Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Ryński z Ponidzia o przyrodzie i fotograficznych przygodach

Agata Chrobot
O przyrodzie i zdjęciowych przygodach rozmawialiśmy z ponidziańskim artystą, ekspertem fotografii natury - Grzegorzem Ryńskim.

Wyjechałeś z Ponidzia ponad 10 lat temu, to jednak nie oznaczało końca historii z fotografią…
Moją rodzinną miejscowością są Włochy, ale Pińczów to też mój dom. Obecnie, na co dzień mieszkam w Szwajcarii. W sierpniu udało się przyjechać na krótki urlop, a ja już myślę o świętach. Zawsze, gdy wjeżdżam do Pińczowa od strony Skrzypiowa moje oczy cieszy bardzo znajomy widok - kapliczka Świętej Anny, wtedy coś mnie w środku ściska. Ponidzie jest piękne, można o nim opowiadać wiele, a szczególnie o przyrodzie.

O ptakach?
Oczywiście, że tak, okazuje się, że tutaj są nie tylko bociany, wróble i wrony, a mnóstwo pięknych ptaków. Na przykład te rzadsze, które tu występują to - zimorodek, rycyk, bąk, żołna, orzeł bielik, żuraw, kulik wielki, i wiele innych. Większość z nich znajduje się w czerwonej księdze gatunków zagrożonych. Jednak na szczególna uwagę według mnie zasługuje ptak bąk. To mistrz kamuflażu i pełni rolę czegoś w rodzaju ducha trzcinowisk. Wydaje dźwięk podobny do dmuchania w pustą butelkę. To niesłychanie skryty gatunek.

Ponidzie jest też ciekawym miejscem dla botaników, ponieważ spotkać tu można rzadkie gatunki roślin takie jak – obuwik pospolity sasanka, dziewięćsił, zawilec wielkokwiatowy i kilka storczyków, a nawet groszek panoński który jest endemitem na skale polski. Właśnie tu - na Ponidziu zacząłem fotografować przyrodę. Miałem może ze 20 lat, nie miałem samochodu, za to analogowy aparat fotograficzny i rower już tak. Ucząc się fotografii zepsułem mnóstwo klisz. Brałem ze sobą siatkę maskującą, statyw, plecak i takie wysokie gumiaki, czyli wodery – tak się jechało na pierwsze zdjęcia. Z aparatem nad głową i po pas w wodzie brodziło się po okolicznych stawach i trzcinowiskach w poszukiwaniu przygody. Do tej pory wspominam te czasy i absolutnie nie skończyłem z fotografią. W Szwajcarii często robię zdjęcia na weselach, umawiam się na sesje, naturę też fotografuję.

Czy któraś ponidziańska wyprawa zapadła Ci szczególnie w pamięć?
Wiele takich było. Robiłem zdjęcia w różnych miejscach – na bagnach, w szuwarach, lasach. Pamiętam, jak zrobiłem sobie czatownię koło Kij. Chciałem zrobić zdjęcia żurawiom. Siedziałem, czekałem – trwało to całą noc. W końcu nad ranem przyleciały, ja chciałem się napić – odkręciłem termos i to by było na tyle. Po zdjęciach - żurawie usłyszały dźwięk i odleciały. Kiedyś prawie bym się utopił na bagnach, tak niefortunnie postawiłem nogę. Aparat na szczęście ocalał. Nie raz czekało się bez ruchu przez wiele godzin, przy minus 20 stopniach, żeby sfotografować jakiś okaz.

Sfotografowałeś chyba wszystkie „skarby” przyrodnicze Ponidzia. Dlaczego akurat przyroda?
Bo przyroda nie pozuje. Ludzie zawsze - czasem gorzej, czasem lepiej, ale fotografując ptaki, zwierzęta, krajobrazy – wszystko jest naturalne, nie ma w tym sztuczności. Najciekawsze jednak jest samo obcowanie z przyrodą, samo przebywanie z nią sprawia mi olbrzymia radość, kiedy się siedzi w ukryciu można zobaczyć naprawdę wiele, las wtedy wygląda inaczej, trzcinowisko żyje, a łąka staje się scena teatralną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie