Katarzyna Kłosińska spotkała się z kieleckimi uczniami (video)

Dla językoznawcy dr Katarzyny Kłosińskiej wizyta w Kielcach to powrót do rodzinnego miasta i szansa na spotkanie z tymi, dzięki którym jest kim jest.
Bo przecież gdyby nie prof. Henryka Bobińska polonista ze liceum im. Śniadeckiego zostałaby tak jak chciała romanistką. - Pani profesor uczyła wspaniale, w liceum mieliśmy prawdziwy kurs języka i musze przyznać, że do dzisiaj na zajęciach ze studentami wykorzystuję jej pomysły - mówiła Katarzyna Kłosińska.

Pani profesor jest też zachwycona swoją byłą uczennicą. - Mamy kontakt na Naszej Klasie, z uwagą śledzę jej karierę, słucham felietonów w radiowej trójce a fanem Kasi stał się także mój mąż i córka.

Pani Katarzyna była pilną uczennica chociaż przyznała się, że zdarzyło się jej nie przeczytać jednego tomu "Nad Niemnem". - Zdawałam maturę w 120 rocznicę powstania styczniowego, więc i tak wałkowaliśmy tę książkę na fakultetach. Poznałam dzięki temu wszystkie ważne fragmenty, co przydało się, bo na egzaminie wstępnym musiałam odpowiadać właśnie z tej pozycji.

Tym razem na spotkaniu z uczniami kieleckich szkól, którzy przyszli do Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej mówiła o języku, o zmianach w nim zachodzących. Najwięcej emocji wzbudziła omawiając wulgaryzmy czyli słowa które odnoszą się do sfer wydalania i seksu. Robiące taką karierę słówko zaje... jest wulgaryzmem, bo pochodzi od czasownika, który na to wskazuje. -Gdy będziecie mieć 40 lat zapewne będzie to synonim słowa fajny - mówiła i nie odżegnywała się od stosowania brzydkich wyrazów. Ważne jednak by wiedzieć jak ich używać i do kogo. - Jeśli potraficie zmieniać kod językowy i mówić zależnie od tego do kogo mówicie, to już bardzo dobrze - stwierdziła.