Michał Bilejszys i Marcin Dziób, studenci historii na Uniwersytecie im. Jana Kochanowskiego w Kielcach wraz z Adrian Rycerzem pokazali zgromadzonym gościom niezwykle ciekawą prezentację na temat Chambary, czyli japońskich filmów walki.
- Jeśli ktoś widzi na ekranie grupę skośnookich facetów, którzy krzycząc, okładają się mieczami, to właśnie jest Chambara - mówi Marcin Dziób. Jak podkreśla, filmy tego gatunku ogląda się łatwo i przyjemnie. Nie dotykają one skomplikowanych zagadnień egzystencjalnych, fabuła jest prosta, a wątki nieskomplikowane. - Takie mają być. Chambara jest czymś w rodzaju europejskiego kina spod znaku płaszcza i szpady, przygodowego, luźno osadzonego w realiach historycznych. Liczy się to, ilu wrogów zetnie główny bohater swoją kataną i jak bardzo widowiskowe są sceny walki - tłumaczy Marcin Dziób.
Zgromadzeni goście obejrzeli prezentację na temat trzech postaci, które najczęściej pojawiają się w produkcjach Chambary. Byli to Musashi Miyamoto, Zatōichi i Kozure Ōkami. Można ich porównać do superbohaterów amerykańskiego kina akcji, do Johna Rambo, czy Jamesa Bonda. - Obliczono, że Zatōichi we wszystkich kilkudziesięciu filmach z jego udziałem, pozbawił życia prawie jedenaście i pół tysiąca wrogów. Z kolei Kozure Ōkami przedstawiano, jako wojownika wędrującego z wózkiem, w którym spał jego trzyletni syn. Podczas walki z osi kół wysuwały się ostre jak brzytwa kosy, odcinające nogi złym ninja ścigającym bohatera. W poręczy wózka ukryta była składana, teleskopowa halabarda - tłumaczyli prowadzący, wywołując tymi rewelacjami salwy śmiechu wśród uczestników warsztatów.
WAŻNE
WAŻNE
Warsztaty "Manga i Anime w Kinie Moskwa" potrwają do 30 stycznia. Do tego czasu, w każdą środę i sobotę wieczorem będą odbywać się kolejne spotkania z japońską kulturą. Na-stępna odsłona warsztatów jest zaplanowana na 9 stycznia na godzinę 18. Tym razem tematem przewodnim będzie origami, czyli sztuka składania figurek z papieru.
Drugą część spotkania poświęcono Kaijū, czyli japońskim produkcjom o potworach. Nie mogło zabraknąć miejsca dla sztandarowej postaci japońskiej kinematografii, czyli Godzilli. - Najważniejszą cechą Kaijū jest niski budżet. Wytwórnia Toho została kiedyś poproszona o przyznanie dodatkowych pieniędzy na scenografię pewnego filmu. Funduszy odmówiono, uzasadniając, że firma odkłada pieniądze na nowy kostium Godzilli dla aktora - tłumaczył zgromadzonym Adrian Rycerz. Innymi potworami, które jednak nie zdobyły takiej sławy jak Godzilla, są Mortha, czyli gigantyczna zmutowana ćma, oraz Gamera, kilkudziesięciometrowy żółw z silnikami rakietowymi, umożliwiającymi latanie. - Najważniejsze, aby monstrum w kulminacyjnym momencie rozwaliło jak najwięcej kartonowych makiet imitujących budynki i na jego widok ludzie uciekali w popłochu - stwierdził Adrian Rycerz.
- Z perspektywy czasu, kino tego typu przekracza wszelkie dopuszczalne normy kiczu. Jednak należy pamiętać, że w latach 50 i 60 produkcje te były wielkimi przebojami, przyciągającymi przed ekrany miliony widzów. Ale i teraz mogą dostarczyć wiele radości, komuś, kto w filmie szuka przede wszystkim niezobowiązującej rozrywki - podsumowali prowadzący.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?