„Wczoraj na ulicy Źródłowej, na przystanku, byłem świadkiem, jak kierowca autobusu linii numer 4 o godzinie 13.35 przejechał ptaka, który potem skonał na moich oczach. Proszę zająć się tą sprawą ponieważ to już nie pierwszy tego typu przypadek. Kiedyś widziałem, jak inny kierowca przytrzasnął dziewczynie nogę” - czytamy w wiadomości od naszego czytelnika.
Sytuację opisaliśmy Elżbiecie Śreniawskiej, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach. Sprawa była jej już znana. - Od rana przeglądamy zapisy monitoringu z autobusów. Szukamy tego właściwego, ponieważ nie wiemy, w którą stronę odbywał się kurs - tłumaczyła pani prezes i dodawała: - Trudno mi uwierzyć w to, że kierowca celowo skrzywdził ptaka. Nie bardzo też sobie wyobrażam, jak to możliwe.
Prezes Śreniawska wyjaśniała także, że Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji zatrudnia 404 kierowców. - Sąto ludzie o różnych nawykach, sposobach reakcji, ale wszyscy posiadają odpowiednie kwalifikacje, w tym prawo jazdy kategorii D. Co pięć lat przechodzą szkolenie okresowe, w tym badania psychologiczne, które także decydują o możliwości wykonywania tej pracy - tłumaczyła prezes. Według jej słów średnia prędkość komunikacji miejskiej w Kielcach wynosi 17 kilometrów na godzinę, co daje odpowiedni czas na reakcję. - Jednak sytuacja na drodze jest dynamiczna, a autobus to pojazd o wadze kilku ton. Plagą są wymuszenia czy zajeżdżanie drogi autobusom. Nie dalej, jak w poniedziałek na ulicy Tarnowskiej miał miejsce taki przypadek.
Kierowca osobowego auta zajechał drogę kierowcy autobusu, jedna pasażerka ucierpiała, ma złamany nos. W tym przypadku nasz kierowca był bezradny - relacjonowała Elżbieta Śreniawska. - Spotykamy się też z zarzutami, że kierowca zamyka drzwi przed nosem komuś, kto do nich dobiegał. Zapewniam, że nie jest to celowe. Kierowca odjeżdżając z przystanku patrzy już w lewo, by bezpiecznie włączyć się do ruchu - tłumaczyła pani prezes.
Godzinę poźniej zadzwoniła z informacją, że odszkukała monitoring z autobusu wskazanego przez naszego czytelnika. Kamery zamontowane na jego przodzie i tyle nie potwierdzają słów kielczanina. W zapisie video widać, jak grupka ptaków kłębi się w zatoce autobusowej, a wystraszona przez pojazd, odlatuje. Na filmie z tylnej kamery nie widać, by któryś z gołębi został rozjechany.