Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Lato, były reprezentant Polski: Jestem z siebie dumny. Mam cztery medale z wielkich imprez [ZDJĘCIA]

Jaromir Kruk
8 kwietnia Grzegorz Lato, król strzelców piłkarskich świata MŚ 1974 skończył 70 lat. Futbolowa legenda, 100-krotny reprezentant Polski seniorów cały czas udziela mnóstwo wywiadów i w dniu swojego święta musiał przystopować.
8 kwietnia Grzegorz Lato, król strzelców piłkarskich świata MŚ 1974 skończył 70 lat. Futbolowa legenda, 100-krotny reprezentant Polski seniorów cały czas udziela mnóstwo wywiadów i w dniu swojego święta musiał przystopować. Fot. Kamil Bielaszewski/Polska Press
8 kwietnia Grzegorz Lato, król strzelców piłkarskich świata MŚ 1974 skończył 70 lat. Futbolowa legenda, 100-krotny reprezentant Polski seniorów cały czas udziela mnóstwo wywiadów i w dniu swojego święta musiał przystopować. – Cały czas dzwonią dziennikarze, jak tylko mogę to z nimi rozmawiam – mówi czcigodny jubilat, ikona Stali Mielec.

O czym marzył mały Grzegorz Lato?
Mając 16 lat oglądałem u babci w telewizji mundial w Anglii i to zadziałało na wyobraźnię. Eusebio, Garrincha, Beckenbauer, chciałem się kiedyś poczuć tak jak gwiazdy. I poczułem gdy wychodziłem w 1974 roku na mecz Polska – Argentyna. Tak, Grzegorz Lato został uczestnikiem mundialu. Tego się nie da opisać, nie da się z niczym porównać, to po prostu trzeba przeżyć. Jestem szczęściarzem, a ten debiut w finałach Mistrzostw Świata nam wyszedł. My mieliśmy być, tak jak Haiti chłopcami do bicia, a Argentyńczycy przyjechali do RFN walczyć o złoto. Oni cwaniaki, pewni siebie, ale szybko się przekonali, że z zespołem Kazimierza Górskiego nie ma żartów. Walnąłem pierwszego gola, Andrzejek Szarmach drugiego, oni kontaktowego, ja odpowiedziałem, skończyło się 3:2. To był początek cudownej przygody z mundialami.

Mógł pan zostać mistrzem świata?
Przede wszystkim nasz mecz z RFN w drugiej rundzie w Frankfurcie nie powinien odbyć się w wyznaczonym terminie. Boisko nie nadawało się do gry, tak jak na Stadionie Narodowym w Warszawie gdy graliśmy z Anglią w eliminacjach Mistrzostw Świata 2014. Ktoś wtedy wbił linijkę w murawę i wyszło, że trawa kończy się na 5 i pół centymetra. Nie oszukujmy się, gospodarz obiektu w stolicy Polski zawalił, poszedł na łatwiznę i zasuwany dach w niczym nie pomógł. Oczywiście żadna to wina PZPN, który daje ciężką kasę za wynajem obiektu. W Warszawie nikt nie chciał wtedy grać, a we Frankfurcie wystarczyło, by nie zgodzili się nasi działacze. Nie wiem dlaczego oni wyrazili zgodę i musieliśmy wyjść na boisko. Pamiętam moje pojedynki z Paulem Breitnerem, w zasadzie nasze z utrzymaniem się na nogach i dojście do piłki. Nie dało się grać, a Niemcom wystarczał remis, więc szanse Polski na sukces były mniejsze.

W 1978 roku w Argentynie Polska miała pakę na złoto?
Dziś byśmy szaleli po zajęciu piątego miejsca na mundialu, życzę tego Robertowi Lewandowskiemu i jego kolegom w Katarze. Żeby było jasne uważam Lewego za fenomenalnego napastnika, może najlepszego środkowego na świecie, a do tego jest mądrym chłopakiem. Brakuje mu goli na mundialu, bo w Rosji zawiódł. A wracając do Argentyny na pewno mieliśmy ciekawą mieszankę, lecz też pecha. Teraz za wybicie piłki ręką Mario Kempes wyleciałby z boiska. Wtedy był tylko karny dla nas.

Powinien go wykonywać Kazimierz Deyna?
Kazik strzelał sto na sto, więc nie było tematu. Nie strzelił, przegraliśmy 0:2, choć naprawdę pokazaliśmy dobry futbol. Powiedzmy szczerze, my byliśmy bardzo mocni, ale inni też mieli świetne zespoły. Kto wie, czy bliżej złota Polska nie znalazła się w Hiszpanii. W półfinale świetny selekcjoner jakim był Antek Piechniczek popełnił błąd, bo nie wystawił Andrzejka Szarmacha. Nie rozumiem tego, tym bardziej, że pauzował Zbyszek Boniek. Zibiego żółtą kartką z ZSRR skasował nam włoski sędzia, bo wiedział, że możemy być rywalem jego rodaków w półfinale. Teraz takie coś by nie przeszło, PZPN składa protest i po temacie. Niewiele nam brakowało do tych finałów, ale ja osobiście nie mogę narzekać. Zdobyłem dwa medale na mundialach, dwa na igrzyskach, włącznie ze złotym. Jestem dumny ze swoich dokonań, a cały czas dostaje listy z prośbami o autografy i zdjęcia z całego świata.

Musiał pan zakończyć reprezentacyjną karierę po mundialu w Hiszpanii?
Zaraz po meczu o trzecie miejsce ogłosiłem, że opuszczam kadrę, zostawiam miejsce młodszym. Postąpiłem jak Łukasz Piszczek, a w piłce reprezentacyjnej czułem się spełniony.

W klubowej nie?
W Stali Mielec, KSC Lokeren, CF Atlante i Polonii Hamilton zostawiłem po sobie dobre wspomnienia. Ze Stalą dwa razy wygrałem mistrzostwo Polski, a rywalizowaliśmy z klubami od nas potężniejszymi. Pograliśmy też w europejskich pucharach. Nie widzę sensu gdybania, bo w tamtych czasach nie dało się wyjechać na zachód. Po mnie się ustawiała kolejka najmocniejszych klubów Europy. Nic z tego jednak nie wyszło, nie zamierzam biadolić… W końcu spełniałem swoje marzenia, a jako prezes PZPN też nie uważam, bym się spisywał źle. Nie pasowałem niektórym dziennikarzom, ale ci co znają mnie lepiej wiedzą jaki jestem naprawdę. Każdy popełnia błędy, a mi na serce cały czas leży dobro polskiej piłki. Teraz musimy wygrać z korona wirusem. Serdecznie pozdrawiam wszystkich kibiców i pamiętajcie o tym, że nasz futbol miał tylko jednego króla strzelców mundialu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie