Za każdym razem w rodzinnym kraju coraz bardziej mu się podoba. - Domy coraz ładniejsze, dobre drogi, widzę zmiany – mówi. Co mu się w pierwszej Ojczyźnie nie podoba? - To, że ten PiS dzieli Polaków, społeczeństwo. Robią dobre rzeczy, ale to widać. Ja bym dyskutował z obniżaniem pensji parlamentarzystom. To chyba nie za dobre dla Polski – mówi. - U nas, w Brazylii, też są zapomogi dla najuboższych, państwo buduje tanie domy dla nich. I podnoszą się głosy, że to zniechęca ludzi do pracy. Mówi się, że lepiej dawać wędkę, niż rybę – głośno myśli zakonnik. Chwali program 500+. - To chyba motywuje młode małżeństwa, by mieć więcej dzieci – dodaje.
Kościół, ale inny
Ojciec Stanisław w Brazylii zbudował wiele kościołów. Ile – nie pamięta. Na pewno kilkanaście. Zresztą, kościół, to za dużo powiedziane. To kaplice. Skromne, czasem nie mają nawet czterech ścian. - Są znacznie mniejsze od tych w Polsce. Wyposażenie jest proste, nie ma malowideł na ścianach. Budujemy kaplice w wielu miejscach, bo najlepsze efekty daje tworzenie małych wspólnot wiernych. Związanych ze sobą, znających się. Poczucie więzi jest wtedy większe – tłumaczy.
Ksiądz na poddaszu
Od 2012 roku ojciec Stanisław Ocetek pracuje w parafii pod wezwaniem świętej Klary w Anapolis. To 400-tysięczne, przemysłowe miasto. Księży jest dwóch, mieszkają na poddaszu nad kaplicą, w skromnych warunkach. Franciszkanin jest do tego przyzwyczajony. Kiedyś mieszkał wraz z proboszczem w wynajętym mieszkaniu w bloku. Plebanii w polskim rozumieniu nie ma.
Kolęda bez koperty
Kiedy przyszedł na parafię, odwiedził wszystkie domy wiernych, święcił je. Rozmawiał z tymi, którzy tego chcieli. - Oczywiście to się nie wiązało z żadnymi pieniędzmi – podkreśla. Bogactwo Kościoła w Brazylii jego zdaniem polega na zaangażowaniu ludzi. W jego parafii działa 30 grup religijnych! Nie ma organisty, ale zawsze o oprawę muzyczną Mszy dba grupa wokalna. Cały kościół jest rozśpiewany. Katolicy czytają Biblię, niemal każdy ma swoją. W niedzielę parafianie zapraszają księży do domów na obiad. Jeśli nie – kapłani idą do taniego baru o nazwie „Pełny Brzuch”.
Czuć zapach owiec
W Brazylii, podobnie, jak w Polsce, widać kryzys Kościoła. Powołań jest mniej, niż kiedyś. Wierni odchodzą. Jest na to recepta? - Oczywiście. Zgodnie ze słowami papieża Franciszka „Pasterz musi znać zapach owiec”. Trzeba wyjść do ludzi. W Brazylii to łatwe, bo oni zbierają się na ulicach. Łatwo do nich dotrzeć. W Polsce, kiedy przyjdą chłody, wszyscy siedzą w domach. Kościół musi być otwarty. U nas jest od ósmej rano do 21.00. Każdy może przyjść, porozmawiać z księdzem, wyspowiadać się – mówi ojciec Stanisław.
Grzech niecierpliwości
Choć w Brazylii jest od 1979 roku, trudno mu się wyzbyć europejskich nawyków. - Nasi wierni to widzą. Mamy zamiłowanie do porządku, punktualności. A to zupełnie inna kultura. W Polsce jak coś ma być o szóstej, to jest. W Brazylii często młoda para… spóźnia się na własny ślub. Wyrzucam sobie, że w takich i podobnych sytuacjach czasem brakuje mi cierpliwości. Uczę się jej od kilkudziesięciu lat! Ale od Brazylijczyków możemy się wiele nauczyć. Właśnie tej cierpliwości, wyrozumiałości. U nas to normalne, że dzieci biegają po świątyni, wchodzą na ołtarz, krzyczą. Nigdy nie widziałem, żeby brazylijska mama dała malcowi klapsa. Co najwyżej, weźmie go na ręce, żeby nie hałasował – opowiada kapłan. Wkrótce rozpocznie się Mundial. Ojciec Ocetek jak zawsze będzie oglądał mecze i kibicował dwóm drużynom - Polsce i Brazylii. Bo ma dwie Ojczyzny, które kocha.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?