Rodzice, którzy przyszli do kieleckich ośrodków pomocy społecznej w ostatniej chwili, w niektórych przypadkach do okienka musieli czekać nawet ponad trzy godziny. Chcieli to zrobić osobiście, bo jak mówili, ufają pracownikom, a nie Internetowi.
Dlaczego tak wiele osób składało wnioski na ostatnią chwilę? Jak wynika z ich relacji, ogromna liczba nie wiedziała, że termin mija ostatniego sierpnia, a nie jak rok temu, na koniec września. Wielu zapomniało o obowiązku, a jeszcze innym na przeszkodzie stanęły różne sprawy losowe.
- Ja pochłonięta byłam sprawami związanymi z chorobą dziecka. Nie miałam do tego głowy i dopiero w ostatniej chwili usłyszałam, że kończy się termin. Dzisiaj stoję tu od godziny 10, a więc już ponad trzy godziny w kolejce z dwójką małych dzieci: 11-miesięcznym Alanem i 5-letnią Julią. Pewnie można było lepiej zorganizować składanie tych wniosków, ale ja nie narzekam specjalnie, bo wiem, że w ośrodku na Bodzentyńskiej w Kielcach panie pomogą i dopilnują, żeby wszystko w papierach było napisane jak trzeba. Internetowi po prostu nie ufam, a z tego, co słyszałam, strona na której można to zrobić jest przeciążona i nie działa jak trzeba – mówiła Urszula Szymańska.
Z 4-letnią Zuzią zjawiła się w punkcie przy Bodzentyńskiej Magdalena Prusek. – rejestrowałam się w kolejkę o godzinie 10, ale załatwiałam jeszcze inne sprawy w mieście, więc teraz spokojnie czekam. Dziecko na szczęście nie sprawia kłopotów. Dosłownie dzisiaj usłyszałam, że kończy się składanie wniosków. Ponieważ nie chce mieć przerwy w wypłatach pieniędzy, muszę z tym zdążyć jeszcze dzisiaj.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?