Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jubileusz 140-lecia teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach. Niezwykła uroczystość (WIDEO, zdjęcia)

lid
Aleksander Piekarski
O dawnym amanci kieleckiej sceny, przemyconej na widownię w fałdach sukni mamy dziewczynce, a także o dymisji komendanta wojewódzkiego milicji po spektaklu „Policjanci” mowa była na wspomnieniowym spotkaniu z okazji 140-lecia teatru imienia Stefana Żeromskiego.

W sobotę teatr zainaugurował jubileuszowe obchody. Wśród przybyłych widzów był 88 - letni aktor, kielczanin, Witold Tokarski. Za którym jak przypomniał profesor Stanisław Żak oglądały się wszystkie dziewczyny a kochała w nim połowa Kielc.

Pan Witold wspominał współpracę z Tadeuszem Byrskim. - To on zaszczepił we mnie punktualność – mówił. - Za pięć dziesiąta mogę przychodzić ja, aktor ma być 10 minut wcześniej mawiał i to i zostało mi na całe życie.

W czasie kilkuletniego pobytu w Kielcach zagrał 30 ról. Był pierwszym w Polsce Prisipkinem w „Pluskwie” Majakowskiego i jest to powód do dumy, bo spektakl będący satyrą na radziecki ustrój był gorąco komentowany w Polsce. „Pluskwę”na specjalnym przedpremierowym pokazie oglądał Cyrankiewicz, który stwierdził, że dla tak trudnego spektaklu trzeba zaangażowanego ideowo zespołu i dyrekcji. - Smutno się to skończyło, Byrski musiał odejść z Kielc – mówił aktor.

Profesor Żak przypomniał również „Policjantów” Mrożka wystawionych przez Byrskich. Mieli kłopoty, bo cenzura nie chciała zgodzić się na wystawienie sztuki. - Byrski spotkał komendanta wojewódzkiego milicji, który pożalił się, że nie ma pomysłu na obchody jubileuszu milicji. Dyrektor namówił go by wspomógł teatr i spektakl o pasującym tytule wykorzystał na uroczystościach i tak się stało. Publiczność na „Policjantów” waliła tłumnie, ale recenzent z lokalnego Słowa Ludu nie zostawił na twórcach suchej nitki.

Dalszą historię tego spektaklu dopowiedział Witold Tokarski: - Przyzwyczailiśmy się do braw i żywiołowych reakcji na spektaklach „Pluskwy”, ale na zamkniętym pokazie dla milicji panowała cisza. Słychać było tylko o k.., o sk... Dyrektor w przerwie pyta, co robić? Naprzeciwko teatru była kwiaciarnia Krysickiej, kupmy biało czerwone goździki – mówię. Po spektaklu, bez braw, schodzę ze sceny i wręczam kwiaty komendantowi gratulując jubileuszu i życząc sukcesów. Ten podziękował i z wolna klasnął w dłonie. To wystarczyło by zaczęła klaskać cała sala. Po kilku dniach Tadeusz Byrski spotkał komendanta już w cywilnym ubraniu. Nie przysłużyli mu się ci „Policjanci”.

Krzysztof Zuber, syn kieleckiej aktorki, Janiny Utraty-Zuber przywiózł pozdrowienia do mamy, która ze względu na stan zdrowia nie mogła się zjawić osobiście. Wspominał jak przez 10 lat, kiedy rodzice przyjechali do Kielc, mama do teatru, tata do filharmonii, mieszkał w teatrze. - Z kolegami znaliśmy każde przejście, oglądaliśmy spektakle także te dla dorosłych przemykając się na jaskółkę a raz dokonaliśmy uwolnienia kaczki. Kaczka zamknięta w podziemiach Dziurki, która wtedy była stołówką, czekała na wyrok. Miała być podana po premierze. Nam udało się dostać przez właz do piwnic, wyciągnąć kaczkę i wypuścić ją na staw w parku. Po dochodzeniu wyszło na jaw kto to zrobił i rodzice przetrzepali nam skórę, ale kaczka została uwolniona.

