Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józefa Życińska. Całe życie prześladowali ją komuniści. W końcu wygrała

Michał Kolera
Józefa Życińska - żołnierka podziemia niepodległościowego. Straciła męża, którego zamordowali komuniści. Sama siedziała w więzieniu za  konspirację.  To ona opowiedziała nam tę historię.
Józefa Życińska - żołnierka podziemia niepodległościowego. Straciła męża, którego zamordowali komuniści. Sama siedziała w więzieniu za konspirację. To ona opowiedziała nam tę historię.
Józefa Życińska to kobieta ze stali. Przez całe lata była prześladowana i dyskryminowana przez ubeków, którzy zabili jej męża. Po 68 latach nareszcie odnalazła jego grób.

Późny wrześniowy wieczór. Do lasu wolno - wtacza się wojskowa ciężarówka. Po ujechaniu kilkudziesięciu metrów z plandeki wyskakuje grupa uzbrojonych ludzi w żołnierskich mundurach. Za nimi wychodzi czterech mężczyzn. Zbrojni najpierw każą całej czwórce kopać grób w niedużym zagajniku, a potem strzelają do swoich ofiar i zasypują je ziemią.

Czy 24 września 1948 roku tak właśnie wyglądała egzekucja Aleksandra Życińskiego, Czesława Spadły, Karola Łoniewskiego i Józefa Figarskiego? Szczątki tych żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, zamordowanych po wojnie przez komunistów, odkryli w marcu członkowie fundacji Niezłomni, którzy prowadzili wykopaliska w lasach nieopodal Zgórska w gminie Sitkówka-Nowiny. W ostatnią niedzielę, w siedzibie Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej w Kielcach odbyło się uroczyste wręczenie dokumentów potwierdzających tożsamość ofiar . Papiery odebrały trzy rodziny. Krewnych Józefa Figarskiego jak dotąd nie odnaleziono. Identyfikacja była możliwa dzięki badaniom Instytutu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy.

Nie wymknął się oprawcom

27 lipca 1948 roku czternastu mężczyzn doprowadzono na rozprawę w Starachowicach, gdzie odbyła się wyjazdowa sesja Sądu Wojskowego w Kielcach. Był to pokazowy proces zaaranżowany przez komunę.

Jednym ze skazanych na śmierć był Aleksander Życiński, pseudonim “Wilczur”. Urodził się 16 lipca 1926 roku w Warszawie. Kiedy miał 14 lat, jego rodzina przeprowadziła się do Suchedniowa. W trakcie okupacji żołnierz Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W 1945 roku powrócił do kraju, gdzie 26 maja, w okolicach Buska-Zdroju, został pierwszy raz złapany przez Urząd Bezpieczeństwa. Komuniści wsadzili go na siedem lat do więzienia za działalność konspiracyjną przeciw sowieckiemu okupantowi. Na mocy amnestii zwolniony w 1947 roku. Natychmiast wznowił pracę w podziemiu, tym razem w strukturach organizacji Wolność i Niezawisłość. Ponownie aresztowany 7 maja 1948 roku. Tym razem nie wymknął się komunistycznym oprawcom.

Co było jego winą? W akcie oskarżenia czytamy kłamstwa, że w trakcie okupacji odbył przeszkolenie pod nadzorem Niemców i został wysłany do kraju w celu walki zbrojnej na tyłach Armii Czerwonej i Wojska Polskiego. Natomiast po amnestii zorganizował “bandę zbrojną” mającą na celu dokonywanie napadów rabunkowych.

Nie wiadomo dokładnie, jaki przebieg miała jego egzekucja. Według ustaleń antropolog Zofi Łubockiej, współpracującej z fundacją “Niezłomni”, na szczątkach Aleksandra Życińskiego znajdował się jeden ślad po ranie postrzałowej. Kula trafiła go w głowę, w kość ciemieniową, a wyszła z tyłu, penetrując nieznacznie jamę czaszki. Innych śladów nie stwierdzono. - Nie wiemy dokładnie ile było ran, bo szkielet nie zachował się zbyt dobrze. Klatka piersiowa i głowa były znacznie uszkodzone przez zaleganie ziemi i korzenie drzewa, które wyrosło nad grobem - uzupełnia Zofia Łubocka.

