Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna odsłona procesu wójta Samborca

/MLE/
Przed sądem zeznaje Filip Kiliański, syn oskarżonego Stanisława K.. Świadek odmówił składania zeznań w części dotyczącej jego ojca.
Przed sądem zeznaje Filip Kiliański, syn oskarżonego Stanisława K.. Świadek odmówił składania zeznań w części dotyczącej jego ojca. Michał Leszczyński
W środę przed Sądem Rejonowym w Sandomierzu odbyła się kolejna rozprawa karna, w której oskarżeni są Witold G., wójt Samborca pod Sandomierzem, Stanisław K., były przewodniczący Rady Gminy Samborzec, obecnie jej wiceprzewodniczący i Stanisław K., inspektor nadzoru.

CHODZI O NAGRODY

Prokuratura Rejonowa w Sandomierzu ustaliła, że wójt gminy Samborzec otrzymał 17,5 tysiąca złotych nienależnych mu nagród, między innymi z okazji "90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości" lub "za cały rok pracy" albo z okazji "dnia pracownika samorządowego". Zdaniem prokuratury, nagrody miał przyznawać Stanisław K., ówczesny przewodniczący Rady Gminy w Samborcu, dzisiaj jej wiceprzewodniczący. Wójt do gminnej kasy oddał 17,5 tysiąca złotych. Ciekawe, bo to drugi podobny przypadek. Wójt wcześniej oddawał nienależnie pobrane nagrody, za każdym razem po kontroli Regionalne Izby Obrachunkowej w Kielcach. Na ławie oskarżonych zasiadł też inspektor nadzoru, któremu prokurator zarzucił przestępstwo przeciwko wiarygodności dokumentów.

MIAŁ WĄTPLIWOŚCI

W środę zeznania złożyli właściciel firmy, która budowała drogę do szkoły w Złotej, pracownik tej firmy oraz syn Stanisława K., Filip Kiliański, obecnie w gminie odpowiedzialny za zamówienia publiczne. Na pytania sądu odpowiadała też Henryka Maciejska - Wojtowicz, radca prawny w Urzędzie Gminy w Samborcu.

Stanisław K., były przewodniczący Rady Gminy, na przedostatniej rozprawie zeznał, że miał wątpliwości, czy nagrody, które przyznawał wójtowi, są zgodne z prawem i dlatego poszedł do radcy prawnego urzędu po poradę. Według niego, postawił on pytanie, ale nigdy nie uzyskał jednoznacznej odpowiedzi.

SPRAWDZIŁA, ALE...

Maciejska - Wójtowicz w środę powiedziała, iż rzeczywiście do rozmowy doszło. - Pan K. pytał mnie czy wójtowi należą się nagrody. Odpowiedziałam, że to sprawdzę, bo mogły zmienić się przepisy - mówiła. I dodała, iż sprawdziła, ale swoją wiedzą nigdy nie podzieliła się ze Stanisławem K.

- Od początku przypuszczałam, że wójtowi nagrody się nie należą, ale dla pewności chciałam sprawdzić w przepisach i skonsultować z koleżanką prawniczką - zeznała.

Sąd pytał, dlaczego świadek z własnej woli nie podzielił się wiedzą z ówczesnym przewodniczącym.
- Później pan Stanisław K. nigdy w tej sprawie do mnie nie przychodził i nie pytał. Rzadko bywał w urzędzie. Nie wiem, dlaczego sama, z własnej woli nie poinformowałam go, że wójtowi nie należą się nagrody - odpowiadała Maciejska - Wójtowicz. Wcześniej powiedziała, że rozmowa ze Stanisławem K. odbyła się w cztery oczy. Później zmieniła zdanie. Według niej w rozmowie brała też udział Wiesława Marzec, kiedyś kadrowa i zastępca wójta Witolda G. To właśnie Wiesławę Marzec w sprawie nagród wójt pogrążał na sali sądowej najbardziej. Wójt twierdzi, że padł ofiarą spisku między innymi Wiesławy Marzec. Była kadrowa, a później zastępca z wójta z kolei twierdzi, iż za przyznawanie nagród wójtowi odpowiedzialna jest skarbnik gminy.

Następną rozprawę sąd wyznaczył na ostatni dzień wakacji, 31 sierpnia, na godzinę 9. Sąd przesłucha kolejnych świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie