Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna rozprawa w sprawie makabrycznej zbrodni sprzed lat

Elżbieta ZEMSTA
W wielkich bólach ruszył w środę przed kieleckim Sądem Okręgowym proces w sprawie zabójstwa 19-letniego maturzysty z Suchedniowa. Zbrodnię popełniono 10 lat temu. Na ławie oskarżonych zasiada trzech mężczyzn. Ciała ofiary wciąż nie odnaleziono...

Po raz trzeci

Po raz trzeci

Proces w tej sprawie toczył się dwa razy przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Pierwszy wyrok zapadł w roku 2007: jednego z oskarżonych skazano na dożywocie, drugiego na 25 lat więzienia. Wobec trzeciego sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary i skazał go na 5 lat więzienia. Mężczyzna zdecydował się na współpracę z organami ścigania i opowie-dział o szczegółach morderstwa. Wyrok został uchylony przez krakowski Sąd Apelacyjny i sprawa trafiła do ponownego rozpoznania. W grudniu 2010 roku zapadł kolejny wyrok: jeden oskarżony został skazany na dożywocie, drugi na 25 lat więzienia, a trzeci na 5 lat więzienia. Sąd zezwolił wtedy na publikację wizerunku i personaliów oskarżonych. W listopadzie 2011 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie po raz kolejny zdecydował, że proces rozpocznie się na nowo przed kieleckim sądem.

Zanim doszło w środę do odczytania aktu oskarżenia, sąd musiał rozpatrywać wnioski dwóch oskarżonych i ich obrońców. 27-letni teraz oskarżony (w momencie popełnienia zbrodni miał tylko 17 lat, w dwóch wcześniejszych procesach sąd skazywał go na 25 lat więzienia) najpierw chciał usunąć z sali media, twierdząc, że agresywna kampania medialna godzi w jego dobro osobiste. Powoływał się na swoje konstytucyjne prawo domniemania niewinności. Później chciał odroczenia rozprawy z uwagi na to, że stara się o uniewinnienie u rzecznika praw obywatelskich i w Sądzie Najwyższym. A gdyby i to nie przyniosło skutków, twierdził, że chciałby składać wyjaśnienia przed sądem, ale z uwagi na to, że nie miał możliwości zapoznać się z aktami sprawy, chce je przeczytać.

Nad Bartkiem klęczał jeden z oskarżonych i uderzał go dużym bagnetem w plecy

Sędzia Małgorzata Solecka, przewodnicząca składu sędziowskiego odrzuciła wszystkie wnioski oskarżonego, dodając, że w przerwie pomiędzy rozprawami oskarżonemu zostaną dostarczone akta sprawy do celi aresztu.

POSZŁO O GŁUPSTWO...

Środowy proces jest już trzecim, jaki będzie się toczył przed kieleckim sądem. Sprawa dotyczy dramatycznych wydarzeń sprzed 10 lat. Nie jest typowa. Ciała Bartka, 19-letniego wówczas maturzysty z Suchedniowa do dziś nie odnaleziono. Zniknął pod koniec maja 2002. Tego feralnego wieczoru wziął hondę ojca i pojechał do Skarżyska. Już nie wrócił. Rodzice wydzwaniali na komórkę. Bez skutku. Zgłosili sprawę policji. Ale po ich synu ślad zaginął. Dopiero trzy lata później ustalono, że nie żyje i że zginął tej samej nocy, w maju 2002 roku. Zatrzymano trzech młodych mężczyzn. Prokurator oskarżył ich o bestialskie zabicie chłopaka. Czwarty, który miał być wtedy z nimi, nie dożył tego momentu. Rok po zaginięciu maturzysty śmiertelnie zatruł się czadem.

W środę odczytano wyjaśnienia jednego z nich, teraz 30-latka, który zgodził się na współpracę ze śledczymi, opowiadając krok po kroku wydarzenia tamtej majowej nocy. Oskarżony nie chciał składać wyjaśnień, ani odpowiadać na pytania. Sędzia odczytał więc to, co wcześniej opowiadał w śledztwie. Z akt wyłonił się obraz bezsensownej zbrodni, dokonanej z zimną krwią. W czwórkę spotkali Bartka na ulicy w Skarżysku. Byli pijani. Doszło do sprzeczki między maturzystą, a mężczyzną, który nie dożył aktu oskarżenia. Poszło o głupstwo. Ale ten mężczyzna nie zapomniał. Po kilkudziesięciu minutach znów zobaczył hondę Bartka, miał nakazać kolegom, aby zastawili mu drogę. Wyciągnęli chłopaka z auta. Później wepchnęli na tylne siedzenie. Honda ruszyła w stronę Warszawy. - Piliśmy piwo. Za Radomiem zasnąłem. Obudziła mnie szarpanina. Było już widno, wczesny ranek. Ciągnęli Bartka do lasku. Usłyszałem jego krzyk. Gdy tam poszedłem, leżał na brzuchu, z przebitą szyją. Obok niego zakrwawiony duży kamień, taki, który trzeba wziąć w dwie ręce, aby podnieść - czytała sędzia Małgorzata Solecka wyjaśnienia 30-latka. Teraz mężczyzna odpowiada z wolnej stopy, ma pracę. Żyje jak wolny człowiek, nie chce już uczestniczyć w kolejnych rozprawach. Na tę przyjechał z rodzicami - Nad Bartkiem klęczał jeden z oskarżonych, (ten, który nie dożył procesu przyp. red.) i uderzał go dużym bagnetem w plecy - mówił podczas śledztwa.

"BAŁEM SIĘ O ŻYCIE"

Według śledczych Bartek zginął w lesie w okolicach Grójca od wielu ciosów bagnetem i kamieniem. Po ukryciu jego ciała czterech mężczyzn, jak wynika z akt, ruszyło w stronę Ostródy. Czy zdawali sobie sprawę, co zrobili? - Napiłem się piwa w samochodzie i znów zasnąłem - opowiadał w śledztwie 30-latek.

Prokuratorowi mężczyzna opowiadał, że jakiś czas po zbrodni dwaj oskarżeni pojechali na miejsce i mieli przenieść ciało Bartka. Gdzie je umieścili i czy rzeczywiście tak było? Tego nie wiadomo, bo pozostali dwaj oskarżeni w tej sprawie milczą. - Po tym wszystkim, co jakiś czas dzwonił do mnie ten oskarżony, który już nie żyje. Groził mi, że jeśli coś kiedyś powiem, to skończę tak samo jak Bartek. Bałem się o swoje życie - czytała słowa 30-latka sędzia Solecka.

W środę na sali rozpraw nie było rodziców 19-letniego bestialsko zakatowanego Bartka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie