Joanna Styś właścicielka Marilyn Hair w Końskich najlepszego salonu fryzjerskiego w powiecie:- "Lubię wielkie wyzwania"

Gdy była nastolatką, nie mogła zdecydować, czy być cukiernikiem czy fryzjerką. Po przemyśleniu wyboru stwerdziła: Lepiej być elegancką niż grubą i... poszła do koneckiej “kanady”, by uczyć się fryzjerstwa. Nigdy nie pożałowała wyboru, bo fryzjerstwo daje jej wspaniałe, przyjazne kontakty z klientkami i możliwość kreatywnego działania.

Joanna Styś, właścicielka Marylin Hair Studio przy ulicy 3 Maja 2 a w Końskich, które wygrało plebiscyt Mistrz Urody na najlepszy salon fryzjerski w powiecie koneckim, nigdy nie zapomni osób, dzięki którym prowadzi własny salon. To przede wszystkim wierzący w nią rodzice i mąż Wojciech oraz mistrzowie fryzjerstwa, z którymi przez kilkanaście lat pracowała wciąż ucząc się zawodu. To zarówno słynny Andrzej Wróbel, który od lat prowadzi cieszący się ogromnym wzięciem salon w centrum Wrocławia, jak i Anna Wójcik, Barbara Przyłęcka - Szewczyk, Edyta Różańska, Justyna Kania czy Krystyna Czarnecka. - Od nich wszystkich czerpałam wiedzę i bardzo im za to dziękuję - mówi wzruszona pani Asia.

Zanim otworzyła własny, niewielki, ale bardzo przytulny salon fryzjerski, przez 13 lat oprócz pracy w salonach, prowadziła działalność mobilną. - Odwiedzałam moje klientki nie tylko w Końskich, ale i w okolicy - przyznaje. - Niekiedy czesałam je o świcie w niedzielę przed ważną uroczystością, niekiedy w sobotni wieczór. Z czasem moja torba z akcesoriami fryzjerskimi robiła się coraz cięższa. Wreszcie zapisałam się na kurs prawa jazdy i kupiłam samochód. Teraz odwiedzam już tylko te klientki, którym trudno ze względu na chorobę czy niepełnosprawność przybyć do mojego salonu. Panują między nami rodzinne stosunki, zawsze znajdzie się czas na rozmowę, ciastko, kawę.

Dzięki swej ogromnej pracowitości, pani Joanna pięć lat temu spełniła swoje zawodowe marzenie - otworzyła własny salon. Klientki i klienci “domowi” zaczęli chętnie przychodzić, by podciąć włosy, pofarbować je, czy uczesać się na wielkie i mniejsze okazje, ale także na co dzień.

Skąd nazwa Marylin? - Bardzo chciałam, by w nazwie było coś kobiecego i eleganckiego - odpowiada Joanna Styś. - Uwielbiam Marilyn Monroe, jej kobiecość, seksapil, elegancję. No i postanowiłam nazwać salon jej imieniem. Ozdobiłam też ściany jej pięknymi fotografiami. Myślę, że spodobało się to zarówno paniom jak i panom.

Obecnie wraz z panią Joanną pracuje praktykantka Andżelika Cieślak, która chętnie się uczy i pomaga szefowej. Salon odwiedzają panie i panowie w różnym wieku. - Mam tu całe rodziny, od babci przez mamę po wnuczkę - opowiada. - Dla najmłodszych mam specjalny stoliczek z zabawkami.

Ale pani Joanna najbardziej lubi duże wyzwania, jakie stawiają przed nią przyszłe panny młode, maturzystki wybierające się na bale studniówkowe, albo jak w obecnym okresie, dziewczynki przed pierwszą komunią świętą. - W minioną niedzielę pracowałam już od godziny 5.30 - przyznaje. - Musiałam przygotować do uroczystości i “komunistki” i ich mamy.

A jak wypoczywa właścicielka salonu? - Najchętniej z mężem Wojtkiem i dziećmi Magdaleną i Aleksandrem - przyznaje. - Kochamy chodzenie po górach, odpoczynek nad polskim morzem i zwiedzanie pięknych zakątków Polski. Lubię też koncerty, spektakle teatralne, na które jeździmy ze znajomymi.

A marznie? - Chciałabym, aby moja Magdalena była stylistką paznokci i wizażystką i wraz ze mną prowadziła rozbudowany salon - zdradza pani Asia.