Alina Bielawska wspominała jak pierwszy raz odwiedziła kielecki teatr jako mała dziewczynka. - Rodzice obecni na każdej premierze nie mieli co ze mną zrobić i wzięli mnie ze sobą. Spektakl „Adwokat i róże” był dla dorosłych więc mama przemyciła mnie w fałdach sukni. Od tego zaczęła się moja fascynacja teatrem, bywałam tu bardzo często. Potem studiowałam teatrologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracę magisterską pisałam z Krakowa, ale doktorat poświęciłam ruchowi teatralnemu w Kielcach.

Juliusz Braun, przed laty dziennikarz Echa Dnia piszący recenzje teatralne przypomniał, że raz poproszono go o napisanie tekstu do programu związanego z wystawieniem „Wyzwolenia” Wyspiańskiego. Skończyło się interwencja cenzury żądającej usunięcia kilku zdań. - Ze Służbą Bezpieczeństwa miałem do czynienia po poprowadzeniu dyskusji na premierze studenckiej. Dopytywali o incydent na widowni, kiedy to jeden z uczestników wycieczki do teatru zasnął a gdy się obudził nieprzytomny dopytywał głośno gdzie jest. Sztuka była radzieckiego autora i dlatego SB sprawdzała czy nie była to zamierzona prowokacja - opowiadał.

Tego samego dnia w teatrze zaprezentowano tom kalendarium teatru, nad którym pracował kilkuosobowy zespół autorów. Beata Klimer opracowująca początki od roku 1879 do 1913 zbierając materiały korzystała z Gazety Kieleckiej, która bardzo obszernie informowała o tym, co w teatrze się dzieje. Wędrowne trupy, niektóre ze znakomitymi aktorami wystawiały głównie wodewile i komedie, bo to lubiła publiczność. Premiery odbywały się co dwa tygodnie.

Prof. Marta Meducka opisująca okres do II wojny światowej musiała posiłkować się dokumentami z archiwum, głównie zezwoleniami na pobyt artystów i repertuar. Stosunki teatru z gazetami były wtedy bardzo złe i pomijano go na łamach.

Tak jak wcześniej teatr nie miał stałego zespołu, miał za to dyrektora. Sala teatralna wynajmowana była na różne cele m.in. walki bokserskie i bale. Na tzw. maskarady sprzedawano dwa rodzaje biletów: dla tańczących i zasiadających w lożach, którzy obserwowali ich poczynania.

Renata Głasek-Kęska opracowująca okres powojenny pisała na ten temat pracę magisterską na teatrologii i udało jej się porozmawiać z wieloma nieżyjącymi już twórcami. - Mój dziadek Stefan Dudzic był od 1946 roku elektrykiem w teatrze. Znałam scenografa Adolfa Wajncetla. Także scenograf Jerzy Feldman wymienił wszystkie obsady wszystkich spektakli przy których pracował a wystawiano wtedy np. „Burzę” z udziałem 70 osób. „Krakowiaków i górali” kielecki teatr pokazywał na rynku w Sandomierzu i na stadionie w Ostrowcu Świętokrzyskim. Oglądały tłumy i to mimo braku nagłośnienia.

Grzegorz Cuper, Halina Łabędzka, Paulina Drozdowska i Luiza Buras-Sokół opracowali czasy współczesne.

- Jeden tom liczy 400 stron, nie mogliśmy wymienić wszystkich związanych z teatrem osób, bo stron musiałoby być 4 tysiące – tłumaczył Grzegorz Cuper. - Ale są wszystkie przedstawienia, aktorzy, wydarzenia okołoteatralne, wizyty na naszej scenie i wyjazdy, fragmenty recenzji. Czasami skonfrontowane te dobre i złe o tej samej sztuce. Kalendarium jest bogato ilustrowane.

Na zakończenie pierwszego dnia obchodów wyświetlono film Krzysztofa Miklaszewskiego „A to Kielce właśnie” z 1995 roku o kieleckim teatrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie