Na trop nożownika z Oleszna, znanego jako "Lotar", natrafiliśmy dzięki jego koledze. Ten przesłał do redakcji "Echa Dnia" e-maila, w którym szczegółowo opisał niezwykłe zainteresowania Mateusza. Nam udało się namówić go na rozmowę.
NA POCZĄTKU BYŁ NÓŻ
Można powiedzieć, że w życiu Mateusza wszystko zaczęło się od noża. - Jak każdy mały chłopak, lubiłem noże. Pamiętam, że pierwszy, jaki dostałem od taty po długich namowach, to była bardzo nędzna podróbka szwajcarskiego scyzoryka - wspomina.
Z czasem okazało się, że to było za mało dla zafascynowanego ostrymi zabawkami nastolatka. - W wieku 12 lat znalazłem kijek od nart. Wyklepałem go i zrobiłem swój pierwszy miecz. Wśród kolegów zrobił furorę - mówi. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. - Dużo czasu spędzałem z tatą, a on jest geniuszem, "złotą rączką". Podpatrywałem, jak robi różne rzeczy. Wykorzystując tę wiedzę, w tajemnicy robiłem małe noże i mieczyki. Chowałem je na kurniku przed wszystkimi - dodaje.
Szczęśliwy splot okoliczności sprawił, że w technikum zetknął się z kendo, czyli sztuką władania mieczem samurajskim. - Strasznie mi się to spodobało. Poświęcałem na treningi kilka godzin dziennie. Wszyscy myśleli, że jestem nienormalny - opowiada. Nic dziwnego, że zamarzył o prawdziwej broni samuraja. - Na gwiazdkę rodzice kupili mi chińską wersję takiego miecza. Dużo wtedy o tym czytałem, więc postanowiłem, że sam zrobię sobie miecz - mówi.
STYL POSTAPOKALIPTYCZNY
Wykorzystał do tego zwykły kawałek stali i piec. Klepał stal, klepał, aż wykuł pierwszy w życiu miecz, z którego był dumny. - Bardzo mi się podobał. Znajomym zresztą też. Wtedy zobaczyłem, że może jest we mnie potencjał. Szybko zrobiłem drugi miecz. Pokazałem go w Internecie. Znów się ludziom spodobał. To mnie ośmieliło.
Poczułem się lepiej, jak mnie doceniono. I robiłem kolejne miecze - wspomina.
Szybko wypracował swój własny, niepowtarzalny styl. Każda jego nowa praca, którą pokazywał w Internecie, spotykała się z dużym odzewem. - Zrobił się boom na moje noże, bo to było coś zupełnie nowego. Nikt w takim stylu jeszcze tego nie robił. To były nie tylko noże użytkowe, ale i estetyczne. Traktuję to jako sztukę - wyjaśnia Mateusz. - Napędzała mnie furora, jaka się zrobiła wokół mojej twórczości. Nikt nie posuwał się w takie dziwne kształty i wygląd - dodaje. W maju 2008 roku otrzymał "młoteczek" knivemakera oraz własne forum "Lotar custom knive" od serwisu, na którym zbierają się pasjonaci noży - knive.pl. W środowisku nożowników określono jego wyrazisty styl jako postapokaliptyczny, mieszankę art deco ze sztuką ludową.
Dziś jego kolekcja liczy około 60 noży, mieczy i toporów. Wykucie każdego zajmuje mu od dwóch do czterech tygodni. Pracownię ma w swoim domu w Olesznie. Swoje prace pokazał na wystawie noży w Warszawie. Zdjęcie jego autorstwa znalazło się w prestiżowym kalendarzu nożowniczym.
Rok temu przypadkiem wystartował w Cold Steel Challange Poland w Warszawie, jedynych w Polsce zawodach nożowników. Zajął trzecie miejsce w kraju. - Nic się do tego nie przygotowywałem.
PRZETRWAĆ W LESIE
Ściśle z nożami wiąże się jego druga pasja, czyli survival - sztuka przetrwania w lesie. - Zaczęło się od tego, że moje noże są głównie survivalowe. Postanowiłem, że muszę się tego nauczyć, by udoskonalać swoje prace - wyjaśnia.
Próbę ogniową podjął pewnego zimowego wieczoru. - Wyszedłem do lasu z dwiema zapałkami i nożem, oczywiście z zamiarem rozpalenia ognia. Pierwszą zapałkę zmarnowałem, drugą udało mi się rozpalić ognisko - wspomina. Przy okazji następnej leśnej wyprawy postawił sobie ambitniejszy cel. - Chciałem zrobić to samo bez użycia zapałek. I znów się udało! Dziś umiem rozpalić ogień dwoma kijkami i za pomocą prezerwatywy. Jak? Wlewam w nią wodę, formuję idealną kulę i używam jak soczewkę. Teraz pracuję nad rozpalaniem ognia przy użyciu puszki po piwie i kawałka czekolady. Jeszcze mi się to nie powiodło, ale nie poddaję się - śmieje się.
NAJWIĘKSZE MARZENIE
Podejmowanie ekstremalnych wyzwań to coś, co kręci Mateusza. Stąd jazda wyczynowa na rowerze, a ostatnio mountainboard - coś jak deska do snowboardu z kółkami. - Lubię sporty ekstremalne. Jak coś daje mi potężny zastrzyk adrenaliny, robię to. Na mountainboard natknąłem się w telewizji. Stwierdziłem, że muszę go mieć. To jest to! Deska daje mi poczucie wolności. Jestem w niej zakochany! - przyznaje. - Teraz zbieram pieniądze na latawiec pociągowy o rozmiarach 15 metrów kwadratowych do deski. Dzięki niemu będę próbował spotęgować niesamowite doznania z uprawiania tego sportu - dodaje.
Cały czas próbuje namówić ludzi do uprawiania mountainboardu. Powoli przekonuje do tego swoją dziewczynę Kingę. - Na razie w województwie jest nas niewielu, znam tylko trzech. Chciałbym, żeby ludzie zaczęli uprawiać ten nietypowy sport! - podkreśla.
Jego największym marzeniem jest stworzenie własnej marki noży pod nazwą Lotar. - Wierzę, że uda mi się zrealizować to marzenie - mówi Mateusz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?