Pierwsza sprawa dotyczyła wpisu, jaki na profilu facebookowym Scyzoryk się Otwiera zamieścił Dariusz Gacek. W swoim wpisie zarzucał Rafałowi Nowakowi, dyrektorowi Wzgórza Zamkowego w Kielcach, że jest jednym z administratorów profilu na Facebooku Głos z Kielc i że w ten sposób robi kampanię wyborczą na rzecz prezydenta Wojciecha Lubawskiego w godzinach pracy. Przed sądem w charakterze świadka wystąpił sam Rafał Nowak. I nie przyznał się do tego, co mu zarzucano. - Nigdy nie byłem twórcą tego profilu. Nie zamieszczam tam żadnych swoich artykułów ani osobiście, ani za pośrednictwem administratorów, których z resztą nie znam. Prawdą jest, że czytam ten profil, czasami zdarza mi się jakiś wpis "polajkować", ale to wszystko - przekonywał Rafał Nowak. Dariusz Gacek przekonywał natomiast, że Nowak jest twórcą tej strony. Mówił, że to sprawdzone informacje od jego informatorów, jednak ich danych personalnych nie chciał podać. Sąd uznał, że Gacek w żadnym stopniu nie dowiódł prawdziwości swoich wpisów
Ostatecznie sąd postanowił zakazać Dariuszowi Gackowi rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o powiązaniu Rafała Nowaka z redakcją profilu Głos z Kielc. Dariusz Gacek musi też usunąć wpis na Facebooku oraz przeprosić na pierwszej stronie "Echa Dnia" prezydenta Wojciecha Lubawskiego. Gacek musi też wpłacić 2 tysiące złotych na rzecz hospicjum imienia Matki Teresy z Kalkuty w Kielcach. Adwokat Dariusza Gacka, Grzegorz Borek zapowiedział złożenia zażalenia.
Druga sprawa również dotyczyła wpisu na stronie „Scyzoryka”. Pojawiły się w nim informacje sugerujące, że Rejonowe Przedsiębiorstwo Zielni i Zakładu Usług Komunalnych rozwiesza w mieście plakaty wyborcze Wojciecha Lubawskiego bez żadnych umów i faktur, czyli za publiczne pieniądze. Dariusz Gacek twierdził, że to nie on dokonał wpisu i nie ma też stuprocentowej pewności, kto to mógł zrobić, bo uprawnienia do tego na prowadzonej przez niego stronie ma co najmniej kilka osób. Okazało się, że wpis był jedynie odnośnikiem do filmu na innym portalu w internecie, który jednak został usunięty.
Przed sądem w charakterze świadka wystąpili prezes Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni w Kielcach Michał Miszczyk i jeden z inicjatorów referendum w 2016 roku w sprawie odwołania prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego, Maksymilian Materna. Ten drugi powoływał się na jego rozmowy telefoniczne z pracownikami "Zieleni", którzy przyznali, że banery reklamowe Wojciecha Lubawskiego "wyjechały" na ulice, ale zlecenie nie dotarło do żadnego pracownika, ani kierownika Zakładu Zieleni Miejskiej RPZ, Mariana Skorodzienia. Tym słowom zaprzeczył prezes Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni, Michał Miszczyk. - Zlecenie realizował Zakład Usług Komunalnych. Kierownik mógł nie widzieć o zleceniu jeśli to nie jego zakład wykonywał usługę. Ne funkcjonuje też w naszej firmie system do którego wprowadzane są zlecenia. Nie ma możliwości żeby do skrzynki mailowej kierownika miał ktoś inny dostęp. To zlecenie zostało przekazane w formie pisemnej dyrektorowi operacyjnemu, Pawłowi Zwierzchowskiego. A zeznania świadka to stek bzdur.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