Poznali się na Wykusie

Świadkiem tamtych wydarzeń jest Józefa Życińska, pseudonim “Zośka”, żołnierka Armii Krajowej, żona Aleksandra Życińskiego. Odwiedziliśmy ją w Wołowie, w gminie Bliżyn, gdzie obecnie mieszka. Pani Józefa ma 86lat. Nie jest w najlepszej formie fizycznej, gdyż w kwietniu przeszła udar. Na szczęście choroba nie spustoszyła jej umysłu. Wydarzenia sprzed lat pamięta tak dokładnie, jakby to było wczoraj.

- Z mężem poznaliśmy się na Wykusie w 1943 roku, kiedy poszłam tam z meldunkiem. Miałam wtedy 13 lat, byłam łączniczką naszych partyzantów. Wtedy była dostawa angielskich pistoletów maszynowych dla naszego wojska. Aleksander od razu rzucił mi się w oczy. Był najładniejszym chłopcem w całej armii - wspomina z uśmiechem pani Józefa.

Spotykali się też po wojnie. Uczucie, które narodziło się między nimi w trakcie okupacji niemieckiej, zaowocowało w ślubem pary 2 lutego 1948 roku. Odbył się w warunkach konspiracyjnych, w tym samym lesie, w którym się poznali - miejscu koncentracji wojsk partyzanckich na Wykusie, nieopodal Starachowic. Po ślubie pani Józefa musiała porzucić dotychczasowe życie - szkołę pedagogiczną w Radomiu. Przyłączyła się do oddziału partyzanckiego “Wilczura”. Była to bardzo ryzykowna decyzja. Wcześniej, w 1946 roku brat pani Józefy wpadł w szpony bezpieki. Okrutnie poobijany zmarł wkrótce po zwolnieniu. Na czym w tym okresie poległa działalność liczącego kilkadziesiąt osób oddziału?

- Przeszkadzaliśmy komunistom, jak tylko mogliśmy. Z naszych największych akcji pamiętam między innymi zasadzkę, jaką w lesie urządziliśmy ówczesnego wojewodę kieleckiego Eugeniusza Iwańczyka- Wiślicza. Chcieliśmy wziąć go do niewoli i wymienić na naszych chłopaków, którzych przetrzymywał Urząd Bezpieczeństwa - wspomina pani Józefa.

Niestety, zasadzka nie udała się. W samochodzie, zamiast wojewody, jechała jego żona. Partyzanci postanowili postąpić honorowo i puścili ją wolno. Bardzo nienawidzili nowych ciemiężycieli - Wśród nas była straszliwa zawziętość na komunistów. Byliśmy wówczas bardzo rozgoryczeni, że po jednej okupacji naszego kraju nastała druga - mówi Józefa Życińska.

Aresztowanie i śledztwo

W miarę upływu czasu bezpieka zaciskała pierścień okrążenia wokół oddziału “Wilczura”. Mama pani Józefy, która nosiła partyzantom jedzenie do lasu została aresztowana. Uwięzienie zniszczyło jej zdrowie i zmarła później, w 1954 roku. Ojciec, od początku wojny związany z podziemiem, również trafił do Urzędu Bezpieczeństwa. Skonał tydzień po zwolnieniu z aresztu, na skutek okrutnego śledztwa.

28 kwietnia dom, w którym ukrywali się Życińscy został otoczony przez znaczne oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego i milicji. Nie było już gdzie uciekać. - Ostrzelali dom, w którym się ukrywaliśmy. Leżeliśmy na plecach, kilkanaście centymetrów nad naszymi brzuchami świstały kule. Aleksander został lekko ranny. Mnie, choć byłam już w widocznej ciąży, nic nawet nie drasnęło - wspomina pani Józefa.

Po aresztowaniu Życińscy trafili do więzienia przy ulicy Zamkowej w Kielcach. Oboje byli poddawani okropnym torturom. Pani Józefa nawet dziś nie chce mówić o metodach śledztwa i tylko płacze. Płeć i ciąża nie miały dla oprawców żadnego znaczenia. Ciągnęli ją za włosy, bili. Co sądzi o ówczesnych funkcjonariuszach Urzędu Bezpieczeństwa?

- To były po prostu chamy. Wątpię, czy umieli chociaż czytać i pisać. Taki był poziom nowej władzy ludowej. Nie ludzie, tylko bydlęta. Byli dobrzy, ale tylko do bicia - kwituje Józefa Życińska.

Po okrutnym śledztwie i zapadnięciu wyroku małżonkowie widzieli się jeszcze dwa razy. 5 września wzięli ślub cywilny. Ostatni raz pozwolono im się zobaczyć 24 września, tuż przed egzekucją “Wilczura”. W kilka godzin później Aleksander, wraz z trzema towarzyszami broni, został wywieziony do lasu koło Zgórska i tam rozstrzelany.

