła przedstawicielowi firmy BG 44, następnie miało ono zostać spopielone w zakładzie w miejscowości Kuleszówka pod Warszawą.- Po kilku dniach dotarła do mnie urna z jakimś śmiesznym certyfikatem, pozbawionym jakiejkolwiek pieczątki - opowiada kobieta. Wyjaśnia, że cała sprawa wydała jej się bardzo podejrzana.

Pies nie trafił do zakładu w Kuleszówce

Kielczanka postanowiła zbadać sprawę i zadzwoniła do zakładu w Kuleszówce. - Zanim oddałam Boksera dokładnie sprawdziłam to miejsce na stronie internetowej. Firma miała wszystkie odpowiednie certyfikaty - opowiada. Kiedy zobaczyłam ten prowizoryczny certyfikat postanowiłam do nich zadzwonić. Właściciel powiedział mi, że w jego zakładzie nie skremowano mojego psa. - Zapytał też, jaką urnę dostałam. Kiedy powiedziałam, że malutką, 13 - centymetrową, był po prostu w szoku i stwierdził, że nie jest możliwe, żeby spopielone ciało psa, który ważył blisko 40 kilogramów, zmieściło się do tak maleńkiej urny - mówi pani Joasia.

Kobieta jest oburzona rozmowami z przedstawicielem firmy BG 44 . - Kiedy do niego zadzwoniłam i zapytałam, co zrobił z moim psem zachowywał się, jakby nie wiedział, o co mi chodzi. Zapewniał, że wszystko odbyło się tak, jak zaplanowaliśmy. Kiedy poinformowałam, że rozmawiałam z właścicielem zakładu w Kuleszówce i zapytałam, czemu mnie okłamuje, stwierdził, że nie chciał mnie martwić. Powiedział, że widział, jak wszystko przeżywam, jak płakałam, a że nie było terminu w Kuleszówce to spalił ciało Boksera gdzieś indziej, nie chciał jednak powiedzieć, gdzie - mówi kielczanka.

Ile prochów?

Przedstawiciel firmy BG 44 nie chciał podać nam swoich personaliów, zajął jednak stanowisko w sprawie - twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. - Ta pani jest bardzo nerwowa i nieufna. My wykonujemy uczciwie usługi, a klientka nie ma pojęcia o ilości prochów. Jeżeli zwierzę waży 36 kilogramów to nie znaczy, że prochów będzie nie wiadomo, jaka ilość. To jest woda, powietrze, trochę tkanki miękkiej. Później prochy są oczyszczane magnetycznie, a następnie mielone - przekonywał przedstawiciel firmy. Wyjaśniał, że nie mówił tych szczegółów naszej czytelniczce, ponieważ chciał zaoszczędzić jej dodatkowej traumy. - Klientka dostała w urnie 99 procent prochów swojego psa. Ten jeden ułamek procenta bierze się z tego, że nie jesteśmy w stanie do zera wyczyścić pieca po innej kremacji - twierdzi przedstawiciel warszawskiej firmy. Mężczyzna, nam też nie chciał powiedzieć, w jakim miejscu pies został spalony. - Nie wszystkie informacje, ze względu na działania firmy są klientom udzielane - stwierdził. Dodał, że nasza czytelniczka mogła być przy kremacji swojego psa, ale z tego zrezygnowała. Sugerował, że firma obchodzi się ze zmarłymi zwierzętami lepiej niż firmy kremacyjne obchodzą się z ludźmi.

To oszustwo?

Skontaktowaliśmy się z firmą Vet Serwis z Kuleszówki w której miało dojść do kremacji. Właściciel - Krzysztof Potyralski otwarcie mówi, że ktoś podszywa się pod jego działalność. - Ja za każdym razem, jeśli dokonuję kremacji indywidualnej, wystawiam dokument potwierdzający odbiór zwierzaka do kremacji, ponieważ mnie z tego rozlicza Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Zwierzaka o którego pani pyta nigdy u mnie nie było - mówi mężczyzna. Twierdzi, że firma BG 44 wielokrotnie zapewnia swoich klientów, że ciała ich psów będą spalone w Kuleszówce, a potem nigdy tu nie trafiały. Dodał też, że nie jest możliwe, żeby prochy pochodzące z tak dużego psa zmieściły się w maleńkiej urnie. - Powinno być co najmniej kilogram prochów. Jeżeli ktoś byłby w stanie włożyć w 13 - centymetrową urnę taką ilość prochów to musiał byłby być mistrzem świata. Ja wkładam takie prochy w urnę 30 centymetrową i zawsze jest pełna - wyjaśnił.

Szczegóły sprawy przekazaliśmy do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Warszawie, który obiecał zbadać problem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie