Kalendarz "ognisty patrol" powstał dzięki inicjatywie kobiecej drużynie strażackiej w OSP w Fałkowie. - Najpierw była chęć pomocy Oli Lipińskiej, dopiero potem zaczęłyśmy się zastanawiać, co możemy zrobić i padło na wydanie kalendarza. Pomysł urodził się szybko i również szybko zyskał aprobatę całej drużyny - mówi Ewa Zatora, członkini drużyny. Szybko udało się znaleźć profesjonalnego fotografa, Damiana Kuzdaka z Przedborza i pieniądze na wydrukowania 350 kalendarzy.
Jak burza poszła również sprzedaż. - Pierwsze zamówienia miałyśmy zanim kalendarze do nas dotarły. W sobotę, gdy zaczęłyśmy sprzedaż w remizie w Fałkowie sprzedanych było już ponad połowę egzemplarzy. A nie brakowało takich sytuacji, że ludzie płacili za nie kwotę większą od wcześniej ustalonych 30 złotych. Na przykład nasi koledzy druhowie z OSP w Wilczkowicach za jeden kalendarz zapłacili kilkakrotnie więcej - opowiadała Ewa Zatora. Wszystkie kalendarze "rozeszły" się w ciągu kilku dni i trzeba było szybko podjąć decyzję o dodruku kolejnych 100 egzemplarzy. One również sprzedały się szybko. - Ostatecznie do Oli Lipińskiej przekazaliśmy prawie 18 tysięcy złotych - informuje Ewa Zatora i podkreśla, jak wiele pozytywnych emocji pojawiło się w związku z akcją "Ognisty Patrol". - Przede wszystkim trzeba podziękować wszystkim, którzy pomogli nam w akcji, nie tylko przy tworzeniu kalendarza, ale również przy jego promocji i kolportażu. Nie możemy też zapomnieć o sponsorach i bardzo serdecznie dziękujemy również wszystkim tym, którzy kupili kalendarz, a czasem dobrym słowem postanowili nas pochwalić na to całe zamieszanie - mówi z uśmiechem pani Ewa i zapowiada, że i w tym roku razem z koleżankami z drużyny nie zamierzając siedzieć bezczynnie. - Na pewno nie będziemy siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż pieniądze spadną nam z nieba. Ale mamy nauczkę, że trzeba zacząć trochę wcześniej. - jak się coś robi wspólnie, to można więcej zdziałać - kończy Ewa Zatora.
Pomóż Oli
Aleksandra Lipska do 5. roku życia Ola była zwyczajnym, zdrowym dzieckiem. Chodziła, biegała, skakała… Cieszyła się dzieciństwem, jak jej rówieśnicy z podwórka. Nagle jednak zaczęły pojawiać się zachwiania równowagi, a wraz z nimi nasz dramat. Przez 1,5 roku nikt nie potrafił powiedzieć, co dolega mojej córce. Wreszcie usłyszeliśmy wyrok: choroba Friedreicha. Genetyczna, postępująca i nieuleczalna… Ataksja prowadząca do śmierci. Jedyną szansą na walkę z nią jest kosztowna terapia komórkami macierzystymi.
I TY MOŻESZ POMÓC OLI LIPSKIEJ
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?