Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kieleccy restauratorzy są zdruzgotani. "Działając tylko na wynos długo nie przetrwamy"

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Archiwum
- Jestem w stanie się utrzymać przez jakiś miesiąc. Nie dłużej – mówi Damian Tomalik właściciel restauracji Rockabilly i Monopolka w Kielcach. Te słowa to komentarz do nowego obostrzenia, które mówi, że restauracje, kawiarnie, bary i puby mają całkowity zakaz działalności stacjonarnej.

- Dla nas to powolny koniec – mówili kieleccy restauratorzy, gdy stosując się do obostrzeń lokale gastronomiczne musiały się zamykać o godzinie 21. W piątek, 23 października, rząd poinformował o kolejnych decyzjach związanych z szybkim wzrostem zakażeń. Restauracje, kawiarnie, bary i puby przez dwa najbliższe tygodnie (z możliwością przedłużenia) mają całkowity zakaz działalności stacjonarnej.

- Z samego wydawania posiłków na wynos nie jestem w stanie opłacić rachunków. Już na samym czynszu wyjdę na minus, a gdzie rachunki, pensje dla pracowników, opłata za towar? Nie wspominając, że na dowóz nie jestem w stanie wydać dań tej samej jakości. Mam tu na myśli steki czy comber, które powinny być podane od razu po przyrządzeniu – mówi Damian Tomalik.

Dodaje również, że przy takiej konkurencji nie wygra się jakością tylko cenami. - Każda restauracja będzie próbowała przyciągnąć klientów. A na dowóz i tak zamawia duże mniej osób. Bo pamiętajmy, że chodzenie do restauracji jest celebracją wolnego czasu. Ze znajomymi, przy dobrym posiłku i napoju. Ludzie zostali tego pozbawieni, choć już od dwóch tygodni nie było kolorowo. W związku z limitami gości było znacznie mniej, często rezygnowali jeszcze przed wejściem do lokalu myśląc, że wolne miejsca są już pewnie i tak zajęte – zwraca uwagę restaurator.

Zaznacza też, że pewne założenia są dla niego absurdalne. - Powiedzenie, że ludzie się tu zarażają, bo są w zagęszczeniu jest jak powiedzenie, że w siłowniach są za nisko sufity. Restauracje to miejsca cały czas kontrolowane przez Sanepid. Dodatkowo w Rockabilly mamy system ozonowani powietrza, który nie tylko sprawia, że zapachy z kuchni nie przenikają do sali, ale także dezynfekuje. Nie wiem, jak można uznać, że ludzie łatwiej mogą się zarazić w lokalu gastronomicznym niż chociażby w markecie, w którym każdy dotyka produktów – podsumowuje Damian Tomalik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie