Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny taki dramat w gminie Pińczów. Ciało ojca godzinami leżało w kotłowni, bo lekarz nie dotarł

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Dawid Łukasik
- Około ośmiu godzin czekaliśmy, żeby ktoś zajął się ciałem naszego taty. Leżał w kotłowni, a nikt nie przyjechał, aby wypisać akt zgonu – poinformowała naszą redakcję rodzina pana Krzysztofa Ryczka, który w czwartek, 27 lutego, upadł i zmarł w domu w Unikowie w gminie Pińczów.

Pan Krzysztof miał zejść do kotłowni. Co tam dokładnie się wydarzyło nikt nie wie, ponieważ ciało mężczyzny leżące pomiędzy piecem a ścianą znalazł sąsiad. - Powiadomił sołtysa oraz nas – opowiada pani Monika Picheta, córka zmarłego. - Około godziny 13 przyjechaliśmy na miejsce i zastaliśmy policję, która poinformowała nas, że była już karetka i ratownik wypisał potwierdzenie, że tata nie żyje. Powiedziano nam, że z tym papierem mamy się zgłosić do ośrodka zdrowia w Pińczowie, ponieważ lekarz rodzinny powinien wypisać akt zgonu – mówi kobieta.

Po pomoc do ośrodka
Pani Monika została w domu taty, a do Samorządowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Pińczowie pojechał syn pana Krzysztofa oraz jego mama. - Trochę się tam wyczekali i w końcu pielęgniarka powiedziała, żeby wracali do domu, bo pogotowie z lekarzem musi przyjechać na miejsce i stwierdzić zgon. Po godzinie 16 zadzwoniono do nas i poinformowano, że lekarz będzie dopiero około godziny 18, ponieważ ma pacjentów. Poczekaliśmy do tego czasu, ale nikt się nie pojawił więc znów wykonaliśmy telefon i otrzymaliśmy wiadomość, że karetka została wysłana z Kielc i lekarz już jedzie, więc będzie po godzinie 19 – opisuje sytuację pani Monika.

„Ciało taty miałoby leżeć 24 godziny?”
Jak opowiada rodzina, również po wspomnianej godzinie 19 nikt się nie pojawił. - Znowu zaczęłam dzwonić w różne miejsca, starając się ustalić, gdzie jest lekarz. Dowiedziałam się, że karetka jest w drodze, poczekałam jeszcze godzinę i znów zadzwoniłam na pogotowie. Otrzymałam numer do kogoś z tej karetki. Zadzwoniłam i… powiedziano mi, że lekarz nie przyjedzie, ponieważ skończył mu się dyżur i mamy się zgłosić jutro o 9 rano. To by oznaczało, że tata miałby leżeć około 24 godzin w kotłowni. Nie mieściło się to nam w głowach. Co więcej, nikt nie był w stanie nam powiedzieć dlaczego otrzymywaliśmy błędne informacje, że karetka jest już w drodze – opowiada wzburzona kobieta.

- Nie wiedzieliśmy co robić. Dobrze, że myśląc, że lekarz zaraz będzie wezwaliśmy też zakład pogrzebowy, który przyjechał i zabrał ciało taty. Akt zgonu udało nam się załatwić na drugi dzień w Kielcach – informuje nasza rozmówczyni.

Rodzina ma żal do ośrodka zdrowia, w którym nie otrzymała obiecanej pomocy. - Zastanawiamy się nad zgłoszeniem tej sprawy do Prokuratury – mówią.

Ośrodek zdrowia wyjaśnia
Skontaktowaliśmy się z Samorządowym Zakładem Opieki Zdrowotnej w Pińczowie. - Potwierdzam fakt, iż tego dnia do naszej placówki trafiła osoba, która zwróciła się o pomoc w kwestii stwierdzenia zgonu. Osoba ta otrzymała informację, że to nie do kierowanej przeze mnie placówki należy ustawowy obowiązek stwierdzenia zgonu. Pacjent nie był pacjentem Samorządowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Pińczowie, a zgodnie z pozyskaną informacją był zapisany do lekarza Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Kielcach. Z uwagi na wrażliwość problemu, personel przychodni podjął próbę ustalenia, kto mógłby tę czynność wykonać kontaktując się z pogotowiem jak i starostwem, czego rozumiem wynikiem było wysłanie karetki. Zwrócę w tym miejscu uwagę na archaiczność języka oraz czasu z jakiego pochodzą obowiązujące w tej kwestii akty prawne: ustawy z dnia 31 stycznia 1958 roku o cmentarzach i chowaniu zmarłych rozporządzenie z dnia 3 sierpnia 1961 roku w sprawie stwierdzania zgonu i jego przyczyny. Ich postanowienia wymagają przystosowania do aktualnych realiów, aczkolwiek stanowią, że zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza, leczącego chorego w ostatniej chorobie z uwagi na fakt, iż potencjalnie on najlepiej znał stan zdrowia pacjenta i jest w stanie wypowiedzieć się w kwestii przyczyny zgonu. W razie niemożności dopełnienia powyższego obowiązku, stwierdzenie zgonu i jego przyczyny powinno nastąpić w drodze oględzin, dokonywanych przez lekarza lub w razie jego braku przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę przy czym koszty tych oględzin i wystawionego świadectwa nie mogą obciążać rodziny zmarłego – informuje Marcin Wojniak, dyrektor Samorządowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Pińczowie.

Warto dodać, że to druga taka sytuacja w gminie Pińczów. Niedawno pisaliśmy o podobnej sprawie CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wielka tragedia rodziny z Młodzaw Dużych koło Pińczowa . Ciało syna godzinami leżało na podwórku pod domem. Padają zarzuty [WIDEO]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie