Hipokrates 2022. Robert Brumirski Lekarzem Rodzinnym Roku w Kielcach
Czy spodziewał się Pan wygranej w Kielcach?
Dla mnie już wielkim zaskoczeniem była sama nominacja do konkursu Lekarza Roku, nawet chyba nie pamiętałem o tym, że taki konkurs się odbywa. Nigdy nie myślałem o tym, żeby uczestniczyć w takiej zabawie, ale Przyjaciele i Pacjenci zdecydowali za mnie o wzięciu udziału w konkursie, zwłaszcza, że dowiedziałem się o nominacji i o tym, że mam już 5 punktów. Myślałem, że na tym się skończy i z wielkim zadziwieniem patrzyłem na przybywające punkty. Początkowo byłem nieco zażenowany, ale potem doszedłem do wniosku, że to bardzo miło jest przekonać się o tym, że są ludzie dla których nie jestem obojętny.
Czy pacjenci Panu kibicowali?
Moi pacjenci chyba są uważnymi czytelnikami gazety. Jak się okazało potem pilnie śledzili wyniki i na bieżąco zdawali relację z jego przebiegu. Oczywiście, jak się domyślam czynnie brali udział w konkursie i tak naprawdę to zaszczytne miejsce jest dziełem i sukcesem właśnie moich Pacjentów i grupki Przyjaciół, którzy wiernie mi kibicowali i potrafili wykreować taki wynik.
Skąd decyzja by zostać lekarzem? Czy to tradycja rodzinna?
W mojej rodzinie nie ma wielkich tradycji lekarskich, choć mój prapradziadek był lwowskim lekarzem, takim lekarzem od wszystkich boleści… Leczył mieszkańców miasta, pomagał biednym, dbał o krzewienie dobrych nawyków prozdrowotnych.
A ja zawsze chyba chciałem być lekarzem, dziecięciem będąc bawiłem się plastikowym stetoskopem i młotkiem. No i tak już zostało. Zawsze kochałem ludzi, więc doszedłem kiedyś do wniosku, że to piękny zawód, można pomagać potrzebującym i sprawiać, aby ich dusze i ciała były piękne i sprawne.
Jak Pan zaczynał pracę jako lekarz oraz gdzie obecnie Pan pracuje?
Swoją pracę zawodową rozpoczynałem w erze ZOZ-ów w Wojewódzkim Specjalistycznym Przemysłowym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Kielcach, w którym zajmowałem się medycyną pracy oraz leczeniem pracowników i ich rodzin. Potem przeniosłem się do Ośrodka Zdrowia w Daleszycach, a w roku 1999 stworzyłem z żoną firmę prywatną Przychodnię dla Rodziny GALUS, w której pracuję do chwili obecnej.
Gdyby znów podejmował Pan decyzję, to czy nadal chciałby Pan wykonywać swój zawód?
Wie Pani… to trudne pytanie…. W chwili obecnej nie wyobrażam już sobie siebie w innym zawodzie, choć miałem przez krótki czas chęć zostać kapitanem i pływać po wszystkich morzach i oceanach. Ale tę moją chęć spełnił dopiero mój syn. No cóż, nie wszyscy muszą być kapitanami. Ja jestem szczęśliwy, że dokonałem właśnie takiego wyboru.
Czy jest Pan zadowolony z wybranej specjalizacji?
No cóż, to trudna specjalizacja, ale nawiązuje do pracy mojego prapradziadka. Jestem lekarzem wszystkich boleści… i to jest fascynujące.
Co najbardziej lubi Pan w swojej pracy? Czy jest coś, co chciałby Pan zmienić?
Najbardziej lubię ten dreszczyk niepewności, który pojawia się z każdym wchodzącym do gabinetu pacjentem, bo każdy człowiek jest inny, niepowtarzalny i niesamowicie ciekawy. Uwielbiam ich słuchać, rozmawiać z nimi, wyciągać wnioski i leczyć. A największą radość czuję, kiedy odbywam wizytę domową u staruszka i widzę w jego oczach ból i strach kiedy wchodzę, a radość i wdzięczność ,kiedy wychodzę z jego pokoju. To jest piękne uczucie i tak bardzo ściska za serce!
Jakie ma Pan plany na przyszłość?
Moja przyszłość jest już związana na stałe z medycyną, więc pragnę tylko dalej nieść pomoc w chorobach ludziom i widzieć ich uśmiechnięte twarze i mieć poczucie szczęścia, że jestem im potrzebny.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?