Uratować dziecko

4 października w więzieniu przy ulicy Zamkowej w Kielcach Józefa Życińska urodziła córkę Aleksandrę. Zaraz potem obie wylądowały w zakładzie karnym w Grudziądzu, 370 kilometrów dalej. Władze więzienne oddały małą Olę do żłobka, prowadzonego przez niemieckie więźniarki. Matka mogła widywać się z dzieckiem tylko kilka razy na tydzień przez kwadrans. Właśnie wtedy nad Aleksandrą zawisło niebezpieczeństwo - mogła zostać wywieziona do Niemiec, i tam żyć, jako adoptowana córka niemieckiego małżeństwa. Matka za wszelką cenę nie chciała do tego dopuścić. Szybko załatwiono, że Ola będzie wychowywać się u rodziny Życińskich mieszkającej w Suchedniowie. Aleksandra Milanowska, bo o niej mowa, spędziła w u cioci i babci pierwsze lata życia.

- Tak oto komuniści chcieli wymazać pamięć o polskim podziemiu. Córka partyzanta mogła wychowywać się gdzieś na Zachodzie, nie wiedząc nawet skąd pochodzi - mówi Józefa Życińska. Uratowana córka pani Józefy, Aleklsandra Milanowska, zapytana o sprawę swojego ocalenia , odpowiada bardzo krótko: - Jestem szczęśliwa.

Na wolności nie było lekko

Po odsiedzeniu dwóch i pół roku w więzieniu Józefa Życińska wróciła do swojej córki. Próbowała jakoś ułożyć sobie życie, ale to dla osoby żyjącej z łatką bandyty nie było wówczas łatwe. Pierwszą pracę znalazła dopiero po czternastu latach, w skarżyskim PKS.

Jeśli chodzi o sprawy osobiste, to również miała pod górkę. Owocem jej drugiego małżeństwa były dwie córki - Elżbieta i Grażyna. Niestety nie był to udany związek, rozpadł się po 10 latach. Drugi mąż dobrze odnajdywał sobie w nowej, powojennej rzeczywistości, pani Józefa w ogóle. Cały czas po kryjomu odwiedzała Zgórsko w poszukiwaniu mogiły swojej pierwszej miłości.

Opowiada o tym Elżbieta Karpińska, druga córka Józefy Życińskiej. - W Zgórsku był gajowy, który zarzekał się, że widział, jak czterech żołnierzy zostało rozstrzelanych w miejscu, gdzie później mieszkańcy postawili pamiątkowy nagrobek. Niestety nie było to prawdą, co wykazały badania fundacji “Niezłomni”. Z kolei nasz przyjaciel Antoni Nowak z Kielc od początku mówił nam, że miejsce pochówku znajduje się po drugiej stronie drogi przy leśnym krzyżu. I to okazało się prawdą - mówi pani Elżbieta.

Otrzymała w końcu dobre imię

Później władza ludowa dalej nie miała z Józefą Życińską lekkiego życia. To ona zakładała w skarżyskim PKS komitet Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego “Solidarność”.

Wszystko zmieniło się po 1989 roku. Od tej pory można było bez przeszkód pielęgnować pamięć o zamordowanych patriotach. Pani Józefa założyła w Bliżynie oddział Związku Strzeleckiego. Obecnie nosi tam mundur z dystynkcjami generalskimi. Swoje oddało jej także Wojsko Polskie. Na wszystkich uroczystościach niepodległościowych występuje w mundurze majora. Na jej piersi dumnie prezentują się równe rządki baretek najprzeróżniejszych odznaczeń. Teraz może nareszcie pochować miłość swojego życia, Aleksandra Życińskiego. O swojej obecnej sytuacji 86-latka z Wołowa mówi w prostych, żołnierskich słowach.

- Jestem już spokojna. W końcu wygrałam z tymi bydlakami, którzy gnoili mnie przez całe życie. Spokojnie pochowam mojego męża. Spocznie tu nieopodal, na cmentarzu w Bliżynie, obok reszty rodziny zamordowanej przez komunistów. Będzie blisko, żeby zapalić świeczkę - podsumowuje Józefa Życińska.

W kolejnym numerze magazynu przedstawimy sylwetkę zamordowanego w Zgórsku Karola Łoniewskiego, pseudonim “Lew”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie